Makowski: Polski Ład jako socjalny "polski sen". PiS chce zbudować nową klasę średnią [ANALIZA]
Choć na środowej konferencji poświęconej Polskiemu Ładowi nie pojawiło nic, czego nie usłyszelibyśmy w dniu przedstawienia kluczowego dla PiS-u projektu społeczno-gospodarczego, z długiego przemówienia premiera przebijał jeden ton. To nie jest reforma. To przemodelowanie całego stosunku państwo-podatnik oraz wyraźny skręt w kierunku solidaryzmu społecznego, w którym "najbogatsi" łożą "sprawiedliwie" na "nasz wspólny dom". Czy to patent na wygrane wybory?
10 projektów na 100 dni zapowiedział rząd na konferencji, która odbyła się 2 czerwca, chcąc pokazać, że w sprawie Nowego Ładu nie zamierza przejść w tryb sezonu ogórkowego. Obietnice mają być stopniowo przekładane na ustawy, ustawy wchodzić w życie, a życie zmieniać się na dostatniejsze i sprawiedliwsze. Oczywiście nie dla tych najbogatszych, zarabiających np. 12 tys. zł brutto, ale dla znamienitej większości już tak.
Komunikat o "18 mln Polaków, dla których podatki będą niższe", padał z ust premiera Morawieckiego jak mantra, a w prezentacjach wideo Polskiego Ładu widzieliśmy adresata owych obietnic. Mechanika, fryzjera czy kasjerkę, których dochody dzięki 30 tys. kwoty wolnej od podatku mają rosnąć. Po co była ta konferencja, skoro o większości planów sztandarowego projektu PiS dowiedzieliśmy się już ponad dwa tygodnie temu?
Chodziło przede wszystkim o wzmocnienie przekazu, którego istotą jest stworzenie nie tyle kilkunastu lepszych lub gorszych reform, ale de facto poukładanie od nowa relacji państwo-obywatel w duchu zachodnioeuropejskich aspiracji i progresji podatkowych.
Mateusz Morawiecki kilka razy mówił o "doganianiu Zachodu", do którego drogą ma być dofinansowanie służby zdrowia, brak opodatkowania większości emerytur (co wynika z wyższej kwoty wolnej, ale zawsze można przedstawić jako dwa osobne punkty), kupno mieszkań bez wkładu własnego, deregulacja w kwestii budowy domu i inwestowanie w rodzinę. Żeby jednak pieniądze na to wszystko wziąć, ktoś musi się dołożyć, a mówiąc "ktoś", rząd ma na myśli lepiej zarabiających drobnych przedsiębiorców na podatku liniowym, którzy odliczają składkę zdrowotną od podatku.
Odliczają, jak twierdził premier - niesprawiedliwie - ale gdy zapłacą więcej, również i oni ostatecznie skorzystają na rozwoju społecznym, ponieważ "sukces przedsiębiorców polega na tym, że na rynku jest więcej nabywców na ich produkty". Upraszczając, rząd za pomocą Polskiego Ładu, wyciągając pieniądze z portfeli "najlepiej zarabiających", długofalowo chce podnieść ich zarobki poprzez stymulację popytu, do której przyczyni się "nowa klasa średnia".
- Intencją Polskiego Ładu jest przebudowa struktury społecznej. To cel ambitny, ale mało realny. W największym skrócie ubożsi Polacy mają więcej zarabiać, a najbogatsi mają to sfinansować. To polityka, która daje zwycięstwa wyborcze, ale pytanie, czy na dłuższą metę gwarantuje rozwój? - mówi WP prof. Antoni Dudek.
Równocześnie zaznacza, że w tej chwili obserwujemy w Polsce trwający od wielu dekad spór między gospodarczym keynesizmem, zakładającym rozwój poprzez wspomniane stymulowanie popytu oraz liberalnym podejściem, mówiącym, że najbogatsi, przyciśnięci zbyt wysokimi podatkami, ostatecznie szukają optymalizacji i przenoszą działalności do innych państw, osłabiając gospodarkę państwa, które źle dopasowało klin podatkowy. - Dzisiaj w kraju obserwujemy kolejne rozdanie w tym sporze - dodaje Dudek.
To jest kluczowe zagadnienie, pomagające czytać długodystansowe cele Prawa i Sprawiedliwości oraz zrozumieć logikę myślenia Mateusza Morawieckiego. - Jesteśmy jedynym krajem w Europie, który pozwala odliczać składkę zdrowotną od podatku. To jak mamy finansować lepszą służbę zdrowia? - pytał premier, jednocześnie chwaląc się historycznie wysokim wskaźnikiem PMI, pokazującym optymizm przedsiębiorców. Równocześnie rząd starał się pokazywać, że ma również coś dla nich. Mowa o przejściu z podatku liniowego na ryczałt, korzystny zwłaszcza dla zawodów kreatywnych (informatyków, projektantów), który obniżono z 15 do 12 proc.
Cała dzisiejsza konferencja wyglądała, jak skierowana ostatecznie właśnie do nich - samozatrudnionych i przedsiębiorców, którzy na Polskim Ładzie po prostu stracą. - Polski Ład służy całemu społeczeństwu, również tym, którzy zarabiają 50 tys., bo stworzymy lepsze warunki do życia poprzez zniesienie nierówności. To stworzenie europejskiego standardu życia oraz realizacja polskiego marzenia, polskiego "American dream" - mówił szef rządu, przekonując, aby nie wierzyć kasandrycznym wizjom neoliberałów obawiających się solidaryzmu społecznego.
Problem polega na tym, że na razie widzimy obietnice, do spełnienie których potrzeba więcej niż 100 dni i 10 ustaw. Od skuteczności rządu we wdrażaniu Polskiego Ładu będzie zależał nie tylko sukces wyborczy PiS-u, ale również kształt naszego państwa na - przynajmniej - najbliższą dekadę. To bardzo wysoka stawka. Osobne pytanie brzmi: co w tym czasie jako kontrpropozycję ma do zaoferowania opozycja?
Marcin Makowski dla WP Wiadomości