Maciej Milczanowski o nowym szefie Pentagonu: To dobry wybór dla Polski
• Emerytowany generał marines James Mattis zostanie Sekretarzem Obrony USA - poinformował Donald Trump
• To bardzo dobry wybór - mówi WP Maciej Milczanowski, były wojskowy który utrzymuje kontakty z Mattisem
• Mattis był krytyczny wobec Trumpa podczas kampanii wyborczej
• Przyszły szef Pentagonu ma znacznie chłodniejszy niż Trump stosunek do Rosji
- Nominujemy "Wściekłego Psa" Mattisa jako naszego Sekretarza Obrony! - oznajmił w czwartek wieczorem prezydent-elekt podczas wiecu w Cincinnati w stanie Ohio, porównując emerytowanego dowódcę amerykańskiego Korpusu Piechoty Morskiej do legendarnego generała George'a Pattona.
Trump o swoim podziwie dla wojskowego mówił juz wcześniej, stawiając go jako faworyta do objęcia roli szefa Pentagonu.
To prawdopodobnie jedyna nominacja do gabinetu Trumpa, która została przyjęta z zadowoleniem - i ulgą - przez niemal wszystkich komentatorów w USA. Jak mówi WP dr Maciej Milczanowski, weteran misji w Iraku, który poznał Mattisa osobiście, to również dobra wiadomość dla Polski.
- O Polsce wypowiadał się nie tylko z sympatią, ale i fachową wiedzą. Znał nie tylko naszą sytuację w Iraku, ale doskonale rozumie naszą sytuację geopolityczną i ma bardzo dobre recepty jak łagodzić konflikty. Mówił też, że właśnie tacy sojusznicy jak Polska, którzy podzielają jej wartości, potrzebni są Ameryce - mówi Milczanowski. - To nie była tylko kurtuazja. On był już wtedy na emeryturze, spotkaliśmy się w przy Uniwersytecie Stanforda, więc mówił otwarcie i szczerze. Zresztą on zawsze gra w otwarte karty - dodaje.
To właśnie bezkompromisowy język i bezpośredniość przyciągnęła go do Trumpa i jest cechą wspólną obu mężczyzn. Ale obu więcej dzieli, niż łączy. Mattis jest intelektualistą, gorliwym czytelnikiem książek i woli rozwiązania pokojowe. Jak mówi Milczanowski, w Iraku Mattis wyróżniał się tym, że dostrzegał to, czego inni nie dostrzegali: mówił o znaczeniu edukacji dla stabilizacji Iraku, kładł nacisk na unikanie ofiar cywilnych.
"Jeśli aby zabić wroga, musisz też zabić niewinnego, nie rób tego. W ten sposób stworzysz sobie jeszcze więcej wrogów" - brzmi jedna z jego wielu maksym. To podejście zupełnie inne niż to przedstawiane przez Trumpa, który opowiadał się m.in. za zabijaniem rodzin terrorystów.
Prezydenta elekta i jego przyszłego Sekretarza Obrony dzieli też stosunek do Rosji i podejście do sojuszy Ameryki. Jak mówi Milczanowski, podczas rozmowy z Mattisem, "Wściekły Pies" krytycznie odnosił się do wypowiedzi Trumpa podczas kampanii wyborczej, szczególnie tych lekceważących znaczenie NATO.
- On ma bardzo zdrowy osąd Rosji. Nie chce wojny i konfliktu, ale wie, że trzeba powstrzymywać mocarstwowe zapędy Kremla, bo jest to zagrożenie. Mówił, że w każdych relacjach trzeba stawiać na współpracę, ale trzeba mieć plan pokonania przeciwnika. Trzeba mieć tę "hard power" w zanadrzu - mówi wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
Poglądy i filozofia Mattisa stawiają go w opozycji nie tylko wobec Trumpa, ale i jego najważniejszego dotąd doradcy, gen. Michaela Flynna, znanego z przychylności wobec Kremla i radykalnych poglądów. To podnosi ryzyko wewnętrznych konfliktów. Ale też każe zadać pytanie o to, kto będzie miał decydujący wpływ na amerykańską politykę. Wielu ma nadzieję, że to Mattis będzie przeciwwagą dla radykalnych impulsów Flynna.
- To nie jest człowiek, którym można manipulować i który będzie siedział cicho na stołku. Jeśli nie będzie miał wpływu na to co się dzieje, to na pewno zrezygnuje - mówi Milczanowski.