ŚwiatMają Europę w garści. "Proszą na klęczkach o niewolę"

Mają Europę w garści. "Proszą na klęczkach o niewolę"

Drugą wojnę światową wygrali Niemcy. W końcu im się udało zawładnąć Europą, w dodatku po raz pierwszy w historii dokonali tego bez jednego wystrzału. Europa sama podniosła ręce i w zasadzie, to dobrze jej tak. Jak ktoś jest głupi, niech płacze - pisze Piotr Czerwiński w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Piotr Czerwiński

28.11.2011 | aktual.: 06.12.2011 22:31

Dzień dobry Państwu albo dobry wieczór. Dziś, by było trochę weselej niż zwykle, a także byśmy poczuli się swojsko, zacznę od cytatu. "Europa mówi po niemiecku!" - powiedział lider niemieckich chadeków Volker Kauder, w kontekście łaski, jaką jego państwo obdarzyło niedawno irlandzkiego bankruta i jego zadłużenie. Zabawnie to zabrzmiało w uszach Polaka, którego jeszcze do niedawna i-Ludzie pytali czy to prawda, jakoby w Polsce mówiło się po niemiecku. Ależ naturlich, meine liebe Irlanderen, czy jak to się tam mówi w Waszym nowym narzeczu. Ein Volk, Ein Volker, eine Europe, ja :-)

Patrząc na ostatnie nagłówki irlandzkich gazet, z których wynika, że "Germany is our new master", a także oglądając nieustające relacje z błagalnych wizyt irlandzkiego premiera u Angeli Merkel, zaczynam wierzyć, że Niemcy w końcu wygrali swoją odwieczną wojnę z resztą Europy. Reszta Europy leży u ich stóp, kwiczy i prosi o litość, a oni pociągają za sznurki i decydują, kiedy ten padnięty flimon podniesie głowę, a kiedy pomacha im ręką. Uważam to za wielki sukces niemieckiej filozofii, że wreszcie udało się to osiągnąć metodą bezinwazyjną, a nawet w ogóle nie starając się o to, żadnymi metodami. Nie musieli nikogo najeżdżać. W dzisiejszym świecie prościej jest wyciągnąć portfele, zamachać gotówką i kupić. W nieskończenie prosty sposób zadziałał system, który sprawdza się w każdej grupie znajomych: zawsze jest ten, który najmniej pije, najwięcej pracuje i odkłada na konto, ze dwóch takich, którzy robią to samo, tylko z gorszym skutkiem, i siedmiu pozostałych, którzy są zapuszczeni, leniwi, nieudaczni i
wszystko przepie... na piątkowe browary. Pod koniec miesiąca zawsze idą po prośbie do tego pierwszego i tak w prymitywnym skrócie można wyjaśnić hegemonię Niemców nad Unią Europejską.

Bez jednego wystrzału zdobyli więc Irlandię, która sama wepchnęła im się w ręce. Z czasem przyjdzie kolej na pozostałych nieudaczników, a także na utemperowanie sąsiadów bardziej "udacznych", by nie straszyli ein Volku, bo tak naprawdę, nie mają już czym. No i to właściwie już wszystko, co było w tym temacie do zrobienia. Największym jednak fenomen tej sytuacji polega na tym, że bez niemieckiej hegemonii cały ten twór padnie i nigdy się nie podniesie. Niemiecki podbój Europy jest więc przełomem w historii nie tylko niemieckich podbojów Europy, ale w historii polityki międzynarodowej w ogóle: oto wszyscy proszą na klęczkach, by wziąć ich w niewolę, bo w przeciwnym razie strach zajrzy im do przewodu pokarmowego jeszcze brutalniej.

Wypada, bym na przyznał w tym jakże psychodelicznym momencie dziejowym, że w zasadzie lubię Niemców. Współczesnych Niemców, by nie było niedomówień. Wszyscy Niemcy, których spotkałem tułając się po świecie, byli najfajniejszymi ludźmi, jakich kiedykolwiek podetknął mi los. Byli wykształceni, oczytani, weseli, inteligentni. Szczerzy, uczciwi. Byli świetnym materiałem na przyjaciół, których ze znacznie większym trudem jest mi szukać u innych nacji, z własną na czele. Pracuję z Niemcami, moja szefowa jest Niemką. Niemcy stali się pozytywną częścią mojego życia. No i rzeczywiście, to prawda co się o nich mówi. Są tak uporządkowani i staranni we wszystkim co robią, że nawet bałaganiarstwo zdaje się mieć u nich klasę. Za to też ich lubię. Zawsze starałem się być uporządkowanym człowiekiem.

Niełatwo było mi dojść do takiego przekonania i nagiąć się do aż takiej tolerancji, że przerodziła się w sympatię. Wychowałem się w domu brutalnie napiętnowanym wojną. Mój ojciec przeżył zagładę Skłobów w kwietniu 1940. Proszę sobie wpisać "Skłoby" i "1940" do wyszukiwarki. Był świadkiem spalenia własnego domu i rozstrzelania własnego ojca przez niemieckich żołnierzy. Resztę wojny, a nawet chwilę po jej zakończeniu, spędził w szeregach Armii Krajowej, a całą resztę swojego życia strawił próbując o tym wszystkim zapomnieć i żyć jak zwykły człowiek, w kraju który sobie wywojował. W końcu oni tłukli się za tę Polskę po to, żebyśmy my mieli w niej godne życie. Prawda?

Nauczyłem się nawet nabijać z wojny, bo z powodu jej nadmiaru w moim życiu straciłem do niej staropolską nabożną cierpliwość. Wierzę, że w świetle tego, co napisałem powyżej, mam do tego prawo. Kiedyś przeszedłem samego siebie i na pytanie niemieckiego prezesa, który spytał mnie jak się bawię na pikniku firmowym w podwarszawskiej puszczy, odparłem: "ależ to dla mnie norma, proszę pana. Niemcy zawsze wywozili Polaków do lasu". Ale prezes był za młody i nie zrozumiał. Może i dobrze.

Piszę o tym wszystkim dlatego, że skoro Europa nie ma nic przeciwko temu, żeby Niemcy trzymali ją w garści, dochodzę do wniosku, że ja również nie mam przeciwko temu za wiele. Niech im już będzie. Skoro inni koledzy są nierobami, przymułami albo kanciarzami, może to i lepiej, żeby ten rozsądny miał ich na oku. Zawsze tego chcieli, to mają. W dodatku w momencie, kiedy już od dawna zarzucili podbijanie Europy i stali się krajem wyluzowanych miłośników piwa i techno. Ich odwieczne największe marzenie przyszło do nich samo i zapukało: Guten Morgen, kameraden. Eine Europe na wynos, raz. W promocji Irlandia za friko. A na deser Grecja. I duże frytki.

Irlandczycy w zasadzie nie powinni bardzo cierpieć z powodu niemieckiego nadzoru. Nigdy nie mieli z nimi na pieńku, a wszystko, co niemieckie, jest dla nich bardziej elitarne niż dla samych Niemców. Świadczy o tym choćby histeryczne uwielbienie i-Ludzi dla BMW. Nie wspomnę już, jednocześnie wspominając, że w czasie rzeczonej wojny Irlandia była neutralna, a na wieść o zgonie Adolfa irlandzki premier de Valera składał kondolencje niemieckiemu ambasadorowi. Ale to jest już temat na trochę inną rozmowę.

Patrząc na to wszystko z perspektywy ostatnich siedemdziesięciu lat historii, dochodzę do wniosku, że to Niemcy wygrali drugą wojnę światową. Pohulali po Europie, wyrżnęli kilkadziesiąt milionów ludzi, potem ozdrowieli, przeprosili, i pozwolili się udomowić Amerykanom. Za amerykańskie pieniądze stanęli na nogi, następnie zostawało już tylko przygarnąć NRD-ówek i sprawa załatwiona: znowu są największym mocarstwem naszego kontynentu. Takiej mocy nie mieli od czasów, o których dziś nie wspomina się w Niemczech z przesadnym sentymentem.

Odwiecznie zadaję sobie też pytanie o to, kto tę wojnę przegrał. Kilka akapitów powyżej, w historyjce o grupie znajomych, nie dodałem że stałym elementem takiej paczki jest też głupek, którego wszyscy pozostali trzymają przy sobie, bo lata im po piwo, pożycza samochód, wyprowadza im psy, pozwala im u siebie nocować i oddaje ostatnie grosze. Kumple tolerują głupka, dopóki jest go jak wykorzystać. Potem idzie w odstawkę.

Myślę, że to ten głupek przegrał wojnę.

Dobranoc Państwu.

Z Dublina, specjalnie dla Wirtualnej Polski, Piotr Czerwiński Kropka Com

Źródło artykułu:WP Wiadomości
kryzyseuropaniemcy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)