Mariupol. To będzie bitwa do ostatniego żołnierza i naboju. Czeczeńcy grożą ścinaniem głów
Okrążony Mariupol będzie się bronić tak długo, jak wytrzyma Pułk Azov. To będzie bitwa do ostatniego naboju i ostatniego żołnierza. Obrońcy wiedzą, co czeka ich z rąk agresorów - ocenia gen. Waldemar Skrzypczak. W czwartek i piątek walki toczyły się w centrum miasta. Obrońcy nie mogą liczyć na odsiecz. Upadek miasta może być kwestią kilku dni.
25.03.2022 | aktual.: 26.03.2022 06:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Po tym, co niedawno wyprawiali obrońcy z Pułku Azov, atakujący mają już pełne galoty. Z tego powodu rosyjskie siły nie okazują wielkiego zapału do zdecydowanego szturmu Mariupola. Zyskują teren, ale ponoszą duże straty - mówi wp. gen. Waldemar Skrzypczak, były Dowódca Wojsk Lądowych. Nawiązuje do filmów sprzed pięciu dni ukazujących bliskie starcia żołnierzy Pułku Azov podczas walk miejskich.
Ostatnie komunikaty od Azova są już zdawkowe. "Zniszczyliśmy pięć ciężarówek, dwa bojowe wozy piechoty, zredukowano ponad 20 okupantów. Obrona trwa! - czytamy piątkowym ogłoszeniu.
- To jest bitwa na zniszczenie. Do ostatniego żołnierza, do ostatniego naboju. Nie wiemy dokładnie, ilu obrońców pozostało przy życiu i jakie mają zapasy. W tej chwili nie mogą liczyć na odsiecz, ponieważ najbliższe oddziały ukraińskie są o 100 km od Mariupola. Los miasta wydaje się przesądzony, a upadek może nastąpić w ciągu kilku dni - ocenia gen. Skrzypczak.
W piątek służba prasowa Pułku Azov opublikowała zdjęcie z drona, przedstawiające dymy z płonących budynków nad centrum miasta. Dzień wcześniej siły rosyjskie weszły do centrum miasta, zajmując parafię pod wezwaniem Wstawiennictwa Matki Bożej (potwierdziła to także strona ukraińska). To już blisko słynnego teatru dramatycznego, w którym po bombardowaniu zginęło 300 osób.
Użytkownicy serwisu Telegram zlokalizowali kilka filmów wideo z walk w Mariupolu, potwierdzając, że ujęcia pochodzą z obszarów w pobliżu centrum.
Z powodu słabej łączności w mieście, jego mer Wadym Boczerenko przeniósł się do bliżej nieokreślonego miasta poza Mariupolem, aby stamtąd kierować akcjami humanitarnymi. Z kolei Rosjanie w sąsiedztwie centrum handlowego Metro otworzyli siedzibę rosyjskiej partii "Jedna Rosja".
Czeczeńcy zapowiadają terror. Grożą ścinaniem głów
W walkach o Mariupol biorą udział bojownicy z oddziałów Kadyrowa, którzy otwarcie zapowiadają dokonanie zbrodni. W propagandowym filmie opublikowanym na Telegramie dowódcy ogłosili, że "zamierzają osobiście ściąć głowy wszystkim szatanom ukrywającym się za grubymi murami". "Nie zazdroszczę losu banderowców, bo ich smutny los jest już przesądzony przez naszych dzielnych wojowników" - odgrażają się kadyrowcy.
Opublikowali kilka filmów, w których bojownicy stają na linii ognia. Chełpią się, iż niestraszny im ostrzał z broni maszynowej. Podczas jednego z ujęć czeczeński bojownik został trafiony odłamkiem wybuchającego niedaleko pocisku czołgowego.
Takie filmy mają siać grozę, ale są też inne. Pokazujące jak rosyjscy żołnierze rozdają chleb głodującym mieszkańcom. Ciężarówki z jedzeniem pojawiają się tuż po wstrzymaniu ostrzału.
Tego chce Putin. Zemsta na Azovie, odcięcie Ukrainy od morza
Rosjanie mają motyw, by zemścić się na żołnierzach Pułku Azov. Jednostka ta powstała jako ochotniczy batalion podczas wojny o Donbas w 2014 roku. Skupiała wokół siebie osoby o radykalnych poglądach, wywodzących się ze środowiska chuliganów powiązanych z klubem Metalist Charków i skrajnie prawicowej organizacji "Patriot Ukrainy". W trakcie walk zasłynęła z brutalności, a raport ONZ zarzucał im popełnianie zbrodni wojennych (pisaliśmy o nich szerzej w tym tekście).
- Pokonanie Pułku Azov rosyjska propaganda od razu wykorzystałaby do tworzenia wątków o denazyfikacji Ukrainy. Podkreślam, że od wielu lat ta jednostka nie jest zbieraniną ochotników, tylko oddziałem należącym do sił zbrojnych Ukrainy i wykonującym rozkazy dowództwa - mówi WP Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie.
- To atakująca strona posługuje się terrorem, ostrzeliwuje ludność cywilną, chcąc złamać ducha obrońców. Zabijanie cywilów ma wywołać wrażenie, że to obrońcom nie zależy na losie mieszkańców Mariupola - dodaje.
Rosjanom zależy na zdobyciu Mariupola, bo miasto leży na szlaku lądowego połączenia z Donbasu do okupowanego przez Rosjan Krymu. Jego zdobycie odetnie Ukrainę od morskich szlaków handlowych na Morzu Azowskim.
- Dramat polega na tym, że to jedyny z celów Putina, który podczas tej wojny jest jeszcze możliwy do zrealizowania. Nie upadł Kijów, poza Chersoniem nie zdobyto miast, będących siedzibą obwodów - tłumaczy Jan Piekło.
Oblężenie miasta trwa od 5 marca. Przypomnijmy, że władze Mariupola informowały ostatnio o zwiększającej się liczbie zgonów wywołanych głodem. Ludzie na ogniskach gotują posiłki z tego, co uda się jeszcze znaleźć w ruinach.
Poprzez media społecznościowe mieszkańcy dzielą się wiadomościami o ocalałych w piwnicach, kto przeżył, kto zginął.
"W podziemiach szkoły nr 56 jest około 30 osób - żyją. Szkoła 51 zburzona. Angela, lekarka pogotowia z mężem, Sveta Mova i jej mąż żyją i mają się dobrze w piwnicy. Elena Kostenko z mężem i synem, jej matka żyje, a ojciec zmarł. Szukają brata. Żytnikowa Tatiana z rodziną. Luba i jej mąż żyją, ale nie chcą schodzić do piwnicy, ich dzieci już w Kijowie" - czytamy w jednym z takich ogłoszeń.