Mały Jaś na razie zostaje w Polsce
10-miesięczny Jaś, chory na mukowiscydozę, pozostanie na razie w Polsce - poinformowała lubelska prokuratura. Matka chorego chłopczyka, Białorusinka, chce zalegalizować swój pobyt w naszym kraju. Białoruś domaga się wydania swojego obywatela. Na jego deportację nie zgodzili się lekarze.
Mężczyzna, wskazany przez Białorusinkę jako ojciec jej 10-miesięcznego synka chorego na mukowiscydozę, zgodził się na przeprowadzenie ewentualnych badań biologicznych dla ustalenia, czy jest ojcem chłopca. Kobieta zrzekła się praw do dziecka tuż po jego urodzeniu.
Mężczyzna został przesłuchany. Nie kwestionuje, że utrzymywał kontakty seksualne z matką małoletniego. Wyraził zgodę na pobranie materiału biologicznego dla ewentualnych badań - poinformowała na konferencji prasowej rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Prokurator potwierdziła, że mężczyzna ten jest Polakiem.
Prokuratura złożyła zażalenie na orzeczenie lubelskiego sądu o wydaniu Białorusi 10-miesięcznego chłopca oraz złożyła wniosek o wstrzymanie wykonania tego orzeczenia. Chłopczyk - nazwany Jasiem - przebywa obecnie w szpitalu w Gdańsku. Matka dziecka, która po porodzie zrzekła się prawa do opieki, zwróciła się do wojewody lubelskiego z prośbą o zalegalizowanie swojego pobytu w naszym kraju. Ma troje dzieci, mieszka w Polsce od 1996 r.