PublicystykaMarcin Makowski: Wygrywać też trzeba umieć. PiS i syndrom "jednego mostu za daleko"

Marcin Makowski: Wygrywać też trzeba umieć. PiS i syndrom "jednego mostu za daleko"

Wygrywać też trzeba umieć. O tej starej prawdzie, właśnie wtedy, gdy Polska mogłaby spijać śmietankę po udanej wizycie Donalda Trumpa, zapomniano najwidoczniej na Nowogrodzkiej. Kongres PiS w Przysusze miał zamykać fronty i skupić uwagę wyborców na sukcesach gospodarczych, ale z nowym podatkiem paliwowym - to się raczej nie uda.

Marcin Makowski: Wygrywać też trzeba umieć. PiS i syndrom "jednego mostu za daleko"
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Marcin Makowski

12.07.2017 | aktual.: 12.07.2017 17:32

Nie wiem jaki geniusz podpowiedział Prawu i Sprawiedliwości przepychanie kolanem dodatkowego opodatkowania paliwa, ale musiał być to geniusz zła. Partia, która wygrała wybory m.in. z hasłem o niepodwyższaniu podatków i stwierdzeniem, że ”wystarczy nie kraść”, aby pieniądze się znalazły - w momencie, w którym miliony Polaków wsiadają w swoje samochody jadąc na wakacje - właśnie tym akcentem zamyka prace Sejmu przed przerwą dla posłów. Bez żadnej osłony medialnej, wytłumaczenia sensowności płacenia dodatkowych 25 groszy od litra paliwa - chwilę po zakończonej dyplomatycznym i potencjalnie militarno-energetycznym sukcesem wizycie prezydenta USA - postanowiono zrobić coś, co zdenerwuje wyborców znacznie bardziej, niż dziesięć Trybunałów Konstytucyjnych razem wziętych.

Wykazano się hipokryzją, z którą PiS miał walczyć (słynna konferencja Adama Hofmana i Jarosława Kaczyńskiego z kanistrem benzyny podzielonym na rozkład opodatkowania - tak szybko o niej zapomniano), oraz brakiem zaufania do obywateli. Przecież nikt nie uwierzy, że przy ogłaszanych zewsząd nadwyżkach budżetowych i sukcesach w uszczelnianiu podatków, nagle rząd musi sięgać do kieszeni kierowców. Pośrednio natomiast, do kieszeni każdego z nas, ponieważ jak powszechnie wiadomo - podwyżka cen paliwa działa jak efekt domina, który winduje ceny innych produktów. Logistyki nie da się oszukać i przerzucić odpowiedzialności za podwyżkę na stacje paliw, których marża i tak jest niewielka. Na czym oni mają zarabiać? Na hot dogach? To oczywiste, że ceny zostaną przerzucone na klienta.

To jest właśnie problem, który od pewnego czasu nawiedza Prawo i Sprawiedliwość. Obiektywnie sukcesy przecież są. Jest również wola wygaszania konfliktów i zapewnienia Polakom dostatniego i spokojnego życia. Równocześnie z marzeniem o stabilizacji walczy jednak silniejsza pokusa. ”Jeszcze jedna bitwa, i już będzie można odetchnąć”. ”Jeszcze te dwie kluczowe ustawy, i już będziemy mogli odpuścić”. ”Jeszcze musimy zreformować sądy, udemokratycznić Krajową Radę Sądowniczą, i skończy się ostatecznie epoka III RP”. Nie wiem, czy tak myślą politycy partii rządzącej, ale większość z nich zachowuje się, jakby tak było. Być może Jarosław Kaczyński mając w pamięci porażkę 2007 roku wyciągnął wniosek, że wtedy działano połowicznie, za mało stanowczo, natomiast Polskę trzeba zmienić systemowo i nie oglądać się wstecz. Trudno odmówić takiej strategii logiki, a tym bardziej politycznej skuteczności. Jest ona jednak tak silna, jak jej najsłabsze ogniwo - w tym przypadku syndrom ”jednego mostu za daleko”.

Owszem, 500+ daje poczucie stabilizacji i godności, Mieszkanie+ w przyszłości umożliwi znalezienie własnego lokum, ale po pierwsze nie wszyscy z tego skorzystają, po drugie, sposób w jaki wypracowuje się owe benefity społeczne nie jest bez znaczenia. Podsycana przez opozycję, a pielęgnowana przez rząd wojna wszystkich ze wszystkimi ma zaletę trzymania twardego elektoratu w ciągłej mobilizacji, ale równocześnie testuje wytrzymałość reszty wyborców, gotowych pójść gdziekolwiek wydaje się normalnie. Stąd nieustannie wysokie poparcie dla ruchu Kukiz’15, który po prostu sobie trwa, i niektórym sam ten fakt wystarczy. Drogi PiS-ie, opozycja jest dzisiaj w rozsypce, ale już była jedna partia, która nie miała z kim przegrać, a przegrała. Dwa lata do wyborów to kawał czasu - zaprzepaścić realne sukcesy, potykając się o własne sznurówki i niekonsekwencje - to dopiero byłaby katastrofa.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Zobacz także
Komentarze (0)