PolskaMajmurek: Gdy buduje się politykę na żałobie, żałoba ginie w ogniu politycznych kontrowersji [OPINIA]

Majmurek: Gdy buduje się politykę na żałobie, żałoba ginie w ogniu politycznych kontrowersji [OPINIA]

W niedzielę, jak co roku, prezes Kaczyński pojechał do Starachowic na mszę świętą w rocznicę śmierci swojej matki. Po mszy wygłosił przed kościołem przemówienie polityczne. Było ono przerywane przez przeciwników partii władzy, krzyczących "będziesz siedział" oraz "wynocha".

Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński (C), poseł PiS Krzysztof Lipiec (P) i poseł PiS Krzysztof Sobolewski (L) podczas uroczystości w Starachowicach w przeddzień 9. rocznicy śmierci Jadwigi Kaczyńskiej
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński (C), poseł PiS Krzysztof Lipiec (P) i poseł PiS Krzysztof Sobolewski (L) podczas uroczystości w Starachowicach w przeddzień 9. rocznicy śmierci Jadwigi Kaczyńskiej
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Polak
Jakub Majmurek

Można oczywiście po ludzku współczuć prezesowi PiS, że w ważny dla niego osobiście dzień, który powinien zostać poświęcony pamięci i żałobie, spotkał się z taką reakcją.

Z drugiej strony trudno nie przypomnieć sobie przysłowia o tym, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Czy też, jakby należało je zmodyfikować do tego przypadku: kto od lat buduje politykę na żałobie, ten prędzej czy później przekona się, że jego osobista żałoba także pada ofiarą politycznych kontrowersji. Często przybierających agresywne, brzydkie formy.

Kult Lecha Kaczyńskiego…

PiS politykę na żałobie buduje zaś od 2010 roku. A właściwie nie tylko na żałobie, ale też ufundowanym na niej kulcie Lecha Kaczyńskiego i rodziny Kaczyńskich. Po katastrofie smoleńskiej całe społeczeństwo przeżywało żałobę.

Wydawało się, że Lech Kaczyński, niezależnie od wszystkich kontrowersji, jakie budził w swojej długiej politycznej karierze, może stać się częścią szerokiej, ponadpartyjnej pamięci obywatelskiej jako zasługujący na pewien podstawowy szacunek prezydent, który zginął tragicznie, wypełniając swoje obowiązki.

Niestety, PiS miał inne plany. Władze partii upolityczniły tragiczną śmierć Lecha Kaczyńskiego, próbowały wykorzystać naturalne po tragicznej śmierci emocje społeczne do tego, by delegitymizować opozycję: oskarżając ją o to, że w jakiś tajemniczy sposób odpowiada za tragedię w Smoleńsku.

Ta taktyka nie zadziałała, PiS przegrywał kolejne wybory. Gdy wygrał w 2015 roku, to dzięki temu, że temat smoleński został w dużej mierze schowany. Niemniej jednak, po wyborach rządząca partia wykorzystywała aparat państwa do narzucaniu kultu Lecha Kaczyńskiego polskiej przestrzeni publicznej.

Przez pierwsze lata rządów PiS co miesiąc Krakowskie Przedmieście paraliżowały uroczystości rządzącej partii i bliskich jej środowisk w rocznicę katastrofy smoleńskiej. W Warszawie przejęto od miasta plac Piłsudskiego, by - bez zgody władz samorządowych i nie pytając o zdanie mieszkańców stolicy - postawić na nim pomnik katastrofy smoleńskiej i Lecha Kaczyńskiego.

Samorządowcy PiS tam, gdzie mają władzę, obstawili kraj pomnikami tragicznie zmarłego prezydenta. Pod pretekstem ustawy dekomunizacyjnej pisowscy wojewodowie próbowali narzucić ulice i place Kaczyńskiego różnym miastom, niezależnie, co sądzili o tym ich mieszkańcy i wybrane przez nich władze lokalne.

W swojej polityce historycznej rządząca partia dąży do faktycznego wyeliminowania z historii demokratycznej opozycji Lecha Wałęsy, tak by zamiast realnego lidera "Solidarności" centralną rolę w historii polskiej drogi do przekształceń ustrojowych odgrywał Lech Kaczyński. Do tego wszystkiego propaganda PiS staje na głowie, by w najlepszym wypadku przeciętną prezydenturę Lecha Kaczyńskiego przedstawić jako najwybitniejszą w historii III RP.

… i jego matki

Do tego wszystkiego dochodzi kult matki braci Kaczyńskich, Jadwigi. Kult zupełnie niezrozumiały dla ludzi niebędących przekonanymi pisowcami. Lech Kaczyński był prezesem Najwyższej Izby Kontroli, ministrem sprawiedliwości, prezydentem Warszawy i Polski. Jak nie oceniać by jego osiągnięć na tych stanowiskach – zwłaszcza w wypadku resortu sprawiedliwości ocena musi być więcej niż negatywna – to był on ważną postacią dla historii Polski, zasługującą na miejsce w jej historycznej pamięci.

Jadwiga Kaczyńska – przy całym szacunkiem dla jej osoby – nigdy nie pełniła ważnych funkcji z wyboru. Nie była pierwszoplanową osobą demokratycznej opozycji czy polskiej nauki, w której pracowała. Tymczasem prywatna żałoba prezesa Kaczyńskiego po matce przybiera w ostatnich latach charakter publicznego, politycznego rytuału.

Jak donosi prasa, co roku msza w Starachowicach staje się okazją do mobilizacji lokalnych struktur PiS. "Trudno zliczyć wszystkich świętokrzyskich działaczy partyjnych, którzy pojawili się w kościele. Był szef wojewódzkich struktur partii Krzysztof Lipiec, wiceministrowie sportu Anna Krupka i spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk, wojewoda Zbigniew Koniusz, marszałek Andrzej Bętkowski" – donosi kielecka "Gazeta Wyborcza".

Obecność nie była wyłącznie bierna, w trakcie mszy Pismo święte czytał Andrzej Pruś, przewodniczący sejmiku województwa świętokrzyskiego.

Uroczystości w Starachowicach są też zwyczajowo okazją dla prezesa Kaczyńskiego do wygłoszenia politycznego przemówienia. Jak to na ogół bywa w wypadku tego polityka, radykalnego i nastawionego na polaryzację.

W tym roku po mszy poświęconej pamięci matki prezes PiS mówił między innymi o związkach Kościoła z polskością. Zadeklarował, że specjalna misja Kościoła w Polsce nie może być przerywana i zakłócana, bo "podnoszenie ręki na Kościół […] oznacza także podnoszenie ręki na Polskę".

To skrajnie dzielące słowa, wykluczające i dyskryminujące nie tylko wobec niekatolików, ale także tych osób wyznania katolickiego, które z różnych powodów są do Kościoła i jego działalności w polskiej sferze publicznej krytyczne. Kaczyński rysuje relacje między państwem a Kościołem według starego, zużytego endeckiego schematu "Polaka-katolika", całkowicie rozjeżdżającego się z wyraźnie sekularyzującym się społeczeństwem.

W Starachowicach były kamery TVP Info, na portalu stacji można obejrzeć nagranie przerywanego przez gwizdy przemówienia prezesa PiS. W 2019 roku TVP transmitowała mszę w pamięci Jadwigi Kaczyńskiej, w 2020 roku jej fragmenty. To ostatecznie odebrało pamięci po Jadwidze Kaczyńskiej prywatny wymiar i zmieniło ją w przedmiot politycznego sporu.

Kult rodziny panującej będzie rodził opór

Sporu, bo jest oczywiste, że taki odgórnie narzucany kult rodziny przywódcy rządzącej partii będzie budzić opór. Nie jesteśmy w Korei Północnej, nie jesteśmy ciągle dyktaturą ani monarchią. A w demokracji liberalnej rodzice najważniejszych nawet polityków – jeśli sami nie są w politykę zaangażowani – pozostają osobami prywatnymi. Uroczystości religijne ich pamięci z pewnością nie są przedmiotem zainteresowania lokalnych notabli i telewizji publicznej.

Działacze PiS oraz popierające tę partię media lubią zarzucać swoim przeciwnikom barbarzyński brak szacunku do żałoby prezesa Kaczyńskiego. Takie zarzuty pojawiały się regularnie przy okazji protestów wokół miesięcznic smoleńskich czy teraz, po incydencie w Starachowicach. Jeśli chcemy jednak przeżywać żałobę w nastroju prywatnej zadumy, to nie robimy z niej politycznego wydarzenia.

Na długiej listy rzeczy, jakie trzeba będzie posprzątać po PiS-ie, musi się też znaleźć przywrócenie dobrej dla obu stron separacji między porządkami demokracji i prywatnej żałoby oraz uwolnienie obywatelskiej pamięci od topornej inżynierii historycznej. Pamięci takich postaci jak Lech Kaczyński może się to tylko przysłużyć.

Jakub Majmurek dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1391)