PolskaMałgorzata Niezabitowska: żałuję, że lustracja nie odbyła się 17 lat temu

Małgorzata Niezabitowska: żałuję, że lustracja nie odbyła się 17 lat temu

(Radio Zet)

Małgorzata Niezabitowska: żałuję, że lustracja nie odbyła się 17 lat temu
Źródło zdjęć: © Radio Zet

Obraz

: Wczoraj sąd panią oczyścił, sąd stwierdził, że nie była pani TW, ale według Krzysztofa Wyszkowskiego była pani TW i to na jakiej podstawie sąd orzekł, że pani nie była TW to są materiały niepełne, tak twierdzi Krzysztof Wyszkowski i wierzy IPN, który panią zarejestrował jako TW. : Chciałam przede wszystkim powiedzieć, że nie polemizuję z Krzysztofem Wyszkowskim, jako zasada, natomiast chciałabym sprostować nieprawdę. Wydaje mi się, że nadzwyczajność tej mojej sprawy, która mam nadzieję będzie istotna w ogóle dla procesu lustracji w Polsce polega na tym, że właśnie była u mnie – pełna dokumentacja, to znaczy to, co wytworzyła na mnie służba bezpieczeństwa się zachowało. Oczywiście zachowało się jako mikrofilm i to jakby jest jeszcze inna rzecz do dyskusji, natomiast na tym mikrofilmie była zarówno teczka personalna, czyli to, co na mnie SB zbierało, dowody inwigilacji różnego typu, jak i tak zwana teczka pracy, zresztą bardzo mała, to były 22 strony. Czyli to, co wytworzył podporucznik Grzelak, ówczesny, to
są te raporty. I do tego się właśnie odniósł Sąd. Czyli sąd mając pełną dokumentację mnie oczyścił, co jest bardzo istotne. : Czy porucznik Grzelak, ówczesny porucznik Grzelak, a teraz pan Grzelak przyznał się do tego, że sfałszował pani teczkę, że dokładał różne raporty? : Przyznał się nie tylko, że dokładał, znaczy dokładał, wytwarzał, przyznał się do tego, że wytwarzał, że raporty, które są w teczce pracy nie pochodzą ode mnie. Że to są – co on podkreślał – prawdziwe informacje włożone do niewłaściwego, fikcyjnego źródła. I na tym polegała też praktyka służby bezpieczeństwa. Znowu, nie dotyczy to tylko mojej osoby i dlatego to jest bardzo istotne, ponieważ w trakcie procesu porucznik Grzelak, a przede wszystkim jego przełożeni, którzy byli doświadczonymi funkcjonariuszami, porucznik Bańkowski, a przede wszystkim pułkownik Uryzaj mówili, jak działał system służby bezpieczeństwa. Mówili o instrukcjach, mówili o decyzji gen. Kiszczaka. : No dobrze, ale jak on mówił, że dokładał różne rzeczy do pani teczki to
znaczy, że fałszował, przyznał się do fałszowania. : Znaczy to nie jest tak, bo on działał zgodnie z przepisami, dlatego że przepis ówczesny mówił, że należy konspirować techniczne źródła informacji, poprzez różnego typu – w taki sposób żeby prawdziwą informację wkładać do zakonspirowanego źródło, do innego źródła. Oni szukali, tak jak się nawet wyrażali obrazowo „ust” żeby autoryzować, oni to nazywali w ten sposób, fachowo – autoryzowanie prawdziwych informacji poprzez wkładanie do... : A dlaczego pani nie chciała żeby proces był jawny, Zyta Gilowska zdecydowała się na jawny proces. : To zupełnie co innego było. Mnie zależało na tym żeby sąd był w stanie w atmosferze spokoju, bez sensacji dojść prawdy, żeby jedni świadkowie nie sugerowali się zeznaniami drugich. Natomiast ja nie mam absolutnie nic do ukrycia, tak jak zresztą zapowiadałam od początku, ja wszystko ujawnię. Ujawnię wszystkie dokumenty, ujawnię całość dokumentacji, napisałam o tym książkę, dam to w Internecie, jeszcze nie mam swojej strony –
się szykuje, także absolutnie nie mam nic do ukrycia. Natomiast chodziło mi o to żeby można było dojść prawdy w spokoju, ponieważ była taka sensacja. Nie ukrywam, że niestety nagonka na mnie. : Ale przy procesie Zyty Gilowskiej też była sensacja, mimo wszystko. : Ale to zupełnie co innego, ale nie, to były inne czasy, nie mówiąc o tym, że tam były szczątkowe dokumenty, ten proces musiał być krótki. Tam właściwie, nawiasem mówiąc ci funkcjonariusze tam mówili na przykład, jeden z nich, chyba pan Gąbala powiedział, że pani Gilowska nie była. A na jakiej podstawie pan wie – na podstawie wczorajszych doniesień mediów i zeznań Wieczorka. No, to ja nie chcę tak. Ja nie twierdzę, że pani Zyta Gilowska była, oczywiście, że nie, natomiast mnie chodziło, w bardzo trudnej sprawie, gdzie była pełna dokumentacja o spokojny proces. I taki się odbył. : Antoni Dudek mówi, że skoro pani teczka została sfałszowana to prokuratura powinna się tym zająć. : Ja uważam, że to jest największy błąd nowej ustawy lustracyjnej i zresztą
również nowelizacji, bo chyba tego nie nowelizują, że to fałszowanie, które jak mówię w tamtych czasach nie było fałszowaniem, było działaniem zgodnie z przepisami wewnętrznymi MSW, ma być zbrodnią komunistyczną. Pani Moniko trzeba być świętym żeby się przyznać, jeżeli jest się zagrożonym karą więzienia do tego, że się cokolwiek - w dzisiejszym rozumieniu fałszowało. Moim zdaniem ten przepis po prostu stawia pieczęć prawdy na dokumentach esbeckich, dlatego że jeśli się nie stworzy odpowiedniego systemu, który promuje mówienie prawdy, tylko przeciwnie za powiedzenie prawdy, no to kto, poza osobą naprawdę świętą przyzna się do tego. : No tak, ale przeciwnicy mówią, że agenci, byli esbecy chronią swoje źródła w ten sposób. : To jest kompletny nonsens. Ja uważam tak, że jeżeli system sądowniczy dopuścił funkcjonariuszy do tego żeby byli świadkami, to miejmy zaufanie do sądu. Sąd jest po to, żeby esbeków, tak samo, jak każdego innego świadka oceniać ich wiarygodność. Jedni kłamią, drudzy mówią prawdę tak jak
wszyscy inni świadkowie. Na podstawie całości materiału dowodowego sąd ocenia. : Czy pani żałuje, że nie doszło do lustracji 17 lat temu? : Żałuję, że to wszystko nie odbyło się o wiele wcześniej, w innej atmosferze, w atmosferze przede wszystkim spokoju, braku sensacji i tego domniemania niewinności dla całości, a nie dla ... : No nie, gdyby otwarto teczki 17 lat temu to też, otwarto te wszystkie archiwa, to też byłaby sensacja. : Znaczy sensacja byłaby oczywiście, ale mi nie chodzi – między sensacją a sensacją są wielkie różnie. Im bardziej te teczki zostały – nie wiem – poniszczone, jest jeszcze stanowisko Instytutu Pamięci Narodowej, historyków, którzy twierdzili – no wczoraj o tym mówił pan Szczygło, że to Biblia, że to nie można, nawet prezydent w tej chwili mówi, że nie można traktować dokumentów bezpieki jak Biblii. : A co pani sobie myślała patrząc na abp Wielgusa, który został oskarżony o to, że był agentem. : To moje zdanie w tej sprawie zmieniało się, tak jak zresztą bardzo wielu ludzi w Polsce.
Kiedy został oskarżony przez „Gazetę Polską” bez dowodów, oczywiście byłam za nim, no bo tak nie można robić. W momencie kiedy się odsłaniały te dowody, które oczywiście należało jeszcze badać, ale arcybiskup się przyznał, bo co innego gdyby arcybiskup dalej zaprzeczał, w momencie – to nie ja podpisałem tę umowę o współpracę, to sfałszowano – wtedy dalej bym mu wierzyła, przynajmniej dopóki by tego nie sprawdzono. W momencie kiedy się przyznaje, no to oczywiście, jeśli on się sam przyznaje, to był człowiekiem słabym, którego w swojego czasu złamano. Wierzę mu, że nie czynił niczego złego, wierzę mu, że starał się wykręcić, no ale niewątpliwie do tej współpracy jakoś doszło. : Czy popiera pani pomysł, który proponował zresztą Jan Rokita jeszcze w czasie kampanii wyborczej żeby odebrać przywileje esbekom. : Trudno mi się w tej sprawie wypowiadać. : A czy miałaby pani satysfakcję, gdyby Grzelak – nie wiem – zarabiał 1,20 w tej chwili? : Nie miałabym satysfakcji. Ja osobiście, w sposób po prostu ludzki, ja
przebaczyłam Robertowi Grzelakowi i to jeszcze zanim zeznawał w mojej obronie, w tym sensie, zanim przyszedł i zdobył się na odwagę, i twierdził - przez 12 godzin przesłuchania, dwa razy był przesłuchiwany bardzo, w krzyżowym ogniu pytań – cały czas powtarzał jedno „nie była, nigdy nie była, odmawiała, nie chciała się spotykać, nigdy się nie spotykała”. Więc, ale przedtem, bo to jest istotne - ja przebaczyłam, nie ma we mnie chęci zemsty, oczywiście sprawiedliwości. Uważam, że błąd oczywiście podstawowy – powinna być dekomunizacja i lustracja wiele lat temu, to byłoby wtedy inaczej. : A gdyby pani spotkała Krzysztofa Wyszkowskiego teraz, czy dałaby pani mu w twarz, za to, co o pani mówi? : Nie, uważam, że Krzysztof Wyszkowski jest człowiekiem, który jest poddany jakiejś manii. To jest właściwie bardzo przykre, należy mu współczuć, jakaś w nim jest nienawiść, ile w nim jest złych emocji, współczuję mu. : A czy przez te dwa lata więcej się osób od pani odwróciło, czy więcej miała pani przyjaznych osób. : Przez
te dwa lata fantastycznie po prostu. Muszę powiedzieć, że nie życzę nikomu oczywiście takiego doświadczenia, natomiast doświadczenie sprawdzenia, kto jest przyjacielem jest wspaniałe jeśli się okaże, że są, jest bardzo wielu przyjaciół. : A dowiemy się z pani książki, kim jest ta starsza pani, która do pani przyszła do domu? : Nie, tego się nie dowiecie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
niezabitowskalustracjasb
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)