Mama Madzi: nie mogę ujawnić prawdy!
Błagam! Oddajcie naszą Magdunię! - apeluje zrozpaczona Katarzyna Waśniewska (22 l.), mama porwanej dziewczynki. Jej głos jest wołaniem o pomoc w odzyskaniu ukochanej córeczki. W czyich rękach spoczywa los Madzi? Pani Katarzyna w rozmowie z dziennikarzami Faktu mówi, że chwilę przed tragedią zdarzyło się coś ważnego.
27.01.2012 | aktual.: 03.02.2012 19:37
Zapytana o szczegóły natychmiast milknie. – Nie mogę o tym mówić, to tajemnica śledztwa – odpowiada bardzo wystraszona.
– Przeżywamy taki ból, że trudno go opisać słowami. Gdyby nie leki, nie byłabym w stanie nic zrobić, ale nie mogę siedzieć, gdy tylu ludzi nas wspiera w poszukiwaniach naszej córeczki. Ona jest silna, tyle przeszła. Mam nadzieję, że daje sobie radę – mówi kobieta ze łzami w oczach. – Intuicja matki mi podpowiadała, że coś jest nie tak. On szedł za mną. Dzwoniłam do męża i brata. Byłam z nimi w stałym kontakcie, wiedzieli, gdzie jestem. Ale to stało się tak nagle. Winą obarczam też siebie. Chciałam jak najszybciej dojść do domu moich rodziców, może straciłam czujność, bo byłam już tak blisko. Błagam osoby, które widziały, jak mnie zaatakowano, aby pomogły policji. Nie bójcie się, można o tym powiedzieć anonimowo. Życie mojego dziecka jest najważniejsze – mówi Katarzyna Waśniewska.
Ktoś śledził matkę
Pani Katarzyna (22 l.) wyszła z domu w sosnowieckiej dzielnicy Pogoń kilka minut po godz. 17. Szła z córeczką, która spała w wózku. Zmierzała do swoich rodziców, mieszkających w centrum miasta. Do pokonania miała ok. 3 km, nie jechała autobusem. Z ustaleń policji wynika, że szedł za nią wysoki mężczyzna. Dlatego wybrała drogę dłuższą, ale bezpieczniejszą. Od domu rodziców dzieliło ją 300 m, przechodziła przez most na rzece Przemszy. – Tam doszło do napaści. Możemy powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że kobieta została uderzona od tyłu w głowę. Nie miała wyraźnych ran, ale uderzenie zamortyzowało ubranie: czapka i kaptur. Straciła przytomność, w tym czasie mogło dojść do uprowadzenia jej dziecka – mówi prokurator Mirosław Miszuda (43 l.).
Byli tacy szczęśliwi!
Katarzyna i Bartłomiej (23 l.) to przykładne małżeństwo. – Znają się od dziecka. Należeli wtedy do Dzieci Maryi, potem po latach spotykali się w ruchach katolickich. Syn był ministrantem w kościele św. Tomasza, a Kasia służyła do mszy w klasztorze w Czeladzi. Ślub wzięli 17 kwietnia ub.r. Kasia miała zagrożoną ciążę, walczyła o dziecko. Madzia urodziła się jako wcześniak, z zatrzymaną akcją serca. Boże, dwa tygodnie spędziła w inkubatorze – opowiada Beata Cieślik, babcia Madzi.
– Ten mężczyzna szedł za moją żoną. Czekamy na sygnał prokuratury, która zabezpieczyła monitoring – mówi nam Bartłomiej Waśniewski (23 l.). Prokuratura potwierdza jego słowa. – Kamery zarejestrowały postać wysokiego mężczyzny. Niestety nie możemy sporządzić portretu pamięciowego, bo poszkodowana nie widziała sprawcy – mówi prokurator Miszuda. Zdjęcia porwanej Madzi wiszą już w Niemczech, na Słowacji, w Anglii. Prokuratura powiadomiła też Interpol, lotniska i straż graniczną.