Marek Lasota: akta ks. Michała Czajkowskiego są prawdziwe
Akta dotyczące działalności agenturalnej ks. Michała Czajkowskiego nie są fałszowane. To były dokumenty pisane przez UB-eków dla nich samych lub przełożonych. Jest szansa na publikację listy agentów SB wśród księży, IPN podjął takie działania - powiedział Marek Lasota, historyk IPN, autor książki "Donos na Wojtyłę" w "Salonie Politycznym Trójki".
Salon Polityczny Trójki: Warszawski historyk IPN, doktor Jan Żaryn widział już teczki księdza Michała Czajkowskiego. Nie ma wątpliwości, że ksiądz był tajnym i świadomym współpracownikiem SB. Czy na podstawie tych informacji, które ukazały się w mediach - bo jak sądzę - nie widział pan dokumentów księdza Czajkowskiego - pan też nie miałby takich wątpliwości.
Marek Lasota: Rzeczywiście nie widziałem dokumentów księdza Czajkowskiego. Jesteśmy w takiej sytuacji - z jednej strony mamy materiał sporządzony przez pana Witkowskiego, materiał, który opracowuje te dokumenty, z drugiej wypowiedź Jana Żaryna - jednego z najwybitniejszych specjalistów jeżeli chodzi o powojenne dzieje polskiego Koscioła. No i wreszcie mamy wszystkich tych, którzy niezwykle emocjonalnie odebrali te wczorajsze wiadomości dość dramatyczne.
No i mamy słowa samego księdza Czajkowskiego, który mówi: Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem, ale jeśli ktoś wykorzystał moją łatwowierność - bardzo przepraszam.
- I to są też bardzo ważne słowa, bo mamy oto po raz pierwszy sytuację kiedy ktoś w ogóle używa słowa "przepraszam". Ja wiem, że dokumenty, które sporządzała wcześniej SB są dziś - albo robią wrażenie - porażających. To określenie wielokrotnie padało. Są też niestety bezlitosne w wielu wypadkach, bo obnażają to co rzeczywiście miało miejsce - czyli w pełni świadomą, dobrowolną współpracę agenturalną niektórych ludzi ze służbą bezpieczeństwa PRL. Dotyczy to także oczywiście niektórych duchownych.
A czy nie można mówić o preparowaniu tych akt? Bo to jest tak, że nagle słowo UB-eka waży więcej niż słowo księdza?
- Ale mamy do czynienia z dokumentami, które były przez UB-eka sporządzane dla niego samego, co najwyżej dla koordynującego jego poczynania przełożonego. To były dokumenty operacyjne, a więc takie, które trudno oczekiwać, żeby ktoś sam siebie okłamywał sporządzając notatkę, z której korzysta w swojej bieżącej pracy. Po drugie - jeżeli mamy dokumenty z lat 60. to myślę, że nawet w najśmielszych fantazjach ówcześni funkcjonariusze SB nie przypuszczali, że w 2006 roku będą jacyś pracownicy jakiegoś IPN-u, którzy te dokumenty będą czytać i co więcej - je publikować. Więc tu mamy taki raczej argument logiczny przemawiający przeciw rozumowaniu, że są to dokumenty fałszowane.
Czy jest szansa na taką kompleksową pełną publikację listy agentów SB dotyczącą duchownych?
- Myślę, że jest, dlatego, że biuro edukacji publicznej w IPN podjęło takie działania i je prowadzi. Właśnie opracowywana jest monografia pionu IV służby bezpieczeństwa, więc pionu antykościelnego. Z naszego punktu widzenia jest istotniejsza znacznie bardziej struktura SB, i funkcjonariusze i metody działania. Mniej z kolei nas dotyczą sprawy indywidualne, sprawy duchownych. One oczywiście też mają znaczenie, bo sieć agenturalna była najistotniejszym elementem pracy pionu IV właśnie wśród duchowieństwa.
A jak w tej sytuacji powinien zachować się Kościół, bo mieliśmy sprawę ojca Hejmo, księdza Drozdka, teraz ksiądz Czajkowski. Co powinien zrobić Kościół w tej sytuacji?
- Myślę, że to się już dzieje w Kościele. Dzieje się w postaci rozmaitych instytucji, które są powoływane przez ordynariuszy poszczególnych diecezji, czy też tak jak dzieje się w Krakowie, gdzie obok komisji powołanej przez kardynała Dziwisza jest także wydział historii Kościoła - Papieskiej Akademii Teologicznej, który prowadzi niezależne i w pełni wolne badania naukowe dotyczące właśnie historii Kościoła w PRL-u.
Przeczytaj cały wywiad