Maciej Gierej: scenariusz Giertycha jest prawdopodobny
(RadioZet)
14.12.2004 09:35
Gościem Radia Zet jest Maciej Gierej, były szef Nafty Polskiej. Słuchaczom, którzy już pogubili się w sprawach Orlenu, przypomnę, że Maciej Gierej jest pomówiony o wzięcie łapówki od Rosjan. Słyszał pan co wczoraj na temat przejęcia polskiego sektora naftowego powiedział Roman Giertych, że w przejęciu sektora mieli uczestniczyć czy też pomóc otoczenie prezydenta, prezydent, były premier i jego otoczenie? Co pan na to? Co do wszystkich otoczeń byłbym bardzo wstrzemięźliwy. Póki co komisja nie złapała nikogo ani za rękę, ani za długopis, ani za słowo. Scenariusz, który rysuje pan Giertych w sensie merytorycznym jest niewątpliwie scenariuszem prawdopodobnym, dlatego że jeżeli ktoś przyjął sobie za cel dokonanie prywatyzacji sektora w określonym kierunku i udostępnienia przy tej prywatyzacji swojego własnego pakietu to tak by realizował swój scenariusz. Prowadziłby rozmowy z co najmniej dwoma kupującymi, bo z reguły każdy oferent próbuje dążyć do takiego rozwiązania, by mieć kilku chętnych i prowadziłby już grę
posiadając odpowiedni pakiet. A kto jest autorem tego scenariusza? Myślę, że życie. Życie czy jakieś nazwisko? Już dokładnie nie pamiętam, ale z takim scenariuszem w sensie zasłyszenia czy przeczytania, po raz pierwszy spotkałem się w „Rzeczpospolitej” w wywiadzie Łakomej z prezesem Wróblem, który odpowiadał na różnego rodzaju pytania i chyba mu się wyrwało, w każdym razie nie wiem jak to się stało, ale padło takie stwierdzenie, że po kupieniu Gdańska sprzedamy stosowny pakiet Rosjanom. Takie stwierdzenie padło. Był to taki czas, gdy panowała gazetowa licytacja ile kto da za Rafinerię Gdańską. Licytującymi byli Zbigniew Wróbel z jednej strony, Alekperow, który udzielił wywiadu, z drugiej i tyle. To się działo w gazetach. W dokumentach jakie posiadaliśmy mieliśmy trochę inną sytuację. A jak to było w życiu politycznym? Czy pan był naciskany przez byłego premiera Leszka Millera, żeby doszło do połączenia Rafinerii Gdańskiej i PKN Orlen, żeby doszło do sprzedaży Łukoilowi? Już odpowiadałem przed komisją. Może
wynika to z mojego charakteru i rozumienia swojej statutowej i programowej roli. Premier jako taki może naciskać i mówić różne rzeczy. Moim obowiązkiem jest natomiast realizować program rządu uchwalony przez Radę Ministrów, a tam były postawione określone cele. Ale naciskał czy nie? Były, jak to się mówi, pretensje, że sprawa nie jest realizowana we właściwym tempie. Jaka sprawa? Sprzedaży. Kiedy miałem na stole ofertę połączonej grupy Rotch – Orlen i sprzedaży tej grupie Rafinerii Gdańskiej. Chociaż nie...Już wtedy Grupy Lotos. Były również pretensje, że restrukturyzuję Grupę Lotos, że wydałem na Walnym Zgromadzeniu zgodę na zmianę nazwy, że rozpoczęto przenoszenie majątku do spółek zależnych kolejowych. Krótko mówiąc, że zaczęła się restrukturyzacja. Ale wtedy było już wiadomo, że Rotch jest tylko podstawką, że Łukoil przejmie Rotcha... To było wcześniej. To było bardzo dziwne zjawisko. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się w procesach prywatyzacyjnych, że kupujący składając ofertę...Zwykle robi się w ten
sposób: jeśli się nie zgadza z tym co proponuje sprzedający, składa się ją w kategoriach warunkowych, próbuje się postawić pewne warunki i przekonać argumentami ekonomicznymi takimi jak wysoki program rozwoju itd., do tego, by oferta została przyjęta. Tutaj natomiast dostaliśmy ofertę, która odbiegała od tego typu standardu. O szczegółach niestety mówić nie mogę, bo jest to tajemnica spółki, ale to odbieganie od standardów było o tyle zastanawiające, że była to oferta z pozycji siły. Premier był tak blisko związany ze sprawą? Przed chwilą mówiliśmy o Rotchu – Łukoilu. Wcześniej mówił pan, że premier pytał, dlaczego to nie jest realizowane szybko i we właściwym kierunku. Zarząd spółki, która uczestniczyła w konsorcjum skarżył się. Pisał listy do premiera, że Nafta czepia się go, żąda jakichś dokumentów, że czegoś tam nie robi pod dyktando kupującego, a nie taki jest obyczaj. Premier mówił wczoraj, że to przecież Wiesław Kaczmarek chciał sprzedać 75 proc. Rosjanom. Znowu wracamy do wcześniejszego momentu.
Myślę, że jest to lekkie nadużycie słowne, że chciał sprzedać, ponieważ do transakcji było jeszcze bardzo daleko. Było po złożeniu oferty, po dyskusjach wyjaśniających co jest tą ofertą i prowadziliśmy rozmowy m.in. na temat Naftoportu, bo przypomnę, że wyłączyliśmy Naftoport z transakcji, jak również zastosowaliśmy niezbyt powszechnie stosowany mechanizm zastawu na akcjach, czyli jeśli kupujący nie wywiązałby się akcje wracałyby do sprzedającego, czyli do Nafty Polskiej. Dyskusje na ten temat trwały. W którymś momencie sami Rosjanie, gdy stawialiśmy kolejne wymagania, powiedzieli, że mogą pewne rzeczy zrealizować, ale żebyśmy dali sygnał, że chcemy z nimi realizować te transakcję. Konstrukcja myślowa Romana Giertycha jest taka, że za tym wszystkim stał Jan Kulczyk, że to on miał dostać prowizję. Za tą pierwszą transakcją? Nie. Za transakcją Rafineria – Orlen w ręce Łukoila. Przypomnę, że Jan Kulczyk miał wtedy dość istotny wpływ na to co się dzieje w spółce. Nie będę się wypowiadał czy wpływ był adekwatny
do posiadanych przez niego udziałów czy nie, bo miał ich kilka procent. Rzecz polegała natomiast na tym, że publicznie deklarował wsparcie dla takiego rozwiązania. Ten scenariusz, który był równolegle rysowany w prywatyzacji Orlenu z kolei wskazywał na to, że jest duże prawdopodobieństwo, że prywatyzacja Orlenu odbędzie się poza kontrolą skarbu państwa. To było zagrożenie, którego my jako Nafta nie mogliśmy nie zauważyć i nie mówić o tym, a w efekcie nie powiedzieć, że w takiej sytuacji i wobec takich zagrożeń na taką transakcję nie możemy się zdecydować. Nie powiem pani, że istniał jakiś dokument w tej sprawie. To komisja posiadając wiedzę o różnych spotkaniach i rozmowach może wyświetlić te kwestie. Dziś jednak jest jeszcze daleko do stawiania takiej tezy. A czy pan wie kto pana tak naprawdę pomówił i o co chodzi? Gdybym wiedział, to podejrzewam, że dawno byłbym po rozmowie z prawnikami i realizowałbym stosowny proces. Rzecz polega na tym, że było to niezwykle finezyjnie rozegrane. Tak to zbudowano, żeby
nie można było znaleźć tego, kto jest autorem tego pomówienia. Liczę na to, że i komisja i prokuratura w jakiś sposób pomoże wyświetlić tę kwestię. Chętnie bym się dowiedział kto jest autorem tego niezwykle, historycznie rzecz ujmując, skutecznego pomówienia, bo cel, który przyświecał osobom, które konstruowały takie rozwiązanie został osiągnięty. Zostałem w końcu usunięty z funkcji prezesa Nafty. Komu zależało na tym, żeby pana usunąć? Wszystkim tym, którzy chcieli realizować interesy niezgodne z interesami skarbu państwa. Czyli kto? Ja mam wiedzieć? Myślałam, że pan wie kto jest autorem takiej plotki. Władimir Ałganow? Myślę, że Władimir Ałganow... Zna Macieja Giereja? Nie. Nie znaliśmy się i nie znamy. Nie mogę natomiast wykluczyć, że osoby, które przewinęły się w tym przetargu mają jakąś zadrę do prowadzącego sprzedaż i zaczęły puszczać tego typu kwestie. Nie mogę również wykluczyć, że jest to autorstwo tu i teraz na potrzeby zmian, które trzeba było wykreować w głowie ministra skarbu.