Marian Banaś o alarmach bombowych i informacjach o synu
Prezes Najwyższej Izby kontroli Marian Banaś podczas czwartkowej konferencji prasowej odniósł się do informacji o rzekomej próbie samobójczej jego syna. Mówił również o alarmach bombowych w placówkach NIK.
- Tak się dziwnie składa, że dwa dni temu dostaliśmy maila, że jest bomba w naszych budynkach i delegaturach. A dziś rzekomo, że mój syn ma popełnić samobójstwo, więc policja pojawiła się u mojej rodziny w Krakowie i u syna. O komentarz poproszę już was samych - takimi słowami Marian Banaś zakończył czwartkową konferencję prasową poświęconą raportowi NIK ws. tzw. wyborów kopertowych.
Syn Mariana Banasia nie zamierzał popełnić samobójstwa
W czwartek rano portal onet.pl poinformował, że krakowska policja otrzymała wezwanie ws. rzekomej próby samobójczej syna prezesa NIK Mariana Banasia. Jak się później okazało, nic takiego nie miało miejsca. - Byliśmy pod domem szefa NIK-u. Interwencja nie dotyczyła jego, tylko członka rodziny, ale była wynikiem jakiegoś fałszywego zgłoszenia - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie mł. insp. Sebastian Gleń.
Jak ustalił Polsat News zgłoszenie o rzekomych planach syna Banasia, dotarło do policji w wiadomości elektronicznej. "Moje życie, moja świetnie zapowiadająca się kariera, zostały zrujnowane przez służby PiS. Szantażowano mojego ojca, aby zrezygnował ze stanowiska, miałem odegrać rolę karty przetargowej. Koniec tego, skończyło się. Każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości. Moje zostały już przekroczone" - napisał autor w mailu.
Zobacz też: Raport NIK pozbawi funkcji Mateusza Morawieckiego? Kamiński: O wszystkim zdecyduje Kaczyński