PublicystykaMakowski: "W sprawie Srebrnej emocje zastępują rzetelne wyjaśnienia i warsztat dziennikarski" [OPINIA]

Makowski: "W sprawie Srebrnej emocje zastępują rzetelne wyjaśnienia i warsztat dziennikarski" [OPINIA]

Sprawa biurowców przy ul. Srebrnej jest poważna i wymaga gruntownego zbadania. Co do tego nie mam wątpliwości. Nie da się jednak tego zrobić, gdy oprócz opieszałego aparatu państwowego kłody pod nogi rzuca sobie sama redakcja "Wyborczej", z "Taśm Kaczyńskiego" robiąc pisany na kolanie serial zwiększający sprzedaż dziennika. Gdzie tu priorytety?

Makowski: "W sprawie Srebrnej emocje zastępują rzetelne wyjaśnienia i warsztat dziennikarski" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Sławomir Kamiński
Marcin Makowski

To już od ponad dwóch tygodni reguła. Kolejny numer "Gazety Wyborczej" to kolejny odcinek serialu pod tytułem "Taśmy Kaczyńskiego". Na mniejsze epizody rozbija się już nie tylko poważne przecież oskarżenia o korupcję czy wykraczanie poza rolę prezesa partii, ale też każdy detal afery: podpis, wypowiedź, skan dokumentu, pełnomocnictwo, spotkania z osobami trzecimi. Ponieważ nikt nie ukrywa (a wicenaczelny Jarosław Kurski wprost chwali się tym na Twitterze), że dzięki taśmom sprzedaż dziennika rośnie, rzeczy takie jak powtórzenia, błędy merytoryczne czy brak weryfikacji podawanych informacji spadają na drugi plan. A nie powinny.

Tajemnicza koperta w akcji

Czy dzieje się tak, bo ludzie przestali płacić za media drukowane, a te, chcąc utrzymać się na powierzchni, nie mogą gorącego tematu przedstawić w dwóch przekrojowych artykułach? Nie wiem, ale się domyślam. Sprawa "koperty dla Kaczyńskiego" i niejakiego ks. Rafała Sawicza, opisana w piątek 15 lutego, jest jednak modelowym przykładem dziennikarskiego rozmieniania się na drobne.

Co bowiem jest istotą kolejnego już tekstu, po którym Jarosław Kaczyński miał się nie podnieść i tym razem już na pewno zakopać się pod ziemię oraz abdykować z funkcji papieża polskiej polityki? Przytoczony w sposób niezgodny z prawem fragment zeznań Geralda Birgfellnera, składanych pod przysięgą przed prokuraturą. Otóż Austriak twierdzi, że Jarosław Kaczyński, potrzebując pełnomocnictwa od spółki Srebrna oraz fundacji im. Lecha Kaczyńskiego na rozpoczęcie prac koncepcyjnych odnośnie wież K-Towers, rzekomo zlecił mu wręczenie łapówki w kwocie 100 tys. zł wspomnianemu ks. Rafałowi Sawiczowi. Duchowny zasiadał wtedy w radzie fundacji.

"Nie wiem", "nie pamiętam"

- Zapytałem Jarosława Kaczyńskiego, ile musimy mu zapłacić, a on odpowiedział, że prawdopodobnie 100 tys. zł. Powiedziałem, że nie mam takich pieniędzy i muszę je wyłożyć z własnej kieszeni, i mogę zebrać 50 tys., a resztę zapłacimy mu, jak dostaniemy kredyt [z Banku Pekao SA na przygotowanie inwestycji], a ja otrzymam swoje honorarium - zeznał biznesmen, a potem dodał kluczowy fragment.

- Ktoś z Nowogrodzkiej do mnie zadzwonił, nie wiem kto, że powinienem podjąć te 50 tys. z banku z mojego prywatnego konta i zawieźć je na Nowogrodzką. Zaniosłem kopertę z pieniędzmi na Nowogrodzką, nie pamiętam dokładnie, komu przekazałem kopertę z pieniędzmi, ale przypominam sobie, że Jarosław Kaczyński tę kopertę miał w ręku. Więc mieliśmy już podpisane uchwały, czyli była zgoda - cytuje "Wyborcza".

"Ktoś", "nie wiem kto", "nie pamiętam dokładnie". Ale akurat, że Kaczyński obracał kopertę w rękach, tego pamięć nie zatarła, bo ten detal idealnie działa na wyobraźnię i umacnia wizerunek mafijnego bossa. Podobno do zeznania dołączony jest wydruk z konta Austriaka w Banku Pekao SA z adnotacją o pobraniu gotówki 7 lutego 2018 r., a "Wyborcza" nieoficjalnie poznała jego treść, jak też, nieoficjalnie oczywiście, dowiedziała się, że żona Austriaka była świadkiem wydarzenia.

Tajemnica śledztwa

A teraz prawdziwa ciekawostka. "Pytani o zeznanie Austriaka jego prawnicy Roman Giertych i Jacek Dubois zasłaniają się tajemnicą śledztwa. Prokuratura, do której również wysłaliśmy pytania, nie odpowiedziała do czasu zamknięcia tego wydania". O zeznania zapytano również Jarosława Kaczyńskiego, ale bez rezultatu. Nikogo tutaj nie gryzie, że w całej tej sprawie, w której dziennik stoi na zasadzie maksymalnego legalizmu, weryfikowania każdego podpisu i analizowania na wszystkie sposoby każdego dokumentu, ktoś udaje, że adwokaci będący na gorącej linii z redakcją przechodzili po prostu obok z tragarzami?

Że nie jest żadnym problemem ujawnianie zeznań jednej ze stron, obwarowanych tajemnicą śledztwa, jeszcze zanim ono samo się zakończyło i poznaliśmy jego konkluzje? Co to również za praktyka, aby komentarz drugiej strony do takiego przecieku miał być - jak stwierdził Jarosław Kurski - konieczny i obligatoryjny? Czy jeśli zeznania Austriaka są prawdziwe, on sam nie jest odpowiedzialny za proceder łapówkarski?

Dziwnym trafem tych pytań nikt sobie nie zadaje. Jak widać, kolejny tekst pisany był w takim pośpiechu, że sam mecenas Roman Giertych musiał jego fragmenty prostować. - W nawiązaniu do dzisiaj opublikowanych fragmentów zeznań Geralda Birgfellnera przez "GW" uprzejmie informuję, że nie wynika z tych fragmentów, aby mój Mocodawca miał pewność, że pieniądze trafiły do Ks. Rafała Sawicza. A tak sugeruje podtytuł artykułu - napisał na Twitterze, na co odpowiedział wicenaczelny dziennika. - Mała errata do dzisiejszego leadu. Powinno być: "Gerald Birgfellner zeznał, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł DLA księdza z rady fundacji…" - stwierdził Kurski.

Twitter zamiast gazety

I już na koniec, jak w przypadku pierwszego tekstu o taśmach, najistotniejszy fragment znalazł się również na Twitterze zamiast w druku. - Ujawniam, po co podpis ks. Sawicza był potrzebny prezesowi Kaczyńskiemu. Bo wg. statutu Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego wszelkie uchwały zapadają większością głosów, ale "pod warunkiem zgody wszystkich stałych członków Rady wyrażonej na piśmie" (par. 21) - podał dziennikarz "Wyborczej", Roman Imielski.

Dlaczego w kwestiach tak istotnych i przy oskarżeniach tak ciężkiego kalibru nie tylko służby państwa, ale również dziennikarze stają się stroną politycznego sporu? Naprawdę nie da się tego samego zrobić profesjonalniej, bardziej merytorycznie, rzetelnie? To szkodzi wyjaśnienia kulisów inwestycji na Srebrnej, a sprawa na takie wyjaśnienie na pewno zasługuje.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)