Marek Balicki: nie będę recenzował działalności poprzednika

Monika Olejnik rozmawia Markiem Balickim - ministrem zdrowia

20.01.2003 | aktual.: 20.01.2003 10:36

Obraz
© (RadioZet)
Obraz

Posłuchaj
Co psychiatra może zrobić, żeby poprawić to, co się dzieje w służbie zdrowia? Pierwsza rzecz, jaka nas czeka, to ostateczne uchwalenie ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia. Senat w ubiegłym tygodniu przyjął poprawki, w tym tygodniu najprawdopodobniej będą rozpatrzone przez Sejm, później trafią do prezydenta. Potem będzie wdrażanie tej ustawy, a jednocześnie monitorowanie przebiegu jej wdrażania i - jeśli zajdzie potrzeba - po kilku, kilkunastu miesiącach wniesienie odpowiednich poprawek. A są jakieś punkty w ustawie, które pana niepokoją i które mogą nie przydać się w praktyce albo nie sprawdzić się? Myślę, że teraz, kiedy wchodzimy w okres wdrażania ustawy, to najważniejsze jest dobrze ją wdrażać i sprawnie monitorować – tak, żeby szybko wychwycić problemy, które mogą się pojawić, i je naprawiać. Dlaczego kasy chorych są bez pieniędzy, dlaczego mają długi? Żeby na to pytanie precyzyjnie odpowiedzieć, to od dzisiaj rozpocznę analizę raportów czy sprawozdań, dotyczącą poszczególnych dziedzin, również finansów
kas chorych. I wtedy precyzyjnie odpowiem na pytanie, skąd te problemy, które docierają do opinii publicznej, w tym roku się biorą. Ale kiedy był pan szefem sejmowej Komisji Zdrowia, a nie ministrem, nie interesował się tym? Nie, interesowałem się tym. To skąd biorą się te długi? Skąd biorą się długi? Długi zakładów opieki zdrowotnej są od początku 1999 roku. Przypomnę, rok 1999 i 2000 to wielkie napięcia w systemie opieki zdrowotnej, wielkie konflikty. Teraz też były konflikty, teraz też było wielkie napięcie, bo kasy chorych nie wiedziały, co je czeka, albo wiedziały, co je czeka, tylko nie wiadomo, kiedy - myślę o reformie kas chorych. Ale co zrobić z tymi długami, które są? Pana poprzednik proponował umorzenie tych długów, proponował zwrócenie się do rządu z taką propozycją. Czy według pana realne jest przesunięcie długów kas chorych? Mówi pani o pożyczce, którą kasy chorych na podstawie zmiany w ustawie o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym trzy lata temu zaciągnęły w budżecie państwa. W tym roku
przypadła spłata ponad czterystu milionów złotych i między innymi tego dotyczyło porozumienie, które zawarł minister Łapiński na Śląsku. Do jutra wspólnie z premierem Kołodką przedstawimy na Radzie Ministrów propozycje rozwiązania tej sprawy. Jak zrobić, żeby z jednej strony słuszne oczekiwania pracowników i korzystających z systemu opieki zdrowotnej zaspokoić, a z drugiej strony robić to zgodnie z prawem i w sposób zgodny z prawidłową gospodarką finansami publicznymi. Takie rozwiązanie jutro przedstawimy. A jak pan zamierza załagodzić spór, który powstał w Śląskiej Kasie Chorych, bo przecież pan minister Łapiński podpisał porozumienie ze strajkującymi? Czy teraz gumką myszką pan wymiarze to porozumienie? Myślę, że ten konflikt czy inne napięcia, które są obecne w systemie opieki zdrowotnej - jak powiedziałem wcześniej, one są nie od dzisiaj, tylko nasiliły się po 1999 roku - wymagają wprowadzenia atmosfery dialogu i rozmowy z ludźmi. To jest jedna z podstawowych zasad polityki, którą będę chciał się
kierować w Ministerstwie Zdrowia. Czy pana poprzednik nie potrafił rozmawiać z ludźmi? Pani redaktor, proszę ode mnie nie oczekiwać recenzowania czy komentowania działalności poprzednika. Może pan powiedzieć: tak, potrafił rozmawiać, albo że nie, nie potrafił. Jak widać, był na Śląsku i potrafił też podpisywać porozumienia. Może za szybko podpisał to porozumienie i stąd taka sytuacja. Nie, podpisał porozumienie i to porozumienie w wielu punktach idzie w dobrym kierunku. A ta propozycja, żeby umorzyć długi to była dobra propozycja? Ta propozycja została oceniona przez premiera i premier podał ocenę rządu tej propozycji. Tu nie ma nic więcej do dodania. Co złego zrobił pana poprzednik? Powiedziałem, proszę nie oczekiwać od następnego ministra recenzowania tego, co zrobił poprzedni minister. Ważniejsze są pytania, które dotyczą przyszłości. A co minister zdrowia, Marek Balicki, powiedziałby senatorom, żeby przekonać ich do tego, żeby obniżyć składkę zdrowotną do siedmiu siedemdziesięciu pięciu, a nie, żeby
wynosiła osiem procent. Pani zna moje stanowisko w Senacie, wypowiadałem je publicznie, zresztą również w ramach licznych audycji radiowych czy telewizyjnych. Jest uchwalona składka ośmioprocentowa. Taką składkę zaakceptowała większość zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Przypomnę, że składkę ośmioprocentową płacimy już od 1 stycznia, więc gdyby w ustawie o Narodowym Funduszu Zdrowia przyjąć inną składkę, byłoby to obniżanie. Z tym, że rząd kierując projekt ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia, ustalając składkę na wysokości siedem siedemdziesiąt pięć, robił to jeszcze, kiedy nie było składki ośmioprocentowej. Później była znowelizowana, ciągle jeszcze obowiązująca ustawa o kasach chorych, wprowadzająca ośmioprocentową składkę. Nie, to rząd głosował za podwyższeniem składki, a potem ten sam rząd proponował ministrowi zdrowia - nawet nie proponował, tylko polecił ministrowi zdrowia, żeby namówił senatorów do obniżenia tej składki. Tak więc pytam, czy pan jako minister zdrowia byłby w stanie namówić do tego
senatorów. Bo teraz jest pan ministrem zdrowia, już nie senatorem, nie podjąłby się pan tego? Odpowiem na to pytanie tak, że trudno gdybać na temat wydarzeń, które się nigdy nie wydarzą. Ja zwykłem działać konkretnie i na temat faktów, w których można coś zrobić. Żeby składka zdrowotna rzeczywiście pomogła w reperowaniu służby zdrowia, ile powinna wynosić? To zależy od tego, jak byśmy określili potrzeby. Około pięćdziesięciu procent środków, które w ochronie zdrowia wydajemy, przeznaczone jest na wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia. Tak więc na przykład decyzje o wysokości wynagrodzeń wpływają na ostateczne koszty. Druga ważna pozycja w kosztach całego systemu to leki. Jak wiemy, minister Łapiński podjął w ubiegłym roku działania dotyczące ograniczeń czy zahamowania wzrostu wydatków na leki. I od tych elementów zależy składka. I kolejnym czynnikiem w sposób obiektywny wpływającym na wzrost kosztów, o których zacząłem już wcześniej mówić, jest starzenie się społeczeństwa. Ludzie powyżej 60 roku życia,
zgodnie z polskimi badaniami, konsumują czterdzieści procent więcej świadczeń zdrowotnych. Drugim powodem jest rozwój technologiczny - pacjenci oczekują tego, że będą mieli dostęp do najnowszych leków, do najnowszego sprzętu. A teraz pacjenci mają taką sytuację - to wydarzyło się w Częstochowie - że przez ponad godzinę pacjent był wożony po mieście, nie został przyjęty i zmarł z powodu zawału serca. Co zrobić, żeby takich przypadków nie było? Przede wszystkim przestrzegać prawa. Ustawa o zakładach opieki zdrowotnej nakazuje szpitalowi przyjęcie pacjenta do szpitala, jeśli tego wymaga, niezależnie od liczby miejsc - i to jest jedna sprawa. Poza tym jest obowiązek... Ale dyrektor szpitala tłumaczy się, że nie miał odpowiedniego sprzętu, żeby uratować pacjenta. Tak, ale pani wie, ja ze wszystkimi materiałami dotyczącymi konkretnych szczegółów nie mogłem się zapoznać, zrobię to na początku tego tygodnia. Z pewnością prawo mówi tutaj w sposób nie budzący wątpliwości. Inną rzeczą jest to, że niedostatek sprzętu,
który był sygnalizowany w doniesieniach z Częstochowy, wynika z tego, że nie ma tylu środków finansowych w systemie, żeby spełnić wszystkie oczekiwania społeczne. Oczekiwania społeczne rosną między innymi dzięki mediom - i słusznie, bo media informują o tym, co pacjent może, co powinien otrzymać i później następują oczekiwania. Ustawa o aborcji według pana jest kryminogenna i zła, czy należy ją rozstrzygnąć w referendum? Ktoś do pana dzwoni, czy to premier? Tak, sprawa ustawy aborcyjnej jest znana, natomiast rząd nie przewiduje podjęcia inicjatywy legislacyjnej w tej sprawie - i to też jest sprawa znana. Tak, ale ja pana pytam, czy to jest dobry pomysł, żeby sprawę tej ustawy rozstrzygnąć w referendum. Tak, ale powiedziałem, że jako minister zdrowia nie wypowiadam się w sprawie takiej czy innej ustawy, czy takiej czy innej uchwały Sejmu. To będzie decyzja klubów parlamentarnych i parlamentarzystów. Ale jak się okazuje, pan nie jest tylko ministrem zdrowia, ale jest pan również parlamentarzystą, jest pan
senatorem, który wypowiadał się zdecydowanie na temat tej ustawy. Moje pytanie jest tylko takie, czy referendum może zadecydować o tym. Ale ja zdania na temat ustawy nie zmieniam. Muszę powiedzieć, że w ostatnim czasie niejednokrotnie politycy pytani są o stosunek do ustawy aborcyjnej i później w komentarzach jest to przedstawiane tak, że wprowadzany jest problem ustawy aborcyjnej w okresie, w którym powinniśmy rozmawiać na temat referendum akcesyjnego. Chcę, żebyśmy w najbliższych miesiącach rozmawiali przede wszystkim o tym, co nas czeka za parę miesięcy i dlaczego jest to tak ważne dla Polski. Przypominam sobie, że kilka tygodni temu rozmawialiśmy w studiu z panem posłem Ujazdowskim i przekonywał pan pana posła Ujazdowskiego do tego, że ta ustawa jest zła. Tak więc czy po założeniu garnituru ministra uważa pan, że ustawa jest dobra? Na temat ustawy zdania nie zmieniam. Wtedy powiedziałem też, że najbliższe miesiące to nie jest czas na wprowadzanie do debaty publicznej sprawy, która pociąga za sobą tak
wielkie spory, tak wielkie emocje. Zresztą komentarze, na przykład po wypowiedzi Marka Borowskiego, też w odpowiedzi na jakieś pytania, są takie, że wprowadzany jest temat aborcji. Tak nie jest. Nie. Również politycy są zdziwieni, że można pytać w referendum o to, czy zmienić ustawę aborcyjną, czy nie. Jeśli o to chodzi, to w wielu krajach europejskich właśnie referendum decydowało o zmianie prawa aborcyjnego, tak więc to nie jest takie dziwne, wręcz to jest częstsze niż uchwalanie ustawy wyłącznie przez parlament. U nas też tak powinno być? Zobaczymy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)