Marcin Makowski: Trump i Duda ostro o mediach. Mocny przekaz antyestablishmentowy z Warszawy
Pierwsze pytania na konferencji prasowej Trump-Duda było podsumowaniem naszych czasów w pigułce. Z jednej strony energetyka i Korea Północna, która szykuje arsenał nuklearny, z drugiej gif, w którym prezydent USA boksuje się człowiekiem z logotypem CNN zamiast twarzy. Problemy z fake newsami i mediami na krajowym podwórku podkreślił również Andrzej Duda. Antyestablishmentowy sygnał wysłany z Warszawy nie mógł być silniejszy.
06.07.2017 | aktual.: 06.07.2017 14:30
Można było przewidzieć, że dziennikarze na konferencji prasowej prezydentów Donalda Trumpa oraz Andrzeja Dudy będą pytać głównie o sprawy ważne dla swoich państw, niekoniecznie o ideę Trójmorza. Cóż, lepsza koszula bliższa ciału - o czym wiedzieli przedstawiciele szczególnie mediów z USA. Comey, śledztwo w sprawie powiązań kampanii wyborczej z Rosją, bezpieczeństwo w kontekście zbrojeń Korei Północnej - te wątki przewijały się i wybrzmiały, ale przyćmiła je inna kwestia. Media. Po słynnym już tweecie, w którym Donald Trump powala na gali wrestlingu człowieka z logotypem CNN zamiast twarzy, amerykańscy dziennikarze po raz pierwszy mieli okazję zapytać o jego wydźwięk osobiście. Odpowiedź Trumpa brzmiała bez zaskoczeń, czyli w duchu, do którego zdążył już wszystkich przyzwyczaić. Oglądałem ją jednak na żywo właśnie w telewizji CNN i muszę przyznać, że był to spektakl dosyć surrealistyczny.
Jeszcze rok temu podobna sytuacja była po prostu nie do wyobrażenia, tymczasem prezydent światowego mocarstwo po prostu zbeształ w Warszawie największe amerykańskie medium, uznając je za dystrybutora fake newsów. Tym samym Donald Trump odwołał się do głośnego w USA, ale przemilczanego w Polsce skandalu, który sprowokował go do przemianowania CNN na FNN - czyli ”Fraud News Network”. Mowa o śledztwie dziennikarskim organizacji pozarządowej ”Project Veritas” zarządzanej przez Jamesa O’Keefe’a, w którym za pomocą nagrań z ukrytej kamery udowodniono, że wydawcy CNN sztucznie promują temat powiązania Trumpa z Rosją, ponieważ podnosi on słupki oglądalności. W rzeczywistości to ”dęta afera”, ale działa jak polityczna broń masowego rażenia i nawet po krótkim omówieniu negatywnych konsekwencji próby wycofania się Ameryki z klimatycznych porozumień paryskich, szefowie telewizji nalegali na szybki powrót do "wątku rosyjskiego”. Zachęcam wszystkich do odszukania tych nagrań - dopiero one pozwolą zrozumieć to, co wydarzyło się w Warszawie we właściwym kontekście.
Tyle jeśli chodzi o tło wydarzeń, ponieważ słowa wypowiedziane już na miejscu były znacznie bardziej bezpośrednie i mocne. Trump wprost oskarżał część amerykańskich mediów o szkodzenie jego prezydenturze, świadome posługiwanie się kłamstwami a mówiąc o słynnym gifie stwierdził, że CNN po prostu ”potraktowało sprawę zbyt serio”. Co ciekawe dziennikarka z USA o to samo zagadnienie zapytała również Andrzeja Dudę w kontekście wolności mediów w Polsce. Prezydent po wymienieniu porozumiewawczych spojrzeń z Trumpem mówił właściwie tym samym językiem, podając przykłady łamania wolności słowa za poprzednich rządów w kontekście afery taśmowej i tygodnika ”Wprost” oraz przemilczenia przez prywatne telewizje niektórych jego wizyt zagranicznych, jak choćby spotkania z prezydent Chorwacji - ważnego w kontekście konstruowania szczytu Trójmorza. Czy obaj prezydenci mogli powiedzieć to, co powiedzieli? Z całą pewnością - narracja przedstawiająca USA i Polskę, która wcześniej były oazami wolności słowa a nagle stały się ich grabarzami, jest zdecydowanie przesadzona, stąd stanowcza reakcja Dudy i Trumpa.
Zawsze można jednak zapytać, na ile warto roztrząsać tego typu zagadnienia w detalach, gdy słucha o nich cały świat? Czy nie lepiej, zamiast wchodzić w szczegóły, odpowiedzieć ogólnie i dyplomatycznie? Obaj prezydenci wybrali jednak wariant szczegółowy i wydaje się, że zrobili to świadomie. W rzeczywistości ich wypowiedzi nie były przecież skierowane do ”świata”, ale do własnych narodów w kontekście bieżącej polityki. Tym samym wpisały się one w jej współczesną dynamikę, którą Donald Trump określił jako ”modern day presidential”. Social media są tak samo ważne jak media tradycyjne, pomiędzy płynącymi z nich narracji trwa wojna, stronami stają się głowy państw oraz widzowie, lokalne miesza się z międzynarodowym a sprawy ważne, z błahymi. Wszystko wskazuje, że tak już chyba zostanie. Kto z tego starcia wyjdzie z tarczą i czy ktokolwiek w ogóle może wyjść - to już zupełnie inne pytanie. I to za więcej, niż milion dolarów.
Marcin Makowski dla WP Opinie