Ma walczyć z nierównościami. Od razu spadła na nią fala hejtu
Dopiero co wojewoda kujawsko-pomorski ustanowił stanowisko pełnomocniczki do spraw równego traktowania, która ma walczyć m.in. o prawa środowiska LGBT i obcokrajowców, a już zalała ją fala nienawistnych komentarzy w sieci. - Przekazałam screeny prawnikowi - informuje w rozmowie z Wirtualną Polską Anna Niewiadomska.
14.03.2024 13:36
Mikołaj Podolski, Wirtualna Polska: Z jakiego powodu chciała pani zostać pełnomocnikiem wojewody do spraw równego traktowania?
Anna Niewiadomska, pełnomocniczka wojewody kujawsko-pomorskiego do spraw równego traktowania: Kwestie równości są mi bardzo bliskie. Wcześniej byłam regionalną koordynatorką rankingu szkół przychylnych środowisku LGBT i działałam w fundacji GrowSPACE.
Dla mnie równość nie dotyczy tylko kwestii płci czy orientacji, bo zabiegałam wcześniej m.in. o to, by osoby przyjeżdżające z Ukrainy nie były wykluczone. Zainicjowałam także w Bydgoszczy w ramach budżetu obywatelskiego akcję polegającą na umieszczaniu w szkołach różowych skrzyneczek z artykułami higienicznymi. Działałam więc społecznie od lat i dlatego dostałam propozycję stanowiska pełnomocnika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To praca na pełen etat?
Tak, na pełen etat, ale łączę funkcję pełnomocniczki z pracą w biurze wojewody, bo jestem też zwykłym pracownikiem administracyjnym.
Objęła pani po raz pierwszy funkcję publiczną i od razu zalała panią lawina hejtu. To brutalne zderzenie z rzeczywistością.
Ten hejt, ale na dużo mniejszą skalę, rozpoczął się na krótko przed objęciem przeze mnie funkcji, kiedy wrzuciłam do sieci post z poparciem kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Bydgoszczy. A kiedy zostałam pełnomocniczką, wszystko się bardzo mocno nasiliło. W komentarzach zaczęto np. sugerować, że za poparcie prezydenta od razu otrzymałam posadę, co jest absurdalne, bo prowadzę swoje działania równościowe od bardzo dawna.
Zastanawiam się, czym jeszcze mogła pani podpaść internautom, skoro pełni pani funkcję dopiero dwa tygodnie.
Ciężko mi powiedzieć. Być może jest to powiązane z polityką, bo kandyduję do sejmiku województwa. Ale muszę przyznać, że kiedy niedawno kandydowałam do Sejmu, to żaden hejt na mnie nie spadał.
Teraz zaatakowało mnie na Facebooku wiele fałszywych kont. Nie zdawałam sobie wcześniej z tego sprawy, ale mój znajomy zwrócił uwagę, że ich profilowe zdjęcia pochodziły z internetowych banków twarzy.
Co więcej, wiele z tych kont, oprócz hejtowania mnie, publikuje pochwały na cześć Bydgoskiej Prawicy Łukasza Schreibera. Oczywiście nie chcę go łączyć z tymi atakami, to byłoby nie fair, może to po prostu jacyś jego sympatycy. Na pewno nie podoba im się jednak moja działalność.
Jak zaczęła się nagonka na panią?
Od zwykłych komentarzy. Wrzucam czasem swoje posty na różne bydgoskie grupy, żeby pokazać, co robię. Najpierw atakowało mnie jedno konto, następnie już pięć czy sześć, a potem znacznie więcej. To cała grupa fałszywych kont ze zdjęciami mężczyzn.
Konta zarzucały mi potem na przykład, że należę do Platformy Obywatelskiej, chociaż to nieprawda, bo jestem członkinią Inicjatywy Polskiej, która co prawda jest w koalicji z PO, ale to mimo wszystko dwie różne partie. Potem zaczęło się wyciąganie z kontekstu różnych zdań. W końcu przestałam na to reagować. Zrozumiałam, że zaczepki miały na celu zdenerwowanie mnie albo wciąganie mnie w bezcelowe dyskusje.
Zobacz także
Rozważa pani pozwanie internautów?
Przekazałam screeny prawnikowi i czekam na jego decyzję. Cały ten hejt nie zachwieje moją działalnością. Takie rzeczy nawet dodają trochę siły, bo najwidoczniej ktoś uznał, że mam jakąś sprawczość. Co więcej, od dawna mówiłam publicznie, że nie zgadzam się na jakąkolwiek przemoc, a hejt jest przemocą. I również dlatego nagłaśniam swój przypadek. Chciałabym, żeby w przestrzeni publicznej było tego jak najmniej.
Rozmawiał Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski