Marcinkiewicz: nie traktować Warszawy jako łupu politycznego
Kandydat PiS na prezydenta Warszawy Kaziemierz Marcinkiewicz zaapelował, aby nie traktować stolicy jako "łupu politycznego". Wyjaśnił, że do apelu skłoniło go czwartkowe spotkanie Donalda Tuska z Markiem Borowskim, podczas którego rozmawiano o sytuacji
politycznej po wyborach samorządowych i o różnych możliwościach
współpracy.
17.11.2006 | aktual.: 17.11.2006 17:13
Ze względu na informacje, które uzyskałem z wypowiedzi Marka Borowskiego i Donalda Tuska doszedłem do wniosku, że warto jednak zwrócić się z apelem, aby Warszawy nie traktować jako łupu politycznego - oświadczył Marcinkiewicz podczas konferencji prasowej w stołecznym Ratuszu.
Wybory polityczne, partyjne odbyły się w niedzielę, warszawiacy wybrali partie polityczne do Rady Warszawy i naprawdę proszę polityków centralnych - radzę i proszę - o to by zostawili Warszawę w spokoju - apelował kandydat PiS.
Dodał, że warszawiacy stoją teraz przed możliwością wyboru personalnego, "menedżera, który będzie prowadził sprawy Warszawy przez najbliższe cztery lata". Wydaje się, że dobrze byłoby, żeby ten wybór odbywał się bez partyjnego i politycznego piętna - dodał Marcinkiewicz.
Marek Borowski rozmawiał w czwartek w Sejmie z szefem PO Donaldem Tuskiem o sytuacji politycznej po wyborach samorządowych. Jak powiedział po spotkaniu Tusk, od Borowskiego usłyszał opinię, "że warto uwolnić Warszawę od rządów PiS".
Rozmawialiśmy oczywiście o sytuacji politycznej po wyborach, o perspektywach i różnych możliwościach współpracy. Ale to wszystko, co mam do powiedzenia - powiedział z kolei Borowski po spotkaniu z szefem PO.
Podczas konferencji odniósł się także do dokumentów, o których wspomniała podczas wczorajszego programu "Co z tą Polską?" w Polsacie kandydatka PO na prezydenta stolicy lakonicznie wspomniała o tym, że jeden z aktualnych ministrów, a dawniej jeden z dyrektorów w ratuszu podpisywał umowy, które muszą być sprawdzone. Wszystko wskazuje na to, że muszą być zbadane, czy są prawdziwe czy fałszywe - mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz, nie odnosząc się do bliższych szczegółów sprawy.
Marcinkiewicz mówił dziś, że chodzi o sygnały o nieprawidłowościach w Warszawskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Podkreślał też, że jeśli jego kontrkandydatka dostrzegła je, to powinnia zgłosić sprawę do prokuratury, a nie informować o tym w telewizji. Napisałem list do prokuratora krajowego, w którym poinformowałem, że publicznie w czasie programu telewizyjnego, nie wiedząc dlaczego, otrzymałem materiały i przekazuję je zgodnie z prośbą Hanny Gronkiewicz-Waltz, która z jakiś powodów nie chciała tego zrobić - mówił.
Podumował, że od sierpnia jest w tej sprawie prowadzona wewnętrzna kontrola w ośrodku i dopiero po jej zakończeniu będzie można mówić o szczegółach sprawy.