"Marcinkiewicz ministrem edukacji? To nieporozumienie"
(Radio Zet)
: Panie marszałku, czy padł strach na Ligę Polskich Rodzin, kiedy to premier Jarosław Kaczyński powiedział, że być może Kazimierz Marcinkiewicz może zostać ministrem edukacji, oświaty właściwie powiedział. : Absolutnie, ja myślę, że to jakieś qui pro quo wychodziło, bo z wcześniejszych sygnałów, nawet były sygnały, że zacna postać, bardzo dobry premier miał też mieć propozycję ministra spraw zagranicznych, więc myślę, że to jakieś nieporozumienie. : Ale to nieporozumienie, przepraszam, z usta premiera Kaczyńskiego wyszło. : Ale to, jak dzisiaj znowu czytam to wychodzi na to, że premier Kaczyński został opacznie zrozumiany, że nadawałby się, no, podejrzewam, że prawda ekspremier Marcinkiewicz nadawałby się na wiele funkcji w rządzie i jeżeli na ministra spraw zagranicznych, to pewnikiem w sensie własnych, że tak powiem, kompetencji może i na ministra edukacji. : Ale zdenerwował się wczoraj premier Roman Giertych, powiedział, że jeżeli tak, to zagrożona jest koalicja. : Ja nie sądzę. To może właśnie taki jest
przykład na to, że niepotrzebnie nieraz politycy dają dowód tego, że na przykład coś usłyszą, potem to chcą interpretować. Taki jest dziennikarski fach i jak gdzie wychwycą dziennikarze z kontekstu wyrwane zdanie, to trudno im się dziwić, że potem to wykorzystują w pytaniach czy w interpretacji. : Czyli pan marszałek nie wyobraża sobie, żeby Roman Giertych mógł opuścić stanowisko ministra edukacji, nawet dla Kazimierza Marcinkiewicza, tak zacnego polityka. : Wszystko sobie trzeba, pani Moniko w polityce wyobrażać, bo w Polsce mieliśmy już takie wolty, że to w ogóle to jest przy tym sytuacja jeszcze w miarę taka do przewidzenia, ale nie sądzę. Po prostu realnie patrząc, nie sądzę, zresztą podejrzewam, że pan Kazimierz Marcinkiewicz, mimo wszystko, widziałby się w innych obszarach, zwłaszcza mi się wydaje w gospodarczych, w których dość duże doświadczenie miał. : Jakie miał doświadczenie w obszarach gospodarczych, był przez chwilkę ministrem Skarbu. : Ale nie tylko to, ja pamiętam jako poseł działał na tym
polu dość mocno, jako szef komisji Skarbu, jeśli się nie mylę. : Komisji Skarbu. : Tak, tak, także raczej był znany z kompetencji, nie zawsze się z nim zgadzaliśmy, ale i formalnie jeśli chodzi o polityków i o pewne merytoryczne rozstrzygnięcia, ale nie można powiedzieć, żeby nie był kompetentny. : Ale niektórzy uważają, że to jest taki prztyczek dla LPR, że premier pokazuje, że LPR jest słabą partią, słabo państwo wypadli w wyborach samorządowych i być może trzeba coś zmienić. : Pani redaktor, mi się wydaje, że te interpretacje dotyczące wyborów można złożyć jakby na dwie takie strony. Jedna to jest taka, że faktycznie wynik procentowo to w porównaniu w poprzednich wyborach, w jakich uczestniczyła Liga czy parlamentarnych, czy samorządowych, czy do Parlamentu Europejskiego - to był wynik zły. Ale myśmy od pewnego fatalnego poziomu startowali i zaczęła być sytuacja, w której widać wyraźnie, że my się od tego dna – bo tak trzeba powiedzieć – odbijamy. I w moim przekonaniu na formację taką, jak Liga Polskich
Rodzin w Polsce będzie jeszcze bardzo duże zapotrzebowanie, bo czym większe będą konflikty w ramach Unii Europejskiej, pomiędzy państwami tymi najsilniejszymi, które mają różne interesy i również tymi państwami najbiedniejszymi, to zapotrzebowanie na tego rodzaju filozofię narodową będzie coraz większe. Ale mówię to jest kwestia zarządzania partią, funkcjonowania partii – to są zupełnie inne tematy. Błędy żeśmy popełnili, my nad tymi błędami pochylamy się i będziemy mocno dyskutować nad tym żeby się poprawić po prostu, że wyraźnie sygnały dawać narodowi takie, w których nie ma od ściany do ściany takiego, znaczy przeświadczenia, że od ściany do ściany Liga Polskich Rodzin zgłasza pewne postulaty, czy pełne programowe takie, jakby można powiedzieć, ideologiczne kwestie, nie wczytując się w oczekiwania społeczne. : Panie marszałku, czytał pan dzisiaj „Dziennik”, nazistowska impreza, w której brała udział asystentka pana eurodeputowanego Macieja Giertycha? : No ja przeglądałem dzisiaj, właśnie rano słyszałem
też w telewizji ten... : Pani Leokadia Wiącek. : Po pierwsze trzeba sprawdzić na ile to jest wiarygodna kwestia. Każda rzecz rzucona w prasie nie musi się sprawdzać. Natomiast dla mnie jest rzeczą niepojętą, że w takim kontekście to się pokazuje, bo ja na przykład na podstawie własnych doświadczeń i własnych kontaktów z Młodzieżą Wszechpolską, u siebie na Dolnym Śląsku, mogę powiedzieć, że to jest wyjątkowo organizacja patriotyczna i stawiana właśnie przeciwko faszyzmowi, dlatego że przecież największe... : Ale jest film, film jest dowodem. : Największe koszty, jakie w trakcie wojny ponosił naród polski to ponosił z rąk niemieckich faszystów, prawda. I trudno dzisiaj afirmować coś takiego. Jeżeli to się sprawdzi, ja myślę, że nie, no to trzeba wyciągnąć wobec tych osób określone wnioski, poza dyskusją to jest. Natomiast ja się dziwię, że osoba na takim poziomie, jak pan Edelman zgłasza postulat o to żeby delegalizować organizację, bo po prostu na podstawie takich poszlak nigdy takich rzeczy nie można robić.
A po drugie pytam się tego znanego człowieka zasłużonego dla polskiej historii, gdzie był, kiedy w „Gazecie Wyborczej” był tekst pana Cichego, a to było 50-lecie Powstania Warszawskiego, że powstanie po to wybuchło żeby ostatnich Żydów w Polsce wymordować, przecież to była haniebna rzecz i na tej podstawie można by było zgłosić wniosek żeby „Gazetę Wyborczą” zdelegalizować. : Tak, ale to jest duży skrót myślowy co pan mówi, panie marszałku, ale są, jest film z tego zdarzenia i wystarczy sprawdzić. Jeżeli się okaże, że pani Wiącek brała udział, jeżeli się okaże, że Młodzież Wszechpolska ze Śląska brała udział w tej imprezie, to... : No, ja myślę, że są od tego statutowe organy tej organizacji, które zrobią co trzeba. Bo dla mnie, jeszcze raz powtarzam, taka rzecz, jeżeli by była prawdziwa, a też często bywało tak, że pod organizację podszywali się skini czy różne inne organizacje i wtedy po prostu wnioski trzeba wyciągnąć. : Tak, ale przyzna pan, że gdyby była prawdziwa, to jest to powód do delegalizacji. :
Nie sądzę, że do całej organizacji. Bo na tej zasadzie różne rzeczy się zdarzały wśród różnych środowisk i na tej podstawie w Polsce by bardzo dużo organizacji musiałoby być zdelegalizowanych. Natomiast ja uważam, że my musimy na takie rzeczy reagować, tym bardziej, że proszę popatrzeć co się dzieje za naszą wschodnią granicą, w zasadzie zachodnią granicą, kiedyś to były wschodnie Niemcy, jeśli chodzi o to, jak w Brandenburgii, czy w Meklemburgii odradza się faszyzm, neofaszyzm, gdzie te organizacje oficjalnie wchodzą do Landtagu i to z dużym poparciem. : Panie marszałku, co dalej zrobić z PZU, w poniedziałek sąd w Brukseli oddali powództwo polskie przeciw korzystnemu dla Eureko wyrokowi Trybunału Arbitrażowemu w Londynie i Polska będzie, może będzie musiała wypłacić olbrzymie odszkodowanie. : No tu jest problem dlaczego na początku tej nowej kadencji nie podjęto decyzji, która była związana z uchwałą, z raportem komisji śledczej. Myśmy dali 18 poważnych argumentów, i wszystkie ugrupowania i od Platformy
Obywatelskiej do SdPL, bo wtedy jeszcze pan poseł Lewandowski prezentował tą formację, Unię Pracy, gdzie myśmy w jednogłośnym raporcie stwierdzili, że w 18 punktach polskie prawo poważnie było łamane, co daje podstawy o unieważnienie umowy tej z Eureko, z konsorcjum Eureko - Big Bank Gdański od samego początku jej trwania. Więc rząd w tej materii nie zrobił nic, bo zarówno minister Skarbu, jak minister sprawiedliwości powinni z takim pozwem wystąpić. Ja pamiętam, że w 2001 roku... : Myśli pan, przepraszam, i myśli pan, że wtedy by zmienił ten werdykt? : Myślę, że to byłaby taka sytuacja, w której na polskim gruncie, na gruncie polskiego prawa rozstrzyga się spór. Bo pani redaktor, akurat właśnie w umowie prywatyzacyjnej, jakby na nią nie popatrzeć, czy ona była zła czy dobra, ale jeden zapis jest kardynalny, że spory pomiędzy Skarbem Państwa, czyli kolejnym ministrem Skarbu Państwa a Eureko rozstrzyga sąd polski. W ogóle błędem poprzedniego rządu, myśmy też na to zwracali uwagę było poddanie się arbitrażowi.
To była w ogóle jakaś paranoidalna sytuacja. : No tak, ale teraz Ministerstwo Skarbu chce zażądać od holenderskiego banku Amro odszkodowania 17 milionów, za doradzanie. : Też może tak się zdarzyć, dlatego że proszę zauważyć, że w początkowej fazie znalezienia tego inwestora, no oczywiście te kwestie Amro były ewidentne. Pamięta pani redaktor również powiązania niektórych polityków z oboma firmami, prawda, z tymi, które kupują, które sprzedają. : Ale w każdym razie na razie jesteśmy w złej sytuacji. Gościem Radia ZET był wicemarszałek Sejmu Janusz Dobrosz.