Marcin Makowski: Ciąża z nieznajomym? Kolejna odsłona medialnej zabawy w przekraczanie granic
Historia telewizji zna wiele durnych, albo po prostu silących się na skandal programów rozrywkowych. Nie tak dawno temu w Holandii dwóch prezenterów w show pt. "Króliki doświadczalne”, zjadło na wizji fragment własnego… tyłka. Pół biedy, jeśli szkodzą tylko sobie. Niestety w Danii postanowiono pójść o krok dalej. Oto przed państwem ”Ciąża z nieznajomym”, w której dziecko będzie nagrodą dla pani, życzącej sobie idealnego partnera do zapłodnienia. Ale już nie męża. To odpowiedź na ”tradycyjny model rodziny”.
Powiedzieć, że współczesne media nieustannie balansują na granicy dobrego smaku - niejednokrotnie dobrowolnie ją przekraczając - to eufemizm. Twarde wymogi rynku, nieustanna konkurencja i walka o uwagę widza w epoce multiscreeningu, to chleb powszedni i punkt wyjścia producentów na całym świecie. Stąd raz po raz ktoś podejmuje decyzję, aby metodą prób i błędów wybadać co jeszcze ludzi dzisiaj poruszy. Co sprawi, że przełączą na naszą, a nie inną z kilkuset telewizji, którą serwuje ich kablówka? Co przyciągnie reklamodawców, których bardziej od serwowanej treści, interesują słupki oglądalności?
Wszystkie oczy na mnie
Tak narodziły się produkcje typu reality-show, które naruszyły tabu prywatności. Kto pamięta jeszcze, jakie ogólnopolskie podekscytowanie wywołała scena kąpieli topless pod prysznicem w pierwszej edycji ”Big Brothera”? A później, jakim skandalem okazał się seks Frytki w jacuzzi? Dzisiaj na wieść o tym, że ktoś rozebrał się przed kamerą, można co najwyżej wzruszyć ramionami. Wystarczy obejrzeć te czy inne ”Warsaw Shore”, żeby wiedzieć o czym mówię. Imprezowanie, nagość i wulgarność to jednak podniety, które po zdjęciu z nich odium zakazanego owocu, w za dużych dawkach po prostu nudzą.
Dlatego właśnie telewizja poszła dalej, obiecując przełamanie kolejnego tabu, czyli granicy dzielącej prawdziwe życie od świata masek, które zakładamy w przestrzeni medialnej. Nadeszła era przedziwnych ”eksperymentów społecznych”. W Holandii w 2011 roku dwóch prowadzących przy świecach zjadło kawałek swojego brzucha oraz tyłka. Ponoć smakował jak kurczak. Tylko ile można jeść cudze pośladki? To jednorazowy wyskok, który poza chwilowym i niezdrowym zainteresowaniem widzów, na dłuższą metę wywołuje raczej obrzydzenie, niż trwałą oglądalność.
Ślub dla zabawy
I tutaj na scenę wkracza duńska telewizja Kanal 4, która jednocześnie przekracza tabu intymności, obyczajności i realnego życia. Powstaje ”Ślub od pierwszego wejrzenia”, który łączy w pary dwoje nieznajomych, który po raz pierwszy poznają swoich partnerów… na ślubnym kobiercu. Wszystko z pseudonaukową otoczką swatania przez antropologów, seksuologów i psychologów, którzy w ciemno mają dobrać ”idealnego małżonka”. Program sprzedany został w międzyczasie do Australii, USA, Niemczech, Francji, Belgii czy Holandii. W dwóch pierwszych krajach z 21 par, które do tej pory wystąpiły w kolejnych sezonach "Ślubu”, nie rozstały się… cztery. Tak, to 81 proc. skala rozwodów - wyższa o ponad 10 punktów od najwyższej statystyki na świecie, która występuje w Belgii. W Polsce po pierwszej edycji rozwiedli się wszyscy, przy okazji przechodząc traumy i publicznie upokorzenia.
Tego było jednak za mało, ponieważ to samo medium zamierza już nie tylko aranżować katastrofalnie nieudane małżeństwa, ale również dobierać w ciemno osoby, które zajdą ze sobą w ciążę. Dokładnie taki tytuł nosi ”widowisko” zaprezentowane niedawno na targach w Cannes - "W ciąży z nieznajomym”. Podobno spotkało się z bardzo dużym zainteresowaniem zagranicznych stacji, które już myślą o wykupieniu licencji. Jak przekonują twórcy, ów ”eksperyment społeczny” przeznaczony jest dla kobiet, które chcą mieć dziecko, ale nie szukają stałego partnera.
Ciąża przed kamerami
Specjalnie dla nich, w oparciu o deklarowane preferencje, grono ekspertów dopasuje idealnego - nie wiem nawet, jak to nazwać - prokreatora? Mężczyzna będzie musiał być zdrowy, silny, przystojny i inteligentny. Co istotne, nie może się zakochać, nie może wkroczyć do życia kobiety, jeśli ta sobie tego nie zażyczy. Ma po prostu zrobić swoje i nieco pomóc w wychowaniu potomka, ale nic więcej. Duńczycy chcą w ten sposób odejść od tradycyjnego modelu rodziny, w którym dziecko musi być wychowywane przez matkę i ojca w jednym domu.
Deklarują to zupełnie otwarcie. Taki jest ich cel - podważenie konserwatywnego mitu, że rodzina to jakaś staroświecka mamusia i tatuś. - To co zdecydowanie interesujące to fakt, że ewentualny udział w tym eksperymencie telewizyjnym, będzie miał konsekwencje dla jego uczestników na całe życie. To otwiera bardzo kontrowersyjną dyskusję o granicach telewizji. Z pewnością jego realizacja wzbudzi ogromne emocje - powiedział "Wirtualnym Mediom" Grzegorz Piekarski, producent i prezes Golden Media Polska, uczestniczący w targach w Cannes.
Zostawcie dzieci w spokoju
Rozumiecie państwo? Ciąża z obcym facetem, dziecko jako zachcianka i dopełnienie własnych ambicji, wystawianie tego wszystkiego na żer mediów, robienie z macierzyństwa eventu, który ma zakwestionować role społeczne? ”To zdecydowanie interesujące”. I te ”konsekwencje na całe życie”. Jakie sexy! Były już streamy na żywo z aborcji, teraz pobawimy się życiem dziecka. A jak tatuś nagle stwierdzi, że jednak chce być ojcem? Że chce mieć prawa do spotykania się ze swoim potomkiem i pójdzie do sądu? Jak mamusia wytłumaczy dziecku po latach, dlaczego wychowuje je sama? ”Wiesz córeczko, co ja ci będę tłumaczyć. Masz tutaj link do YouTube’a, zobacz sobie ile miałaś szczęścia. Twój tatuś jest wyjątkowy, wygrał casting na twoje poczęcie. Ale później musiał odejść”. Czy dziecko w ogóle dowie się, kto jest jego ojcem? Będzie miało do tego prawo, czy również o tym zadecyduje telewizja? Ciekawe co na to Konwencja Praw Dziecka.
Nie jestem obyczajowym purytaninem, generalnie nie przeszkadza mi, jeśli ktoś bawi się swoim życiem, tak długo, jak nie narusza to wolności i godności drugiego człowieka. W tym przypadku właśnie ta granica - której przekraczać się nie powinno - została przekroczona. Chcecie konsumować pośladki, uprawiać seks przed kamerami, brać ślub dla zabawy? Droga wolna. Ale dzieci zostawcie od tego z daleka.
Marcin Makowski dla WP Opinie