Marek Wagner: nie trzeba robić z Kołodki kozła ofiarnego
Monika Olejnik rozmawia z Markiem Wagnerem - szefem kancelarii premiera
Kto jest odpowiedzialny za bubel abolicyjno-podatkowy, deklaracyjno-majątkowy? Tę odpowiedzialność na pewno trzeba by było rozłożyć szerzej, a nie tylko mówić, że to minister finansów jest odpowiedzialny. Chcę zwrócić uwagę na to, co Trybunał Konstytucyjny orzekł, bo choć nie ma jeszcze oczywiście tego pisemnego orzeczenia, Trybunał Konstytucyjny nie powiedział, że sam pomysł z abolicją jest zły. Ale to wiemy. I sam pomysł nie jest niezgodny ani deklaracja majątkowa. Ale źle zostało to wszystko zrobione. Natomiast źle zostało to wszystko zrobione. Przez kogo? Po pierwsze, robione to było przez wiele osób i wiele instytucji. Projekt przygotowało Ministerstwo Finansów. On potem był konsultowany – bo nie było takich pełnych konsultacji, jak przy innych projektach, ze wszystkim resortami - z tymi resortami, które były sprawą zainteresowane, czyli Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, ministrem sprawiedliwości... Ale nie było konsultowane z Radą Legislacyjną, która jest przy rządzie. Tak, nie było... Dlaczego nie?
...na komitecie Rady Ministrów. Ale bezpośrednio na posiedzeniu rządu oczywiście wypowiadało się na jego temat – miało na to dużo czasu - Rządowe Centrum Legislacji, które usunęło wtedy niektóre usterki, jakie dostrzegło. Natomiast Rada Legislacyjna rzeczywiście nie zdążyła się wypowiedzieć. Dlaczego nie? Z uwagi na pewną na dosyć pilny tryb przedstawienia tego projektu Sejmowi. Bo jak państwo wiecie, wszystko, co można zrobić w podatkach, musi się zdarzyć - włącznie z opublikowaniem w dzienniku urzędowym - do końca listopada. Ale, pani redaktor, dokończę: i tu jest wina ze strony rządu. Ale przecież ten projekt był w Sejmie, był również opiniowany przez prawników sejmowych... Którzy odnieśli się krytycznie do tego projektu. Odnieśli się krytycznie, ale nie było takich opinii, że jest to projekt niezgodny z Konstytucją. Na pewno posłowie, również koalicyjni, nie podnieśliby ręki za projektem, o którym już w Sejmie by było wiadomo, że jest niezgodny z Konstytucją. Posłowie podnieśli rękę za projektem,
ponieważ to była sprawa polityczna, skoro to był projekt rządowy i został przesłany do Sejmu. Teraz posłowie tego żałują, na przykład poseł Ryszard Kalisz mówi, że będzie się teraz pilnie przyglądać temu, co robi rząd. Ale są pewne granice polityki, nikt nie przekracza polityki. I jeżeli by eksperci w Sejmie mówili wyraźnie, że projekt jest niezgodny z Konstytucją, to na pewno Sejm by go poprawiał tak, żeby był zgodny. Bo jak państwo zauważyliście, mogło być to wszystko zrobione i Trybunał mógł nie mieć do tego zastrzeżeń, to było do poprawienia w Sejmie. Wtedy nie byłoby głosowania i podnoszenia ręki za tym, co jest niezgodne z Konstytucją. Dobrze, kto jest winien, Grzegorz Kołodko? Opozycja żąda dymisji ministra finansów, uważając, że Polski nie stać na takiego ministra. Już powiedziałem chyba, że nie trzeba robić z Kołodki kozła ofiarnego. Natomiast rzeczywiście skomentuję to, że pan Tusk się teraz odezwał - Platforma Obywatelska żąda, oczekuje, że premier Kołodko złoży dymisję, albo Platforma Obywatelska
złoży wniosek o wotum nieufności dla premiera. Rzeczywiście, jest zima, sezon piłkarski się skończył, pan Tusk ma trochę więcej czasu i może się zająć właśnie takimi rzeczami. Chociaż ja uważam, że pan Tusk i jego koledzy, i ta słynna koleżanka z klubu, dobrze by było, żeby usiedli na tej części ciała, którą się piłki nie kopie i zrobili jakiś dobry projekt dla gospodarki, dla społeczeństwa, wnieśli go do Sejmu, a nie koncentrowali się wyłącznie na zbieraniu podpisów o dymisję tego czy innego ministra. Bo jak na razie to jest cała działalność programowa Platformy Obywatelskiej. Panie ministrze, o ile znam się na sporcie, to zimą też się gra w piłkę. W hali, w hali. No właśnie, w hali. Tak więc myślę, że pan Donald Tusk może sobie uprawiać ten sport, gdyby chciał. Wracając do tego, co mówiła posłanka Zyta Gilowska, to ona od początku krytykowała ten projekt. A przypomina pan sobie, jak straszył minister finansów wszystkich tych, którzy mogli krytykować, powiedział, że będzie się skrupulatnie przyglądał wraz z
milionami uczciwych obywateli, kto będzie krytykował ten projekt. Próbował zastraszyć tych, którzy mogli mieć inne zdanie? Ja tylko żałuję, że w toku prac już w parlamencie - bo tak jak powiedziałem, ten projekt był przyjmowany przez Sejm w takim dosyć szybkim trybie - nie było po prostu czy możliwości, czy takiej woli poprawienia tego projektu. Bo nie wierzę, żeby na przykład pani profesor Gilowska powiedziała: proszę państwa, to jest niedobre i trzeba to zapisać tak i tak, i wtedy byłoby to poprawnie zapisane, czyli byłby realizowany sam pomysł, tylko w sposób poprawny, żeby posłowie SLD i inni powiedzieli, że nie, nie zgadzają się z takim poglądem pani Gilowskiej. Ale o czym my mówimy? Przecież minister finansów powiada, że Trybunał nie jest nieomylny, kwestionuje to, co mówi Trybunał. Nie wiem, czy jest omylny, czy nie - wiem, że jest ostateczny. I dla mnie to się liczy. Jak jest ostateczny? Jak jest ostateczny, to trzeba ten wyrok uszanować. Ja go nie będę komentował. Mogę skomentować tylko jedną rzecz:
szkoda, że ten projekt nie był zrobiony poprawnie - tak żeby wilk był syty i owca cała. Dobrze, ale dlaczego panowie nie słuchali, kiedy ten projekt był krytykowany i przez rzecznika praw obywatelskich, przez analityków, ekspertów, prawników? Nie słuchali państwo wtedy tego. Pani redaktor, myśmy wtedy na ten temat - również w pani różnych audycjach i w towarzystwie pani profesor Gilowskiej - kilkakrotnie rozmawiali na ten temat. Chcę przypomnieć, że najpierw wszystkim się nie podobał w ogóle pomysł, prawda? Mówiono, że to jest niedobre. A mało wtedy było dyskusji, że on jest niepoprawnie realizowany. Nie, nieprawda. Była dyskusja na temat deklaracji, panie ministrze, i o deklaracjach majątkowych, i o abolicji mówiło się o tym, że jest to niemoralne. O wszystkich rzeczach się mówiło. No właśnie, ale tu pani potwierdza to, że o wszystkim się mówiło, prawda. I że jest to niezgodne z literą prawa. Mówiło się i o moralności, i o wszystkim, panie ministrze. Ale jeżeli chodzi o Trybunał Konstytucyjny, to on nie
powiedział, że nie można wprowadzać abolicji, bo jest niemoralna. Ale, a czy ja mówię, że Trybunał tak powiedział? Trybunał powiedział, że sama idea tak. Ale pani mówi, że o wszystkim się mówiło. I o tym, i o tym. Trzeba było uszanować to, co się mówiło, i już wtedy zrezygnować... Panie ministrze, ale sztandarowe pomysły ministra finansów poległy, czy nie powinien z tego wyciągnąć wniosków? Ja coś pani powiem, sztandarowym pomysłem ministra finansów nie jest pomysł abolicji czy deklaracji majątkowej... I oddłużenia przedsiębiorstw... Sztandarowym pomysłem ministra finansów jest uczynienie wzrostu gospodarczego z poniżej jednego procenta do trzech i pół procent w przyszłym roku. Ja wiem, produkcja rośnie, a bezrobocie spada. I proponuję odczekać i wtedy rozliczać ministra finansów, a nie akurat za jeden etap w trakcie całego tego wyścigu, który obecnie trwa. Dobrze, ale panie ministrze, chyba nie można zrzucać teraz odpowiedzialności na parlament, tylko rząd powinien się popukać, powalić w piersi - również
minister finansów. Każdy ma własne piersi, niech się wali w swoje. Ale minister finansów nie powinien się powalić w swoje... Minister finansów pewnie też się skrycie wali w swoje. ...za to, że nas straszył, żebyśmy nie krytykowali tego projektu. Ale pani nie była mocno przerażona, przecież pani mówiła swoje. Niech pani tylko nie opowiada, że ten projekt nie został poprawiony w Sejmie czy gdzie indziej, bo wszyscy się przerazili ministra finansów. Już nie jest tak, że się wszyscy boją ministra finansów. Dobrze, ale mówimy o całej atmosferze tej sprawy. Atmosfera tej sprawy była taka, że jak ktoś miał lepszy pomysł i chciał to zrobić poprawnie, to miał takie możliwości. Tylko najwięcej jest mądrych teraz, już po orzeczeniu Trybunału - i teraz wszyscy będą mówić, że mówili. Owszem, mówiono o idei, która się nie podobała, natomiast nie mówiono, bardzo mało mówiono... Dobrze, ale czy według pana należy dalej pracować na tym pomysłem, czy już zamknąć go w szafie? Jeżeli jest możliwość poprawnego przeprowadzenia
takich operacji i ona byłaby gospodarce nadal potrzebna, to nie trzeba od takiego pomysłu odchodzić. A czy jest nadal potrzebna? Osądzić to musi minister finansów, ewentualnie przedstawić taką propozycję rządowi i rząd się nad tym zastanowi. Nie chcę tutaj tego oceniać, bo są potrzebne pewne momenty w gospodarce, kiedy coś jest, i są pewne momenty, kiedy na coś jest już za późno. Mówił to na przykład minister finansów Kołodko na temat podatku importowego - teraz jest za późno, a kiedyś mógłby się gospodarce na chwilę przydać. Jarosław Kaczyński twierdzi, że rząd nie ma certyfikatu na rządzenie i to, co państwo zrobili, to jest partactwo. Certyfikatu na rządzenie nie wydaje Kaczyński, tylko wydają wyborcy. Wyborcy wydali certyfikat na rządzenie w ubiegłym roku i ten certyfikat obowiązuje przez cztery lata. Tyle mam do powiedzenia w sprawie opinii pana Kaczyńskiego. Myśli pan, że opozycja nie zdoła przekonać PSL albo Samoobrony do tego, że Grzegorz Kołodko powinien odejść? Nie sądzę żeby Samoobrona zdołała
przekonać opozycję do tego, żeby Kołodko odszedł, bo akurat Samoobrona nigdy nie była przeciwna takiemu zamiarowi, prawda? Ona uważała, ta dokuczliwość tych projektów rzeczywiście mogłaby dotknąć niektóre osoby. Ale już się zastanawiają, czy nie podnieść ręki w razie czego? Trudno oczywiście powiedzieć, żeby partia opozycyjna od razu, zanim się zaczęła dyskusja na ten temat, powiedziała do końca co myśli. Sądzę jednak, że to zastanowienie pójdzie w taką stronę, że najwyżej wstrzyma się od głosu, ale na pewno takiego projektu nie poprze. I czy mógłby pan, panie ministrze powiedzieć, dlaczego pan ministrów finansów dopiero wczoraj powiedział, że dostał pieniądze z Narodowego Banku Polskiego, skoro wiedział o tym już od bodajże 22 października? Nie, widziałem pismo do ministra finansów, które prezes Narodowego Banku skierował do niego 12 listopada. W związku z tym, biorąc pod uwagę cały tok przechodzenia tego pisma, minister o tym piśmie wiedział dopiero pod koniec ubiegłego tygodnia.