Marcin Możdżonek: Nie rozpoznałeś celu, nie miałeś prawa oddać strzału© Getty Images, Instagram

Marcin Możdzonek: Nie można pomylić człowieka z dzikiem. To tylko linia obrony

Paweł Figurski

Ministerstwo Klimatu i Środowiska rozważa wprowadzenie obowiązkowych okresowych badań lekarskich dla uczestników polowań. Myśliwi są przeciw. - To nic nie da. To nie tak, że zmienimy prawo, wprowadzimy badania i tych wypadków nie będzie. Zacznijmy myśleć zdroworozsądkowo, a nie emocjami. I aktywiści i ministerstwo kierują się emocjami - twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Możdżonek, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej.

Paweł Figurski, Wirtualna Polska: Jak można pomylić człowieka z dzikiem?

Marcin Możdżonek, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej, były wielokrotny reprezentant Polski w siatkówce: Nie może dojść do pomylenia człowieka z dzikiem.

A jednak się zdarza.

Regulamin polowań jest tak skonstruowany, że przestrzegając prawa, nie może zajść żadna pomyłka, żaden błąd. Jedyne, co może się stać, to rzecz techniczna - sztucer może rozpaść się w rękach i dojść do wybuchu. Regulamin zabezpiecza każdy aspekt polowania. Jest w nim bardzo ważny zapis: nie możemy oddać strzału do nierozpoznanego celu.

Wszystkie przypadki pod tytułem "pomyliłem z dzikiem" to linia obrony myśliwego, który uświadamia sobie, co zrobił.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kontrowersje dotyczące obowiązkowych badań dla myśliwych - co o tym myślimy?

Słysząc takie wyjaśnienia, nie wierzy pan myśliwym?

Nie wierzę. W regulaminie jest wszystko jasno napisane. Jeśli pomyliłeś człowieka z dzikiem, to znaczy, że nie rozpoznałeś celu. Jeśli nie rozpoznałeś celu, nie miałeś prawa oddać strzału. To jasne i proste.

To zeznania, które złożył myśliwy, którego strzał o mało nie zabił człowieka. "Zauważyłem ciemną niską plamę przemieszczającą się wzdłuż drogi w moją stronę. Byłem przekonany, że jest to dzik, o którym wcześniej mówił Andrzej. Podniosłem się i po krótkim celowaniu oddałem strzał za pomocą sztucera. Byłem pewien, że Andrzej jest pod ścianą lasu". Nie ma prawa tak się tłumaczyć?

Jeśli ktoś jest oskarżonym, to według prawa może formułować każdą linię obrony. Może kłamać, konfabulować i manipulować faktami. Z takich zeznań wynika jednak jasno, że strzał nie powinien paść.

Dlaczego takie strzały padają, bo nie jest to odosobniony przypadek? W ostatnich 10 latach w Polsce doszło do 26 śmiertelnych wypadków z udziałem myśliwych.

Dobrze, że przytacza pan te statystyki. Wynika z nich, że do wypadków śmiertelnych dochodzi w przypadku około 0,000052 procent polowań. A dlaczego takie strzały padają? Mogę się tylko domyślać. Ze stresu? Rutyny? Trudno powiedzieć.

Na początku roku brałem udział w polowaniu, podczas którego ktoś zastrzelił łosia. W ładną pogodę, gdy widoczność była bardzo dobra, nie wierzę w pomyłkę. Domyślamy się, kto oddał strzał, ale ta osoba się nie przyznaje.

Myśliwi mylą nie tylko ludzi z dzikami. Czasopismo "Dzikie Życie" przytacza badania polskich naukowców - m.in. Żmihorskiego, Figury i Stachyry, według których rocznie z broni palnej jest zabijanych 140 wilków. Myśliwi tłumaczą, że pomylili będącego pod ochroną wilka z lisem.

Taką statystyką jestem zaskoczony. Jednak z dużą dozą ostrożności podchodzę do tego typu szacunków, bo tu trzeba twardych dowodów. Podkreślę, potępiam każdy akt kłusownictwa, każdy akt złamania regulaminu i każde patologiczne zachowanie bez względu, której grupy społecznej ono dotyczy.

Jednak samo podanie jakiejś liczby to za mało. Znam argumenty aktywistów, że ciągle się mylimy, ciągle polujemy pod wpływem alkoholu. A gdzie dowody na to "ciągle"? Rozmowa z aktywistami często kończy się, gdy pytam, czy dana sprawa została zgłoszona policji.

Wilk pomylony z lisem to historia z sierpnia z Borów Tucholskich. Tego samego miesiąca 35-letni mężczyzna został postrzelony podczas polowania w gminie Giby w województwie podlaskim, w 2020 roku 16-letni uczeń z Kazachstanu został śmiertelnie postrzelony na terenie szkolnego sadu w Kluczkowicach. Wspomniany już myśliwy, który zamiast w dzika trafił w swojego kolegę Andrzeja, to sprawa z Elbląga z 2018 roku.

Nie pomylił człowieka z dzikiem, to tylko linia obrony. Powtarzam, nie można pomylić człowieka z dzikiem, stosując zasady zapisane w regulaminie. Jeśli mamy jakąkolwiek wątpliwość co do celu, zabezpieczamy broń, odkładamy sztucer, koniec dyskusji.

W Polsce rocznie odbywa się ponad 5 mln polowań.
W Polsce rocznie odbywa się ponad 5 mln polowań. © Getty Images | Paolo-Manzi

BADANIA MYŚLIWYCH

Spytałem pana o przyczyny takich przypadków i wymienił pan stres. Może jednak myśliwi powinni być poddawani okresowym badaniom?

Jaki miałoby to cel? Co by te badania okresowe wniosły? Posiadacze broni są najlepiej przebadaną grupą społeczną, mimo że tka się narrację, że tych badań nie przechodzimy. Przy wydaniu pozwolenia na broń badają nas psycholog, psychiatra, okulista, lekarz orzecznik. Jeśli chcę rozszerzyć pozwolenie i kupić więcej jednostek broni, całą procedurę przechodzę od nowa. Chcę rozszerzyć pozwolenie o inne cele, np. sportowe, kolekcjonerskie, całą procedurę przechodzę od nowa. W ostatnich kilku latach taki proces przechodziłem trzykrotnie.

Pan jest młodym człowiekiem, byłym sportowcem. Weźmy takiego 65-letniego myśliwego, który ma jedną broń i od 40 lat nie przeszedł żadnych badań. Dlaczego nie wymagać od takich osób, by raz na pięć lat sprawdziły, czy powinny chodzić z bronią po lesie.

PZŁ to jedna z najstarszych organizacji pozarządowych wykonująca zadania na rzecz Skarbu Państwa. To kosztuje podatnika zero złotych. Uprzedzając pytanie, zwroty za odstrzał dzików w związku z ASF to inny temat. My na naszej działalności nie zarabiamy. Za to płacimy składki na PZŁ, na koła łowieckie. Nie wydaje mi się, żebyśmy musieli ponosić dodatkowe koszty zadania ustawowego. Tym bardziej, że nie ma żadnego przypadku, w którym można powiązać śmiertelne postrzelenie ze stanem zdrowia myśliwego.

Takie badania miałby sprawdzać np. dojrzałość społeczną, poziom inteligencji, impulsywności czy agresywności. Nie zapominajmy też o procesach chorobowych. Dojrzały myśliwy może być po udarze, zawale, chorować na Parkinsona i wciąż polować, więc związek między śmiertelnym postrzeleniem a stanem zdrowia myśliwego może jednak istnieć.

Kierowców również się nie bada. Warto zauważyć, że policjanci i żołnierze też mają śmiertelne wypadki z bronią. Pomijając samobójstwa (mimo dostępności pomocy psychologicznej), to reszta wynika z łamania regulaminów, a nie stanu zdrowia.

Zawodowych kierowców się bada.

Tak, ale czy myśliwi są grupą zawodową?

Jesteście grupą, która ma broń i często z niej korzysta. Nie róbmy z tego żartów.

Ja tu jestem bardzo zasadniczy i daleko mi do żartów. Pewna kobieta, jadąc samochodem, znacznie przekraczając prędkość - mogę to powiedzieć wprost - zamordowała babcię mojej żony. Włos jej z głowy nie spadł, sędzia nawet nie odebrał jej prawa jazdy. Dużo bardziej niebezpieczne jest przejście przez drogę na pasach niż wyjście na spacer do lasu.

W Polsce rocznie odbywa się ponad 5 mln polowań. Pewnie spacerując po lesie, był pan nie raz na obszarze, w którym odbywało się polowanie.

I na szczęście nikt nie pomylił mnie z dzikiem. Mając takie doświadczenie osobiste, jest pan za tym, by kierowcy powyżej pewnego wieku przechodzili badania?

Może tak, np. w wieku 75 lat weryfikacja powinna mieć miejsce.

To może jednak 65-75-letni myśliwy też powinien przejść badania?

Rozumiem oczekiwania aktywistów, ale one nie współgrają z rzeczywistością. Natomiast możemy o tym rozmawiać. Jednak nie da się wtedy nie rozmawiać o płatniku - myśliwy nie strzela uznaniowo, a wykonuje plan narzucony ustawowo i tworzony również przez samorządy.

"Myśliwstwo to nie hobby, nie sport, a wzięcie odpowiedzialności
"Myśliwstwo to nie hobby, nie sport, a wzięcie odpowiedzialności© Getty Images | MARC CHESNEAU

Myśliwi na forach chwalą się strojami, bronią, optyką za grube tysiące złotych i nie byłoby ich stać na badania za 500 zł raz na pięć lat?

Owszem, to wszystko jest drogie, ale każdy ma dowolność decyzji, jakiego sprzętu używa i używany jest różny. Nie każdego z ponad 130 tys. myśliwych stać na drogi sprzęt. Więc nie generalizujmy na podstawie kilku kont na Instagramie. A koszt powinien ponosić ten, kto narzuca określone zadania ustawą i tworzy plan polowań. To nie są sami myśliwi.

Może powinniście płacić za badania dlatego, że to wy strzelacie? Ale dobrze, wykonujecie zadania dla państwa, niech podatnicy za to zapłacą. Zgadzacie się?

Uważam, że ok. 120 milionów złotych, bo tyle kosztowałoby przebadanie tylu myśliwych, można wydać na bardziej zasadne cele. Te badania niczego nie zmienią. Ale jeśli MSWiA uzna wydanie takich kwot na ten cel za zasadne, to będziemy się dodatkowo badać zgodnie z obowiązkiem.

Pan wyraża troskę o budżet państwa i kieszeń myśliwych. A może tak naprawdę obawia się pan, że przez badania będzie mniej myśliwych i też mniej składek na PZŁ? Instytut Analiz Środowiskowych wylicza, że w efekcie badań liczba myśliwych może spaść nawet o 40 proc.

Nie obawiam się. Podnieślibyśmy składki i byśmy dali radę. Rzecz w tym, że ten temat jest medialny i łatwo można nas okładać pałką. Na to się nie godzimy. Cały świat nie robi badań okresowych myśliwym, a różne grupy zawodowe robią badania w ograniczonym zakresie.

I żebyśmy mieli jasność. Są tragedie, ale to je trzeba rozliczać, surowo karać sprawców. Jednak na ponad 5 mln polowań mamy 1-2 wypadki w ciągu roku. Ile jest wypadków na drogach? Nikt nie zwraca na nie uwagi. Tymczasem jeden wypadek z myśliwym jest rozgłaszany na całą Polskę.

Pan jest wzorowym myśliwym, nie oddałby strzału bez pewności, co jest celem. Ale jako prezes musi pan odpowiadać na pytania o czyjeś błędy. Dla pana i dobrego wizerunku łowiectwa może jednak warto zgodzić się na te badania.

To nic nie da. To nie tak, że zmienimy prawo, wprowadzimy badania i tych wypadków nie będzie. Zacznijmy myśleć zdroworozsądkowo, a nie emocjami. I aktywiści i ministerstwo kierują się emocjami.

ROSÓŁ ZE SŁONKI

Myśliwi działają na rzecz państwa, a łowiectwo jest elementem ochrony przyrody. To wasz częsty argument, który wynika wprost z ustawy. Zgadza się?

Tak.

Co zatem mnie, obywatelowi Polski, który płaci tu podatki, po tym, że odstrzelicie gęś białoczelną albo kaczkę krzyżówkę?

Zażartuję. Mogę zaprosić pana na zdrowy rosół z kaczki albo pieczeń z gęsi. A poważnie - gęsi wyrządzają poważne szkody w rolnictwie.

Wiedziałem, że skupi się pan na gęsi, dlatego wymieniłem też kaczkę krzyżówkę. Jakie szkody w rolnictwie wyrządza kaczka krzyżówka?

Stosunkowo niewielkie w porównaniu z gęsią. Ale my polujemy na kaczki również ze względów kulinarnych. Dziczyzna to kapitalna jakość mięsa z wieloma walorami zdrowotnymi.

Swoje dzieci karmię prawie wyłącznie dziczyzną i chcę ten stan rzeczy utrzymać. Dlaczego ktoś miałby mi tego zabronić? Polowania na kaczkę krzyżówkę nie mają wpływu na liczebność populacji.

Ludzie kupujący mięso z półek sklepowych płacą za uspokojenie swojego sumienia, za wszystkie niefajne rzeczy z procesu produkcji kiełbasy, których nie muszą widzieć. Ja biorę za to pełną odpowiedzialność, czego nauczyłem się u dziadków na gospodarstwie pod Olsztynem. Jeśli ustrzelę jelenia, to go zabieram, sam oprawiam i porcjuję. Robię tak z każdą sztuką.

A co do szkód. Tu grają grupy interesów, które chcą zarabiać. Szacowanie szkód łowieckich na polach uprawnych kosztowałoby ok. 1,3-1,5 mld zł, a my tę pracę wykonujemy społecznie. Skąd wiem o takiej kwocie? Bo szacowanie szkód planowano zrzucić na samorządy, ale okazało się, że trzeba powołać i wyszkolić armię urzędników, dać sprzęt i pensje. To by tyle kosztowało, a my robimy to nieodpłatnie w ramach działalności PZŁ.

Powiedziałem "działanie na rzecz państwa" i "ochrona przyrody", a pan odpowiedział rosołem z kaczki. To nie sedno sprawy? Mocne, górnolotne słowa, a w rzeczywistości to hobby wąskiej grupy społecznej.

To nie hobby, nie sport, a wzięcie odpowiedzialności. To myśliwi dbają o równowagę. Liczba zwierzyny grubej - dziki, jelenie, daniele itd. - rośnie z roku na rok. To trzeba utrzymywać w ryzach. W jednym miejscu robić większy odstrzał, w drugim mniejszy.

I ważna, szalenie ważna, rzecz. Minister Dorożała [Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska - red.] manipuluje, twierdząc zatroskany, że w Polsce jest rzeź dzików i każdego dnia ginie 600 sztuk. Ta liczba to uzasadnione plany jednostek rządowych, samorządowych i nadleśnictwa. Śmiem twierdzić, że minister nie wie, że to m.in. oni przygotowują te dokumenty. To plany 10-letnie, a za brak wykonania planu płacimy kary, nawet 5 tys. zł za niestrzelonego jelenia. To żenująca postawa ministra.

Hasło, że natura poradzi sobie sama, jest puste ze względu na urbanizację. Zwyczajnie człowiek zajmuje coraz więcej miejsca, a my trzymamy dziką zwierzynę w ryzach. Im większą liczbą gatunków możemy się opiekować, tym bardziej stabilne one będą. Przecież my nie pozyskujemy z 350-tysięcznej populacji jeleni 345 tys. sztuk. Działamy zgodnie z planem, by populacja była stabilna. Jeśli polujemy na krzyżówkę, to mówimy o kilku procentach.

Kilku procentach. Ale po co?

Tak jak mówiłem, ze względów kulinarnych. A dlaczego jemy kurczaki w KFC? Dlaczego mama gotuje nam rosół z kury? Ten sam powód.

Nie wystarczy, by myśliwi wypełniali zadania państwa i strzelali do grubej zwierzyny według zatwierdzonych planów, a ptaki zostawili w spokoju?

A czym różni się życie brojlera od kaczki krzyżówki. Wartościujemy je?

Wartościujemy, dzieląc ptaki na chronione i te, do których możecie strzelać. W Polsce to tzw. pechowa trzynastka, czyli 13 łownych gatunków dzikich ptaków jak m.in. wspominane gęś białoczelna, krzyżówka czy cyraneczka i głowienka.

Zajmujemy piąte miejsce od końca w Europie, jeśli chodzi o liczebność gatunków łownych ptaków. Mam opracowania naukowe i nie poddam się grze na emocjach. We Francji poluje się na 63 gatunki. Jest taki ptak migrujący jak słonka...

Marcin Możdżonek (pośrodku) prezesem NRŁ jest od grudnia 2023 r.
Marcin Możdżonek (pośrodku) prezesem NRŁ jest od grudnia 2023 r.© Polski Związek Łowiecki

Mały ptak. Wielkości gołębia.

U nas pozyskuje się go ok. 200 sztuk rocznie. My strzelamy do tych, które przylatują ze wschodu. Z kolei we Francji poluje się na te, które gniazdują w Polsce. Wie pan, do ilu sztuk się tam strzela? Do 2 milionów. To daje skalę.

O wieżowce w Warszawie rozbija się rocznie 500 słonek. Piszemy petycje do prezydenta Trzaskowskiego o zrównanie tych budynków z ziemią?

Problemem ptaków są inwazyjne gatunki obce, zmiany w rolnictwie, uprawy monokulturowe. A teraz ich wrogiem numer jeden jest szop pracz.

Niemcy do niego strzelają.

My też. Szop niszczy lęgi, zabija ptaki i roznosi pasożyta, glistę szopią. W USA 100 dzieci umiera rocznie z tego powodu, a jaja tej glisty już znaleziono w piaskownicach w zachodniej Polsce. Mamy z tym poważny problem.

Słyszał pan o polowaniu na ptaki na jeziorze Miedwie w Zachodniopomorskiem? "Wyborcza" opisała, jak Włosi zapłacili sobie za możliwość strzelania do ptaków.

Spodziewam się tam wielu manipulacji. Są jakieś zdjęcia, ale brak pewności, skąd. Skąd mam wiedzieć, że to zdjęcia z Polski, a nie z Włoch, gdzie można strzelać do pewnych gatunków?

Mnie się polowania dewizowe [komercyjne polowanie zbiorowe – przyp. red.] nie podobają. A dlaczego się odbywają? Bo koła łowieckie są odpowiedzialne za szkody łowieckie, muszą wypłacać odszkodowania rolnikom. I nie zawsze da się to zbilansować składkami do koła i pieniędzmi ze sprzedaży tuszy. Trzeba szukać innej drogi.

Według "Wyborczej" takie polowania to 1,7 tys. euro od osoby. Dziennikarz pokazał zdjęcia z tego polowania dr. hab. Dominikowi Marchowskiemu, ornitologowi z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN. Obok gatunków łownych zobaczył świstuny, cyranki i krakwy - gatunki pod ścisłą ochroną, do których strzelanie jest zabronione.

Do rozróżnienia gatunków ze zdjęć trzeba biegłego. Jeśli to prawda, sprawa powinna być wyjaśniona przez prokuraturę.

A myśliwy jest w stanie stwierdzić czy przelatujący ptak jest łowny, czy pod ochroną?

Wracamy do pierwszego pytania. Jeśli nie mamy rozpoznanego celu, odpuszczamy strzał. Przy dobrej pogodzie myśliwy jest w stanie dokładnie określić przelatujący gatunek.

HULASZCZE ŻYCIE ŚW. HUBERTA

Panie prezesie, czasy się zmieniają...

...a łowiectwo było, jest i będzie. Czy się to komuś podoba, czy nie, bo tak funkcjonuje świat.

Można powiedzieć, może i złośliwie, że to świat XVI-wieczny.

To ja pójdę do przodu. Szwajcaria - zachodnie społeczeństwo, cywilizacja, rozwój. W kantonie Genewa uznano, że nie prowadzą gospodarki łowieckiej i zostawiają sprawy zawodowcom. Po trzech latach wrócono do gospodarki łowieckiej. Ta niby profesjonalna służba okazała się niewydolna, a straty w rolnictwie były coraz większe.

Przeprowadźmy prawdziwą kampanię edukacyjną w tym zakresie i zdecydujmy o przyszłości łowiectwa w Polsce.

Nie wiem, jak miałaby wyglądać edukacja społeczeństwa, żeby przekonać je do strzelania do ptaków.

Jestem w stanie zrozumieć rolę łowiectwa we współczesnej produkcji rolnej, ale dlaczego ofiarami myśliwych mają padać słonki, o których pan wspomniał? Przecież żadnych szkód nie niosą.

Nie niosą, ale mają walor kulinarny. Rosół ze słonki jest pyszny. To, że ktoś woli rosół z zarżniętego kurczaka niż z upolowanej słonki, to nie jest problem polskiego łowiectwa.

Patronem myśliwych jest św. Hubert. Pewnie zna pan jego historię. Ja byłem zaskoczony, gdy przeczytałem, że święty od myśliwych sam przestał być myśliwym.

Oczywiście, że znam. Prowadził rozwiązły, hulaszczy tryb życia.

Był zapalonym myśliwym i pewnego dnia ukazał mu się jeleń ze świetlistym krzyżem między tykami poroża. Wtedy nawrócił się na chrześcijaństwo, ale z myślistwa nie zrezygnował. I znów po czasie ukazał mu się jeleń, który zagroził wiecznym potępieniem, gdy nie zmieni swojego stylu życia.

I to jest nauka dla wszystkich, że nie można prowadzić hulaszczego trybu życia i we wszystkim należy zachować umiar.

Zostanę rzecznikiem tych małych słonek i spytam w ich imieniu. Może w ramach tego umiaru zrezygnujecie ze strzelania w nich?

Przypomnę. 200 słonek w Polsce, 2 miliony we Francji. O czy my rozmawiamy? To są argumenty aktywistów, którzy chcą ochrony ptaków na jakimś małym obszarze, kiedy w rzeczywistości, ochrona miałaby jakikolwiek sens, gdyby obejmowała obszar od Uralu do Atlasu. Inaczej, to nie da nic. Zejdźmy na ziemię.

Nie bądźmy hipokrytami i szukajmy sposobów na rozwiązanie prawdziwych problemów. Jako społeczeństwo Zachodu jemy za dużo mięsa, marnujemy za dużo żywności. To jest problem przemysłowej hodowli zwierząt. Jeśli ja ustrzelę dzika, to jestem w stanie wykorzystać go w całości.

LEW ZLATANA IBRAHIMOVICIA

Po co myśliwi chwalą się trofeami? Po co te zdjęcia dumnych myśliwych nad truchłem jelenia?

Nie wiem. Wydałem oficjalny komentarz, bo jest to dla mnie niezrozumiałe zachowanie. Jakkolwiek to brzmi, polowanie jest doniosłym momentem. Obieramy życie zwierzęciu po to, by je pożytkować. Obowiązują nas zasady selekcji, nie strzelamy do pierwszego napotkanego jelenia czy dzika. Jeśli na którymś polowaniu uda nam się wypracować warunki do oddania strzału, to należy temu zwierzęciu oddać odpowiedni szacunek. Ostatni kęs, pieczęć, złom, chwila ciszy. Robienie zdjęć, a niektóre są wręcz przerażające, jest zbędne.

Jest ich mnóstwo.

Niestety, muszę się zgodzić.

To może coś jest nie tak z częścią myśliwych i zarzuty o chorej przyjemności z zabijania nie są chybione.

Myślę, że to jest jednak temat na rozmowę o mediach społecznościowych, a nie myśliwych.

Pamięta pan swój pierwszy strzał do zwierzęcia? Jakie to emocje?

Pamiętam. Mieszanina różnych emocji przepleciona z poczuciem odpowiedzialności za strzał. Mnóstwo adrenaliny.

Czy pan zabiłby każde zwierzę, którego zabicie nie jest zakazane?

Nie. To musiałoby mieć zawsze jakieś uzasadnienie.

Dla trofeum?

Trofeum jest przy okazji.

Szwedzkie media opisały, że kilka lat temu Zlatan Ibrahimović zabił w Afryce lwa i nielegalnie przywiózł trofeum do Europy.

Przepisy różnią się w zależności od kraju, ale jedno jest pewne, że legalnie dokonał odstrzału.

W krajach afrykańskich też prowadzona jest gospodarka łowiecka. Z jednym wyjątkiem i to tymczasowym. Kenia odeszła od gospodarki łowieckiej i w ciągu kilku lat populacja wielu gatunków spadła o 80 proc. Dlaczego? Myśliwi dbają o gospodarkę, dbają, by populacja zwierzyny była na rozsądnym poziomie. Jeśli tego nie ma, to w moment pojawiają się kłusownicy. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że w Polsce zakazujemy polowań. Rolnicy szybko zaczęliby narzekać na wysokie szkody i część z nich mogłaby szukać innych rozwiązań.

Nie wkurza to jednak pana, że bogaty Europejczyk może sobie polecieć do Afryki i ot tak, zastrzelić lwa?

Wiem, że pieniądze, które on wydał na zwierzę, które i tak miało być odstrzelone, zostają tam na miejscu i są pożytkowane na ochronę przyrody. Jeśli jedzie się do Afryki i strzela się do słonia czy antylopy, to strzelec ma prawo do trofeum, ale całe mięso zostaje i jest rozdawane po wioskach.

Zastanawiam się, czy ten jeleń z krzyżem, gdyby raz jeszcze przemówił do myśliwych, to nie powiedziałby do was: przesadzacie. Macie robotę do wykonania? Okej, ale nie bawcie się w strzelanie dla trofeów.

To są zwierzęta objęte gospodarką łowiecką i muszą być odstrzelone. Trofeum to skutek, a nie przyczyna polowania.

Myśliwy ma piękną broń, strój galowy, złote kordelasy, misję, etos, tradycję i górnolotne słowa na ustach. A teraz stał się memem, groteskową postacią, dla której wszystko, co się rusza to dzik. Nie boli to pana?

W internecie chyba każdej grupie społecznej się dostaje. Boli natomiast manipulacja, kłamstwa, konfabulacja środowisk aktywistycznych, które doskonale rozumieją, jak to wszystko działa, ale chcą mieć z tego pajdę dla siebie.

Kierownictwo resortu klimatu i środowiska prowadzi nieodpowiedzialną politykę opartą na emocjach, a nie faktach. Nie będziemy się poddawać prymitywnemu szantażowi.

A postulaty aktywistów bywają oderwane od rzeczywistości. Na jednym ze spotkań w ministerstwie jeden z nich zaproponował, by na pięć lat zakazać łowiectwa i zobaczymy, co się stanie. Obecny na spotkaniu wiceminister rolnictwa prawie z krzesła spadł.

Paweł Figurski jest dziennikarzem Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
marcin możdżonekpolowaniemyśliwi
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2587)