"Mamy dobrą informację". Admirał z NATO mówi o Królewcu
Królewiec i przesmyk suwalski stanowią cały czas poważne wyzwanie dla NATO i obrony wschodniej flanki Sojuszu. - Jesteśmy na to gotowi i mamy związaną z tym dobrą informację - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską admirał Rob Bauer, szef komitetu wojskowego NATO.
14.10.2023 | aktual.: 14.10.2023 10:18
Wojna w Ukrainie wymusiła na NATO zmiany dotychczasowego podejścia do Rosji i dostosowania Sojuszu do nowych realiów. Decyzja o wprowadzeniu w życie nowych planów obronnych zapadła na ostatnim szczycie NATO w Wilnie, który trwał od 11 do 12 lipca 2023. Tym samym NATO skupia się ponownie na obronie kolektywnej i odstraszaniu, w odróżnieniu od ukierunkowania na operacje reagowania kryzysowego prowadzone w pierwszej części XXI wieku. W tym celu NATO dokonało przeglądu swojego planowania obronnego.
Przyjęcie tych planów to jednak proces, który wymaga od krajów sojuszniczych dostosowania i wielopoziomowego przygotowania. O zmianach, wnioskach i głównych wyzwaniach związanych z realizacją planu Wirtualna Polska rozmawia z admirałem Robem Bauerem, szefem komitetu wojskowego NATO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Waleński, Wirtualna Polska: Wojna w Ukrainie wymusiła zmiany w NATO. Decyzje na politycznym szczeblu to jedno, ale jak to wygląda od strony praktycznej?
Admirał Rob Bauer, szef komitetu wojskowego NATO: To, co zostało zatwierdzone w Wilnie przez przywódców politycznych, czyli plany regionalne, to duża zmiana dla NATO. To militarne plany, które opisują, co musimy zrobić w celu odstraszania i obrony.
Do tego potrzebujemy określonych sił w pięciu domenach: na morzu, lądzie, w powietrzu, cyberprzestrzeni i kosmosie. Wymaga to oczywiście odpowiedniego wsparcia logistyki, przemysłu, zasobów ludzkich i intensyfikacji ćwiczeń. Całego dużego zaplecza.
A jak wygląda wdrażanie tych zmian? Czy one już zachodzą?
Liderzy zatwierdzili plany, ale nie oznacza to, że choć w Wilnie dali zielone światło, od razu wszystko dokona się jak za pstryknięciem palca. Pamiętajmy, że decyzje zapadły w lipcu, czyli naprawdę niedawno. To dopiero punkt wyjścia. Nierealistycznym byłoby więc stwierdzić, że wszystko jest załatwione.
Na szczęście nie startujemy od zera. Poprzednie założenia muszą zostać dostosowane i przekształcone do nowych realiów odpowiadających na zagrożenia z dwóch kierunków - z Rosji i organizacji terrorystycznych.
I choć finansowanie zmian jest coraz mniejszym problemem, to trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - nie wszystko załatwimy wyłącznie pieniędzmi.
Jeśli nie pieniądze są problemem, to co nim jest?
Największym wyzwaniem jest kapitał ludzki, który trzeba znaleźć do realizacji nowych zadań. W jednych krajach udaje się to lepiej, w innych gorzej. Jednak jeśli masz problemy kadrowe, a nie możesz znaleźć dobrowolnych chętnych - jak przy armii zawodowej - to musisz rozważyć inne rozwiązania. Mam na myśli pobór, mobilizację czy rezerwę - lub jakąś kombinację tych rozwiązań. Niekoniecznie jednak trzeba brać wszystkich w kamasze.
Tutaj przykładem mogą być Skandynawowie, szczególnie Finowie, którzy robią to w mądry sposób. Ich system opiera się wprawdzie o pobór, ale mają skuteczny system szkolenia i wykorzystywania rezerw m.in. młodzi ludzie są szkoleni w różnych specjalizacjach. Dzięki czemu są efektywni w konkretnych dziedzinach. Wszystko to wymaga jednak transformacji z miejsca, gdzie jesteśmy, do miejsca, gdzie musimy być.
Wobec tego czeka nas jeszcze długa droga?
Gdy mówimy o wykonywalności, to trzeba pamiętać, że w projekt zaangażowanych jest 31 krajów i ich potencjał militarny. Dlatego, choćby ze względu na ich odmienną specyfikę, nie stoimy przed krótkoterminową zmianą.
Jeśli myśli pan, że będzie to trwało rok czy dwa lata, to jest pan w błędzie. To potrwa latami. Bo tyle trwa np. wyszkolenie oficera czy personelu. Przystosowanie przemysłu - to samo.
Podkreślę jeszcze raz, że nie startujemy z "poziomu 0". Musimy po prostu wejść na wyższy poziom. To maraton, nie sprint. To kompleksowy projekt, w który angażujemy ludzi, materiały, pieniądze, transformacje i informację.
Czy to wejście na wyższy poziom uwzględnia lekcję wyciągniętą z Ukrainy?
Wykorzystujemy to, czego nauczyliśmy się już w Afganistanie, Iraku, Syrii i na Bałkanach i oczywiście - choć tej lekcji nikt przecież nie chciał - w Ukrainie.
To jednak nie jest wojna NATO. Nie możemy także przełożyć 1 do 1 sytuacji z Ukrainy. Sytuacja Ukraińców różni się od tej, w której znajduje się Sojusz. Przede wszystkim Kijów nie ma środków do panowania w powietrzu, więc ukraińskie wojska nie są w stanie walczyć pod parasolem swoich sił powietrznych. Walka, którą Ukraińcy toczą podczas kontrofensywy, jest zoptymalizowana do zdolności, którymi dysponują.
Siły Sojuszu są wielokrotnie potężniejsze.
Mamy inny potencjał jako Sojusz, więc to musiałoby wyglądać inaczej. Tak samo wojna dronów, jak korzystać z nich w mądry sposób i jak się mądrze przed nimi bronić. To co jest bronią, którą możesz wykorzystać, jest też potencjalnym zagrożeniem. Kolejna lekcja to zasięg.
Co jeszcze?
Morale. Ukraińcy toczą bój o życie i to się przekłada na ich walkę. Żołnierz, który wie dlaczego, po co i o co walczy, jest zdecydowanie lepszy od takiego, który nie ma zielonego pojęcia, dlaczego siedzi właśnie w okopie: "Robię, co muszę, ale nie mam absolutnie motywacji".
To jest jeden z wniosków, które wyciągamy. Wiemy już jak będzie wyglądać wojna przyszłości. To będzie "czysta wojna". Ona będzie opierać się na dronach, sztucznej inteligencji i wywiadzie.
Wojna w Ukrainie to ciekawa kombinacja wojny XX wieku z wojną przyszłości XXI wieku. Drony, cyber-wojna, okopy, artyleria to wszystko się tam miesza. Czołgi i piechota są ciągle potrzebne.
Także to jest wyzwaniem, że musisz być przygotowany do toczenia i jednej, i drugiej wojny. Jeśli pozbyłbym się wszystkich czołgów, to miałbym problem, bo przeciwnik miałby jeszcze czołgi, nie tylko drony jak ja. Wojna to szachy z prawdziwymi ludźmi i rodzajami broni. To dwie nacje z ludźmi i planami. Jedni atakują, drudzy bronią. Są efekty, z których wyciąga się wnioski.
Putin zakładał, że wojna będzie błyskawiczna.
I się pomylił, bo mamy właśnie 20. miesiąc tej trzydniowej wojny. Rosjanie wyciągają swoje wnioski, Ukraińcy też. Płacą za to wysoką cenę. Wiele ludzi zginęło i zostało rannych. Okazało się, jak ważny jest system zastępowania ludzi, nie tylko sprzętu. Widać, że wojny nie toczy tylko wojsko. Toczy ją cały naród, kraj. I jedno jest pewne, bez logistyki nie da rady.
NATO jest gotowe na takie wyzwania?
Sojusz jest gotowy i z każdym dniem rozbudowuje zdolności niezbędne do wyegzekwowania zatwierdzonych planów. Wyciągamy wnioski operacyjne i taktyczne. Liczą się precyzja i zasięg np. możliwość wykonania głębokich uderzeń za liniami wroga.
Wojnę można toczyć na dwa sposoby. Albo czekasz na uderzenie i próbujesz strącić nadlatujące pociski, albo niszczysz potencjał wroga poprzez uderzenie np. w wyrzutnie.
My jesteśmy sojuszem obronnym, wobec czego nigdy nie wyprowadzimy pierwszego uderzenia. Musimy jednak być gotowi do obrony, kiedy nadleci pierwsza salwa i podejmiemy decyzję, że art. 5 zostaje uruchomiony i ruszamy z kontruderzeniem/kontrofensywą. O to chodzi w wojnie.
Wspomniał pan wcześniej o Skandynawach. Finlandia i Szwecja były wcześnie neutralne. Co się zmieniło i jak zmieniło to Sojusz?
Finlandia była gotowa do wojny, mimo że była neutralna. Tak samo Szwecja, która jest na to gotowa. Jeśli chcesz być neutralny, musisz być silny. Finowie wiedzieli, że Rosji nie można wierzyć, dlatego zdecydowali się dołączyć do NATO. Są dobrze przygotowani na wszelkie zagrożenie.
Wracając jeszcze do regionalnych planów. Duża uwaga skupia się na przesmyku suwalskim i Królewcu. NATO jest gotowe na obronę tego strategicznego regionu?
Regionalne plany, o których mówiłem, dzielą się teraz na trzy strefy: "Północ" - w której skład wchodzi Arktyka i region północnego Atlantyku, "Centrum" - region Morza Bałtyckiego i Europa Środkowa i "Południe" obejmujące region Morza Śródziemnego i Morza Czarnego.
Przesmyk Suwalski znajduje się w "Centrum". Plany obrony zakładają, że musimy bronić się zarówno przed uderzeniem z Królewca, jak i Białorusi. Jesteśmy na to gotowi i mamy związaną z tym dobrą informację - potencjał Rosjan w Królewcu jest znacznie słabszy niż był przed wojną w Ukrainie.
Rosjanie sami siebie osłabili, przerzucając jednostki do Ukrainy. Nasze plany były tworzone z uwzględnieniem jednostek znajdujących się tam przed 24 lutego 2022 roku. Rosjanie musieliby więc wzmocnić swój potencjał, żeby znów stać się większym zagrożeniem niż to, na co jesteśmy przygotowani.
Przewidujemy jednak, że Moskwa również będzie próbować wyciągnąć swoje wnioski z wojny. Jeśli dostrzeżemy to, że oni wdrażają pewne rozwiązania, będziemy gotowi odpowiedzieć i odpowiednio przystosujemy swoje plany.
Czytaj również: Sukces dywersantów Ukrainy. Odcięli dostawy na front