Makowski: "Koniec Zjednoczonej Prawicy, jaką znamy. Tego domina nie da się już zatrzymać" [OPINIA]
W kwestii majowych wyborów nie będzie w koalicji rządzącej "miękkiej gry". Jarosław Gowin swoją dymisją, a Jarosław Kaczyński nieprzejednaniem, przekroczyli Rubikon, który oznacza odroczoną w czasie dekompozycję Zjednoczonej Prawicy. W dalszym planie - to również możliwy rozpad samego Porozumienia. Już dzisiaj funkcjonuje w nim frakcja "lojalistów" oraz "propisowców".
27.04.2020 | aktual.: 27.04.2020 16:14
Im bardziej otwarcie spekuluje się co do politycznej przyszłości Jarosława Gowina, tym pewniejsze wydaje się, że nawet jeśli z większością scenariuszy dziennikarze zostaną jak Himilsbach z angielskim, na naszych oczach nieuchronnie blednie gwiazda Zjednoczonej Prawicy. Formacji, która, chodząc wewnętrznie na daleko idące kompromisy, zachowuje sejmową większość dzięki równowadze między "jastrzębiami" z Solidarnej Polski, "gołębiami" z Porozumienia a mainstreamowo-prawicowym Prawem i Sprawiedliwością.
Granica wytrzymałości
To, co do tej pory bywało tajemnicą poliszynela - czyli wzajemna niechęć między częścią polityków PiS-u i Porozumienia - wylewa się dzisiaj otwartym tekstem w mediach i na Twitterze. Marszałek Ryszard Terlecki nazywa byłego wicepremiera "szeregowym posłem" twierdząc, że porywanie się na rządową większość to szaleństwo, z kolei "młode wilczki" Gowina nie mają problemu, aby, na ile to możliwe, odpłacić pięknym za nadobne.
Dzieje się tak w dużej mierze dlatego, że wraz ze sporem o termin i formę przeprowadzenia wyborów prezydenckich, zerwane zostały pragmatyczne więzy, które trzymały Jarosława Gowina przy PiS-ie nawet za cenę głosowania za zmianami w sądownictwie, "z których się nie cieszył", a które przypłacił ciągnącymi się do tej pory kpinami o gumowym kręgosłupie. Każdy ma swój próg wytrzymałości, a ten w przypadku Gowina i części jego ludzi, został wyraźnie przekroczony.
Szable Gowina
Dlatego dziś nie dyskutują oni z Jarosławem Kaczyńskim, ale z Borysem Budką, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem czy Pawłem Kukizem. Sondują, czy wobec stanowczego oporu prezesa PiS i przelicytowania jeśli chodzi o możliwość zmiany konstytucji, istnieje wariant minimum, np. odroczenia głosowania korespondencyjnego na sierpień z wykorzystaniem krótkotrwałego stanu klęski żywiołowej. Wszystko, aby nie obudzić się w rzeczywistości, w której rząd się rozpada, Gowin i jego ludzie nic na tym nie mają (a destabilizuje się cały system polityczny), natomiast przez brak możliwości urządzenia głosowaniu w maju, wpływamy na konstytucyjne wody nieznane.
Dzisiaj pytanie, które zadaje sobie kierownictwo PiS-u na kolejnych pilnych naradach na Nowogrodzkiej brzmi: na ile ten wariant jest realny. Kto stanowi "pewne" szable w otoczeniu prezesa Porozumienia, a kto - jak choćby Jacek Żalek - zupełnie wprost kwestionuje jego przywództwo, mogąc stanowić zaplecze przyszłych "propisowskich" rozłamowców. Nie jest tajemnicą, że pierwsze przymiarki do odpowiedzi na to pytanie poczyniono, wysyłając m.in. polityków Solidarnej Polski do stworzenia "listy ludzi Gowina" w spółkach skarbu państwa. Wiadomo, że nie przychodzono do nich z pralinami.
Bez względu jednak na to, jak zakończą się te zakulisowe gry i spekulacje, zaufanie zostało roztrwonione, a domino ruszyło. Dzisiaj o 17 spotkanie między prezydentem Andrzejem Dudą oraz szefem Porozumienia i posłami jego partii. Takich popołudniowych nasiadówek nie urządza się w celach towarzyskich. Gdy pytam polityków z otoczenia partii Gowina oraz Pałacu Prezydenckiego o temat rozmów, ton odpowiedzi zamienia się z ironicznego w wisielczy.
- Jak to dalej będzie tak wyglądać, wprowadzi się któryś stan nadzwyczajny i w sierpniu zrobi podwójne wybory - prezydenckie i parlamentarne - słyszę od jednego z moich rozmówców, który oczywiście pragnie zachować anonimowość. Tak zaczyna się w polskiej polityce "nowa normalność".
Marcin Makowski dla WP Opinie