Polska"Mam akwarium - jestem hodowcą rekinów?"

"Mam akwarium - jestem hodowcą rekinów?"

Moje pierwsze doświadczenie z polskim narodowym spisem powszechnym miało miejsce 10 lat temu, kiedy rachmistrz spisowy zapukał do mojego małego mieszkania w centrum Warszawy i zapytał mnie między innymi, czy jestem rolnikiem. Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, ponieważ na moim balkonie z marnym sukcesem hodowałem pomidory, w końcu jednak odpowiedziałem, że nie. Od tamtej pory zastanawiam się czasem, czy gdzieś w Polsce znajdują się może mieszkania z czterometrowymi balkonami obsianymi jęczmieniem i owcami w łazience. Kiedy tym razem pojawi się u mnie rachmistrz, zamierzam pokazać mu moje akwarium i ogłosić, że jestem łowcą rekinów - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Nie mogę się doczekać rezultatów tegorocznego spisu powszechnego, ponieważ jestem pewien, że dowiedzie on czegoś, co głoszę od lat: w Polsce mieszka znacznie więcej obcokrajowców niż Polacy zdają sobie sprawę. Powodów takiego błędnego myślenia jest kilka. Wielu Polaków, z którymi rozmawiam, nie chce uwierzyć, że dobrowolnie wybrałem ten kraj jako miejsce do życia. Zakładają, że na moją decyzję musiał mieć wpływ jakiś mężczyzna z bronią przetrzymujący mój paszport.

Wielu Polaków ma tak kiepską opinię na temat warunków życia w ich kraju, że trudno im uwierzyć, by jakiś mieszkaniem Europy Zachodniej mógł uznać to miejsce za atrakcyjne. Polacy są oczywiście ogromnie dumni ze swej ojczyzny, ale z drugiej strony traktują ją raczej jako coś, co trzeba znosić niż coś, czym można się cieszyć - dlatego podejrzliwie patrzą na każdego obcokrajowca deklarującego chęć dobrowolnego uczestnictwa w tym wspólnym cierpieniu.

Kiedy Polak spotyka lub choćby tylko słyszy obcokrajowca na ulicy, zakłada, że na dziewięćdziesiąt procent ów jest turystą. To właśnie tak się przed wami ukrywamy. Założę się, że połowa z tych ludzi, których słyszycie mówiących po angielsku, francusku lub włosku tak naprawdę tu mieszka. Polacy tak bardzo przywykli do myśli, że tylko oni zamieszkują swój kraj, iż nie zdają sobie nawet sprawy ze skradającej się do nich multikulturowości. W polskich miastach i co ładniejszych wsiach zaczynają rozkwitać kolonie imigrantów, i nikt nawet tego nie zauważa.

Państwowe statystyki także wydają się całkowicie mijać w tej kwestii z prawdą, co czyni narodowy spis powszechny tak ciekawym. Poprzedniego wieczoru zafundowałem sobie odrobinę rozrywki i spędziłem kilka godzin na przeglądaniu strony internetowej Centralnego Urzędu Statystycznego. Polecam każdemu, kto lubi się pośmiać. Szczególnie zajmujący jest Rocznik Demograficzny 2009. Na stronie 440 można tam znaleźć tabelę pod tytułem: „Obywatele Unii Europejskiej, którzy otrzymali zaświadczenie o zarejestrowaniu pobytu obywatela UE w Polsce”, według której w roku 2008 takie zaświadczenie otrzymało 367 Brytyjczyków.

Ciekawe, że sam wiem o więcej niż 367 Brytyjczykach, którzy tu mieszkają. W tej samej tabeli znajdujemy 181 Hiszpanów i całkowicie niewiarygodną liczbę 122 Szwedów. Jestem pewien, że więcej Szwedów znajdę w odległości do pięciu kilometrów od mojego mieszkania. Nie znaczy to oczywiście, że Rocznik Demograficzny kłamie - raczej nie odzwierciedla prawdy, ponieważ większość przyjeżdżających tu na dłużej mieszkańców UE nie zawraca sobie głowy żadnymi kartami pobytu.

Rocznik Demograficzny 2009 zawiera też inne fascynujące i wątpliwe informacje. Wiedzieliście na przykład, że w 2008 roku 3 Brazylijczyków, 13 Egipcjan, 8 Jordańczyków, 7 Tunezyjczyków i 5 Brytyjczyków otrzymało polskie obywatelstwo? Między 2000 a 2008 rokiem zdarzyło się to w sumie 14, 446 obcokrajowcom. Kim ci ludzie i dlaczego tu przybyli? Nie mogą być przecież wszyscy piłkarzami.

Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rolnikspis powszechnyjamie stokes
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (64)