Małe wybory o wielkim wizerunkowym znaczeniu. Pierwsze tak poważne starcie PiS ze zjednoczoną opozycją
• 6 marca br. w okręgu nr 59 odbędą się wybory uzupełniające do Senatu
• Będzie to pierwsze w tym roku tak poważne starcie PiS ze zjednoczoną opozycją
• Faworytami do zwycięstwa są Anna Maria Anders (PiS) oraz popierany przez PO i .Nowoczesną kandydat PSL - Mieczysław Bagiński
• W kampanię zaangażowali się czołowi politycy wszystkich partii
• Dr Jarosław Flis: to próba generalna i wskaźnik poparcia danych ugrupowań
09.02.2016 | aktual.: 09.02.2016 16:06
Okręg nr 59 obejmuje podlaskie powiaty: augustowski, grajewski, kolneński, łomżyński, moniecki, sejneński, suwalski i zambrowski oraz Łomżę i Suwałki. W jesiennych wyborach do Senatu zwyciężył w nim kandydat PiS Bohdan Paszkowski. Został on jednak mianowany wojewodą podlaskim, a do wyłonienia jego następcy potrzebne będzie przeprowadzenie wyborów uzupełniających.
Zgłosiło się do nich 6 kandydatów - Anna Maria Anders z PiS, Mieczysław Bagiński z PSL (wspierany przez PO i .Nowoczesną)
, Jerzy Ząbkiewicz - komitet "Praca i Przyszłość", Szczepan Barszczewski z Partii KORWIN, Andrzej Chmielewski z Samoobrony oraz Sławomir Gromadzki z komitetu "Szary Obywatel".
Faworytami w wyścigu o fotel senatora są Anna Maria Anders oraz Mieczysław Bagiński. Oboje są wspierani przez czołowych polityków swoich partii, przez co lokalne wybory urastają do rangi ogólnopolskiego wydarzenia. Smaczku politycznemu starciu dodaje fakt, że okręg nr 59 jest zaliczany do bastionów PiS.
Siła złego na jednego, czyli lokalny patriotyzm vs znane nazwisko
W ubiegłym roku majowe wybory prezydenckie oraz jesienne wybory parlamentarne zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem PiS, które pod hasłem "dobrej zmiany" realizuje obecnie reformy. Działania partii Jarosława Kaczyńskiego spotykają się jednak ze zdecydowanym oporem opozycji, która podczas wyborów uzupełniających w okręgu nr 59 postanowiła wystawić wspólnego kandydata. Mieczysław Bagiński, bo o nim mowa, startuje pod sztandarem PSL, ale jego kandydaturę poparły również PO i .Nowoczesna.
- Nasz kandydat jest znanym lokalnie działaczem. Był m.in. wojewodą łomżyńskim i wieloletnim radnym sejmiku wojewódzkiego. Dlatego postanowiliśmy go poprzeć. Zawsze lepiej mieć kandydata z regionu niż osobę, która nie jest związana z tą ziemią - mówi w rozmowie z WP szef łomżyńskich struktur PO Cezary Kisiel. - Te wybory są w pewnym sensie naszym sprzeciwem wobec działań PiS, stąd tak szeroka koalicja i wspólny kandydat. Nie ma co ukrywać, że PiS na tych ziemiach jest bardzo mocny. Chcąc walczyć o wygraną, należy więc jednoczyć siły oraz głosy, a nie je dzielić - dodaje.
W rozpoczętej niedawno kampanii wspólny kandydat opozycji mocno akcentował swoje pochodzenie oraz odwoływał się do lokalnego patriotyzmu. - Senat to swego rodzaju puzzle. One nie powinny być jednego koloru, powinny być mozaiką całej Polski. Dlatego montowanie kogokolwiek z zewnątrz, w którymkolwiek okręgu, jest odebraniem godności obywatelom, którzy mieszkają w tym regionie. Czy oni nie mają prawa do własnego, autorskiego puzzla? W Senacie potrzeba osoby, która będzie mówiła głosem swoich wyborców, a nie decydentów. Senator musi oddychać powietrzem regionu i znać jego problemy - przekonywał podczas konferencji prasowej Mieczysław Bagiński, który zapewnił przy tym, że nie startowałby w wyborach, gdyby PiS wystawił kandydata z regionu. - Kandyduję, gdyż nie mogę pogodzić się z taką praktyką. To jest karykatura demokracji - uzasadnił.
Walkę z Bagińskim ma podjąć największa przegrana jesiennych wyborów do Senatu - Anna Maria Anders. Córka gen. Władysława Andersa startując w okręgu nr 44 dostała prawie 155 tysięcy głosów, co stanowiło trzeci wynik w kraju. Senatorem jednak nie została, gdyż jeszcze więcej osób zagłosowało na kandydatkę PO Barbarę Borys-Damięcką.
Później Anna Maria Anders została przewodniczącą Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz pełnomocnikiem Prezesa Rady Ministrów ds. dialogu międzynarodowego. Z marzeń o fotelu senatora jednak nie zrezygnowała, a rozpoczynając kampanię w okręgu nr 59, mocno odwoływała się do polskiego patriotyzmu.
- To okręg historyczny, który jest połączony z historią mojego ojca. Ludzie mają różne poglądy, ale chodzi o to, by wybrać senatora, który potrafi coś zrobić. Należę do drużyny PiS i dzięki temu będę mogła działać skuteczniej niż pojedynczy senator - mówiła córka gen. Władysława Andersa. Zapewniła przy tym, że jej misją jest poprawienie wizerunku Polaków i Polski na świecie.
Małe wybory o wielkim wizerunkowym znaczeniu
W kontekście pojedynku PiS ze zjednoczoną opozycją, z pozoru lokalne i uzupełniające wybory do Senatu nabrały zupełnie innego wymiaru. Pierwsza kampania w 2016 roku jest wyjątkowo interesująca, gdyż dla rządzącej partii Jarosława Kaczyńskiego stanowi poważny sprawdzian i to we własnym mateczniku.
- Wszystkie wybory uzupełniające traktowane są jako próba generalna i wskaźnik poparcia danej partii. Opozycja lubi patrzeć, jak rządzący przebierają nogami ze strachu i specjalnie mobilizuje się na takie starcia. Ich stawką jest wizerunek danej partii - analizuje w rozmowie z WP politolog Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis.
O wadze marcowych wyborów świadczy również zaangażowanie czołowych polityków poszczególnych partii. Anna Maria Anders może liczyć na wsparcie m.in. Jarosława Kaczyńskiego, który ma pojawić się na wyjazdowych posiedzeniach klubu parlamentarnego PiS, organizowanych w Suwałkach oraz Łomży.
Przed wyborami w regionie mają się zjawić również czołowi politycy PSL: Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Jarosław Kalinowski. O Mieczysławie Bagińskim w swoich wypowiedziach wspominają również Grzegorz Schetyna oraz Sławomir Neumann z PO.
Stawka wyborów jest wysoka, gdyż będzie stanowiła świetną okazję do poprawienia wizerunku poszczególnych partii oraz działań PR. - Są to pierwsze w tym roku wybory. One będą próbą sprawdzenia elektoratów i osiągnięcia jak najlepszych wyników. Stąd bierze się duże zaangażowanie czołowych polityków wszystkich partii. PiS chce również kontynuować passę zwycięstw w kolejnych wyborach. Będzie to w pewnym sensie wotum zaufania wobec hasła "dobra zmiana", które promuje partia Jarosława Kaczyńskiego - przyznaje szef łomżyńskich struktur PO Cezary Kisiel.
Prężenie muskułów i polityczne show
Jednak w opinii dr Jarosława Flisa szum, który zrobił się obecnie wokół wyborów uzupełniających do Senatu, jest nie do końca zrozumiały. - Ta sytuacja przypomina wyścig o pawi ogon. Gdy spojrzymy bowiem na historię wyborów uzupełniających, to nie były one zbyt miarodajnym prognostykiem na przyszłość. W połowie przypadków się sprawdzały, a w połowie nie. Wszystkie partie chcą się pokazać, przez co wyborcy na Podlasiu angażowani są w wielkie przedstawienie polityczne. To jest trochę absurdalne, gdyż rządzący angażując się w tę kampanię, mają jednocześnie do zrobienia wiele ważniejszych rzeczy - ocenia ekspert.
Nasz rozmówca zwraca również uwagę na koszty takiego przedsięwzięcia. - We Francji czy w Niemczech doskonale radzą sobie bez wyborów uzupełniających. Każdy kandydat w jednomandatowym okręgu wskazuje swojego następcę i w razie potrzeby to on zajmuje jego miejsce. Dzięki temu udaje się zaoszczędzić sporo pieniędzy, które u nas są wydawane lekką ręką. Wybory uzupełniające to nic więcej jak show o zerowej mocy przewidywania czegokolwiek, po którym zwycięzca pręży muskuły, a przegrany przekonuje, że nic się nie stało - kończy dr Flis.