Ma żonę Katarzynę, w Polsce chciał żyć jak król. Ruszył proces Mourada T. - Marokańczyka oskarżonego o terroryzm
Ożenił się z Polką z Rybnika. "Z miłości". Chciał z nią zwiedzić wszystkie kraje świata. W tymże Rybniku został zatrzymany pod zarzutem działania w zorganizowanym związku przestępczym, jako zwiadowca ISIS. W pierwszym dniu procesu Marokańczyk Mourad T. nie przyznał się do głównego zarzutu.
Proces rozpoczął się w gmachu Sądu Okręgowego w Katowicach - przy ul. Koszarowej, na terenie koszar policji. W tym miejscu wyznaczane są od 2001 r. wybrane rozprawy, m.in. głośny proces gangu Janusza T., ps. Krakowiak, a także proces Katarzyny W. (została skazana na 25 lat więzienia za zabójstwo półrocznej córki Magdy) czy proces rodziców oskarżonych o zabójstwo 1,5-rocznego Szymona z Będzina.
Obejrzyj: Reporter WP był w sądzie w Katowicach
Rozprawa wzbudziła spore zainteresowanie mediów. Reporterzy stacji telewizyjnych pojawili się przed budynkiem sądu grubo ponad godzinę przed rozpoczęciem rozprawy, by zrobić wejścia na żywo. Następnie dziennikarze, w eskorcie policjantów, udali się do sali Sądu Okręgowego. - Może myślą, że chcemy go odbić? - żartował jeden z przedstawicieli mediów, widząc szczególne środki ostrożności. Każda z osób, która chciała relacjonować proces, musiała przejść kontrolę podobną do tej, jaką przechodzi się na lotniskach - bramka do wykrywania metalu, prześwietlenie toreb itd. - Mają państwo telefony? Proszę wyciszyć albo wyłączyć, a następnie oddać do depozytu. Na piętro nikt nie może wnieść telefonu - zakomunikowała jedna z policjantek.
Wydawało się, że przy takiej kontroli nawet mysz się nie prześliźnie. Jednak w pewnym momencie jedna z pań po przekroczeniu bramek zorientowała się, że nie posiada identyfikatora z tytułem "Wizyta". Wręczanego na samym początku, po okazaniu legitymacji prasowej i dokumentu tożsamości. - To pani nie przechodziła przez główną bramę? - padło pytanie. - Nie, wjechałam chyba od drugiej strony - zaskakująca odpowiedź wywołała u policjantów uśmiech zakłopotania.
"Wierzę mojemu klientowi"
Na sali rozpraw operatorzy i fotoreporterzy wycelowali obiektywy w Marokańczyka, przedstawianego przez niektóre media jako "terrorystę ISIS". Na ławie oskarżonych Mourad T. wyglądał dość niepozornie. Okulary. Włosy zaczesane do tyłu i spięte. Przypominał bardziej studenta uczącego się na Śląsku, niż człowieka, któremu zarzuca się współpracę z ludźmi, którzy w ISIS pełnili ważne role, m.in. z Abdelhamidem Abbaoudem, któremu przypisuje się zorganizowanie zamachów w Paryżu w listopadzie 2015 r. (kilka dni po masakrze w stolicy Francji, w której zginęło 130 osób, Abbaoud został zastrzelony przez policję).
Przed rozpoczęciem rozprawy obrońca wystąpił o rozkucie 28-latka na sali rozpraw. Sędzia przychyliła się do tej prośby. Następnie prokurator Paweł Leks odczytał akt oskarżenia. Marokańczyk nie przyznał się do najważniejszego zarzutu - udziału w zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym - międzynarodowej organizacji terrorystycznej określanej jako tzw. Państwo Islamskie (ISIS). - W naszej ocenie dowody są bardzo słabe. Zarzut dotyczący Państwa Islamskiego uważam za chybiony. Oskarżony konsekwentnie nie przyznaje się do winy - mówił obrońca Marokańczyka mec. Krzysztof Młodzik. - Czy może pan ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że nie był on członkiem Państwa Islamskiego? - dopytywał jeden z dziennikarzy w trakcie przerwy. - Wierzę mojemu klientowi - odparł Młodzik.
Mocne oskarżenia
W komunikacie dotyczącym aktu oskarżenia przeciwko Marokańczykowi znalazł się m.in. fragment o znalezieniu plików w telefonie Mourada T., które miały zawierać instrukcje dotyczące tworzenia urządzeń wybuchowych. Jednak we wtorek prokurator Paweł Leks zdementował tę informację.
- Nie był to telefon oskarżonego. To był jeden z telefonów zabezpieczonych w mieszkaniu w Grecji, które było użytkowane przez członków Państwa Islamskiego.
Oskarżony przyznał się natomiast do posiadania i przewożenia narkotyków (haszysz i marihuana) oraz - częściowo - także do wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w dokumentach, dzięki którym mógł poruszać się po Europie. T. odmówił udzielania odpowiedzi na pytania sądu, prokuratora czy adwokata. W pierwszym dniu procesu sędzia Magdalena Jagiełło odczytywała więc protokoły z przesłuchań Marokańczyka w trakcie śledztwa.
ISIS? Znam z mediów
Podczas przesłuchań oskarżony odcinał się od tzw. Państwa Islamskiego. - Odnośnie zarzutów współpracy z ISIS, nie przyznaję się do takiego zarzutu. Wiem, co to jest Państwo Islamskie, wiem o tym z wiadomości, informacji prasowych. Jest ono znienawidzone przez Europejczyków, podobnie jak przez większość muzułmanów w Europie. Nic mi nie jest wiadomo, że z moich znajomych ktoś kontaktował się z Państwem Islamskim - zeznał 28-latek. T. przedstawił także swoją wersję dotyczącą posługiwania się dokumentem poświadczającym nieprawdę. Gdy zabiegał o azyl w Austrii, miał podać we wniosku prawidłowy rok urodzenia - 1990. Jednak "zero" urzędnicy mieli przez pomyłkę zamienić na "szóstkę". Mourad T. utrzymywał, że po zauważeniu błędu poszedł do urzędu z prośbą o sprostowanie daty urodzin. Zrezygnował z tego pomysłu, gdy zobaczył, że jest długa kolejka, w której czekali uchodźcy z Syrii.
Z zeznań dowiedzieliśmy się także m.in., w jaki sposób T. podróżował po Europie i jak dotarł do Polski. Wyszło także na jaw, że ma żonę Polkę - o imieniu Katarzyna, która jest od niego o rok starsza. T. zeznał, że poznał kobietę w 2014 r. w Agadirze. - Spotkałem ją w Maroko, nie pamiętam dokładnie daty, ale było to nad morzem. Ona była w Maroko w celach turystycznych, w sumie trzy razy - mówił. Następnie w lipcu 2015 r. nawiązał z nią kontakt na Facebooku, a w sierpniu 2015 r. przyjechał pociągiem z Wiednia do Polski. Później spotykali się na przemian: raz w Austrii, gdzie przebywał T., a raz w Polsce. - Czasem przyjeżdżałem pociągiem, czasem korzystając z aplikacji Bla Bla Car - tłumaczył oskarżony w trakcie przesłuchań.
Żona z Rybnika
Jego żona pochodzi z Rybnika, i to właśnie w tym mieście - w marcu 2016 r. - zawarł z nią związek małżeński. Mourad T. zeznał, że "ożenił się z żoną z miłości" i chciał z nią "zwiedzić wszystkie kraje świata". - Takie było nasze marzenie - mówił. Marokańczyk opowiadał także w czasie przesłuchań o okresie spędzonym w Wiedniu. Przyznał, że był tam zatrudniony nielegalnie. - Nie powiem, jaka to była restauracja, bo nie chcę robić właścicielowi nieprzyjemności - zeznał. Miał w niej zarabiać od 1200 do 1600 euro miesięcznie. Rano sprzedawał gazety, a wieczorem mył naczynia we wspomnianej restauracji.
- Zarobione pieniądze pozwalały mi na to, abym potem w Polsce żył jak król. Do Polski przywiozłem wszystkie swoje oszczędności. W 2016 r. była to kwota 8000-9000 euro. Żadnych oszczędności w Austrii nie mam. Jak coś zostało, to może być ok. 600 euro - to kolejny fragment zeznań Mourada T.
Pochodzący z Casablanki oskarżony mówił także o problemach, jakie spotkały go w dniu ślubu z Polką. Urząd Stanu Cywilnego powiadomił Straż Graniczną, ta zaś zwróciła uwagę na fakt, że w paszporcie marokańskim mężczyzny nie było wizy na pobyt w Polsce. - Później Straż Graniczna wydała decyzję o opuszczeniu przeze mnie kraju. Wtedy na drugi dzień rano zawarłem związek małżeński z Katarzyną - dodał Mourad T.
W tymże Rybniku, we wrześniu 2016 r., T. został zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zanim weszli do mieszkania, w którym przebywał, Marokańczyk wyrzucił przez okno woreczek z narkotykami. Podkreślał, że nie był pod ich wpływem. Palił je, ale dzień wcześniej, na balkonie, w miejscu zamieszkania. Na koniec pierwszego dnia procesu obrońca oskarżonego wystąpił do sądu z wnioskiem o umożliwienie T. kontaktu telefonicznego z matką. Proces będzie kontynuowany w środę, 4 kwietnia. Znane są już także daty kolejnych rozpraw - 18 kwietnia i 7 maja.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl