Marcin Makowski: Do jasnej cholery, ”Korona Królów” to tylko telenowela. Nie róbmy z jej oceny testu na polskość
Jeśli czegoś instynktownie wręcz nie znoszę, są to skrajności w sposobie argumentacji. A właśnie z tym mamy do czynienia w czasie gorącej dyskusji, która rozgorzała po premierze pierwszych odcinków ”Korony Królów”.
Dawno nie przetoczyła się przez polską prawicę tak ostra debata, jak po premierze pierwszych odcinków ”Korony Królów”. I dawno nie była to debata równie głupia, gdzie z oceny walorów estetycznych i gry aktorskiej telenoweli, niektórzy czynili papierek lakmusowy patriotyzmu. Jakby nowa produkcja TVP mogła tylko krzepić serca, albo irytować niemiecką V kolumnę. Tertium non datur. A jeśli powiesz, że kostiumy za czyste i dialogi za drętwe, to jesteś ”przedstawicielem elit”, który ”milczał, gdy w telewizji grano ’Nasze matki, nasi ojcowie’”.
Korona skrajności
Właściwie od początku dyskusja ta prowadzona była pod dyktando głosów skrajnych. Totalnej krytyki telenoweli w każdym aspekcie - od dekoracji po grę aktorską, oraz totalnej afirmacji jej patriotycznej misji, ludowej estetyki czy walorów historycznych. ”Niebywały hejt na "Koronę królów" pokazuje, że pokłady pedagogiki wstydu są u nas nieprzebrane. To już głęboko zakodowane odruchy, wręcz instynkty. Także na prawicy” - pisał Jacek Karnowski. Z kolei jego brat, Michał, twierdził we wpolityce.pl, że telenowelę krytykują jedynie ”rechociarze” i ”netfliksowi smakosze”, którzy komentarze mieli napisane już wcześniej, tylko po to, aby roztrwonić ”pozytywistyczny” trud ekipy TVP.
”To naprawdę są zagrywki z ’Gazety Wyborczej’ rodem” - odpowiadał mu Łukasz Warzecha z ”Do Rzeczy”. Również na Twitterze do dyskusji włączył się Jakub Szymczuk, wcześniej fotograf ”Gościa Niedzielnego”, dzisiaj pracujący w Kancelarii Prezydenta. "Oglądałem pierwszy odcinek, jest obiektywnie słaby, kostiumy, charakteryzacja, montaż... Za takie seriale nie powinno się zabierać bez odpowiedniego budżetu, półśrodki zawsze będą śmieszne…” - napisał, czym razem z Warzechą wywołał błyskawiczną kontrę Michała Karnowskiego. "Jakoś mnie Wasze opinie nie dziwią. Każdemu, kto tworzy coś samodzielnie, wbijecie szpilę” - odparł dziennikarz.
Krytykujesz? Jesteś z elit
I właśnie w tym tonie dyskusja toczy się od kilku dni. Wystarczy znaleźć jakikolwiek błąd logiczny, wytknąć braki produkcyjne, aby błyskawicznie zbiegła się grupa ludowych krytyków filmowych, którzy zaatakują komentarzami w stylu: ”trzem milionom Polaków się to podoba, a więc zamknij mordę”. W ten sposób oberwało rykoszetem pokaźne grono konserwatywnych publicystów, dziennikarzy i działaczy społecznych, którzy nawet nie tyle potępiali ”Koronę” w czambuł, ale właśnie… ośmielili się mieć wątpliwości.
Niestety rewolucje kulturalne nie znoszą malkontentów, nawet (a może przede wszystkim), gdy wywodzą się oni z tego samego środowiska. ”'Korona królów’ nie spodobała się przedstawicielom elit, którzy nie szczędzą cierpkich słów. Co ciekawe, ci którzy dzisiaj krytykują serial, milczeli, kiedy w telewizji publicznej promowano antypolską narrację historyczną” - stwierdziła Danuta Holecka w ”Wiadomościach”. ”Myślę, że dostarczyliśmy zajęcia wielu osobom w Nowy Rok, bo nie mogły spokojnie leczyć kaca po sylwestrze, tylko biedacy musieli oglądać tę beznadziejną telenowelę i potem szybko coś o tym napisać. Myślę, że wszyscy hejterzy i krytycy nie zdają sobie sprawy z tego, że napędzają zainteresowanie tą produkcją” – powiedziała scenarzystka serialu Ilona Łepkowska w ”Wirtualnych Mediach”.
Żadna telenowela nie jest tego warta
Czy naprawdę jesteśmy skazani na ten poziom debaty, a ocena jakiejś telenoweli ma być podstawą, do zaliczenia w poczet patriotów? Litości, ochłońmy trochę i nabierzmy dystansu. ”Korona Królów” nie jest ani tak zła, jak twierdzą jej zagorzali przeciwnicy, ani tym bardziej tak dobra, jakby chcieli ją widzieć apologeci. Jej popularność wynika raczej z pompowania atmosfery odpowiedzi na tureckie ”Wspaniałe stulecie” i braku konkurencji na rynku telewizyjnym. Niemniej cieszę się, że powstała, choćby z tego względu, że wywołała autentyczne zainteresowanie społeczne początkami państwa polskiego, piastami i przeszłością naszego kraju. Pytanie tylko, czy ze względu na zalety merytoryczne produkcji (w co wątpię), czy jako efekt uboczny burzy medialnej. Jaka nie byłaby przyczyna tego stanu rzeczy, efekt może cieszyć.
W przygnębienie wpędza jednak stopień zaślepienia niektórych, inteligentnych przecież, publicystów. Dobrze pamiętam akcję środowisk lewicowo-liberalnych, która zamiast promować czytelnictwo, de facto je ośmieszyła. ”Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka” - głosiło hasło kampanii. W tej chwili wygląda, jakby część prawicy wpadła w podobne sidła. ”Nie oglądasz ”Korony Królów”, nie idę z tobą do łóżka”. Dajmy ludziom oceniać, dyskutować, krytykować i nie róbmy z tego faktu wyznacznika polskości. Niech to będzie nasz złoty środek.
Marcin Makowski dla WP Opinie