Makabryczne morderstwo we Wrzeszczu
Przyszedł do mnie sąsiad i powiedział: Wezwij pan policję, właśnie zabiłem siostrę. Tak 2 maja około godziny 15 zeznał oficerowi dyżurnemu gdańskiej policji jeden z mieszkańców budynku przy ulicy Chrzanowskiego we Wrzeszczu.
Dyżurny natychmiast wysłał tam patrol z oddziału prewencji. Funkcjonariusze weszli do mieszkania 46-letniego Mirosława S. Widok był przerażający. Na podłodze w kałuży krwi leżało ciało kobiety. Miała wnętrzności na wierzchu i poobcinane palce.
- Na tapczanie siedział Mirosław S. Bawił się obciętymi wcześniej palcami kobiety, na których założone były pierścionki - mówi jeden z gdańskich policjantów.
Jak ustalił biegły lekarz, 48-letnia Wiesława S., siostra Mirosława, została najpierw uduszona. Kiedy straciła przytomność, brat zadał jej mnóstwo ciosów nożem po całym ciele. Na koniec zmiażdżył jej głowę toporkiem i obciął palce.
Na razie niewiele wiadomo o okolicznościach tej makabrycznej sprawy. Motyw nie jest jeszcze znany.
- Nie wygląda to na kłótnię rodzinną, ani żadne porachunki. Prawdopodobnie mamy do czynienia z chorym psychicznie człowiekiem, który nawet nie wiedział co robi, choć mówił nam, że zabił z premedytacją - mówi policjant.
Jeszcze tego samego dnia funkcjonariusze zabrali Mirosława S. do szpitala psychiatrycznego na Srebrzysku. Zabrano go stamtąd po krótkim badaniu i zawieziono do Kocborowa w Starogardzie Gdańskim.
- Jeszcze nie wiemy, czy Mirosławowi S. zostanie przedstawiony zarzut zabójstwa. Mężczyzna musi przejść badania kliniczne, po których będziemy w stanie powiedzieć, czy jest poczytalny, czy też nie - mówi st. post. Adam Atliński, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Jeśli biegli lekarze uznają zabójcę Wiesławy S. za poczytalnego, najpewniej spędzi w więzieniu resztę życia.
Waldemar Ulanowski