Ma 16 dzieci i... wyrobioną opinię na temat "300 zł dla każdego ucznia"
Od kilku dni trwa w Polsce dyskusja, czy 300 zł wyprawki szkolnej to dobry pomysł. - To powinno funkcjonować od dawna, ale poprzedni rząd defraudował pieniądze i bał się, że jeśli Polacy je dostaną, zrobią to samo - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską Sławomir Nelec, ojciec rodziny z 16 dzieci.
Prawo i Sprawiedliwość zasypało ostatnio Polaków zapowiedziami kolejnych projektów społecznych. Jednym z nich są szkolne wyprawki. Podatnicy zapłacą za nie prawie 1,5 mld zł rocznie, ale mają być kolejnym sygnałem do walki z kryzysem demograficznym. Chociaż premier Morawiecki wspomniał o pięciu dużych projektach, to właśnie dofinansowanie rodzin przed początkiem roku szkolnego budzi w sieci największe zainteresowanie.
Patryk Osowski (WP): 300 złotych to dużo czy mało?
Sławomir Nelec (ojciec 16 dzieci, mieszkaniec Przeciszowa): We wrześniu liczy się każda złotówka. Książki, zeszyty i nowe buty to ogromny wydatek. Wiadomo, że młodsze dzieci mogą korzystać z materiałów po starszym rodzeństwie, ale nie zawsze. Na przykład zeszyty trzeba kupować całkiem nowe. Do tego dochodzą np. wydatki na ubezpieczenie czy wycieczki szkolne.
(PO): Często pojawia się argument, że rodzice nie powinni dostawać tych pieniędzy do ręki.
(SN): Tak samo opozycja straszyła, kiedy rząd chciał wprowadzić program 500+. To przykre, ale wydaje mi się, że mierzyli nas swoją miarą. Skoro defraudowali państwowe pieniądze, uznali, że zwykli Polacy też będą to robić. Mówiono, że duże rodziny to patologia i większość pieniędzy pójdzie na alkohol. I co? Tak się nie stało.
Zawsze jest jakiś margines, ale w zdecydowanej większości rodzice w Polsce bardzo dobrze gospodarują tymi pieniędzmi. Zapewniają dzieciom dodatkowe lekcje, przybory szkolne, kupują ubrania.
Swoboda rodziców jest bardzo ważna. To oni najlepiej wiedzą, czy dziecko potrzebuje nowych książek, czy raczej ma je po starszym bracie, a teraz przydadzą mu się nowe buty na WF. 300 zł na początek roku szkolnego? To strzał w dziesiątkę.
(PO): Poprzednia władza też wprowadzała programy wsparcia rodzin.
(SN): Tak. Na przykład "Pierwszy dzwonek". Po pierwsze był to mały, symboliczny program. Po drugie, trzeba było kupić konkretne rzeczy, a nie takie, których dane dziecko potrzebuje. Osobiście czułem się trochę tak, jak gdy w PRL odbierało się kartki na towary. Duże rodziny traktowano jak ludzi nieodpowiedzialnych.
Poza tym ważne, żeby te rzeczy były chociaż w miarę porządne. Jeśli kupimy dziecku byle jaki plecak, on się za chwilę rozpadnie. Przez lata z tymi programami był ogromny problem. Teraz wystarczyło uszczelnić VAT i nagle pieniądze się znalazły, a wszystko zaczyna wyglądać tak, jak powinno.
Ośmiu chłopców i osiem dziewczynek
Wirtualna Polska odwiedziła Sławomira Nelca już w sierpniu 2017 roku. Wtedy rozmawialiśmy z nim na temat 500+. Z kolei w lutym 2018 r. do Przeciszowa zawitali wicepremier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda.
Zostali zaproszeni przez rodzinę Nelców na chrzest 16. dziecka . Zdjęciem z tego wydarzenia prezydent pochwalił się nawet na Twitterze. "Zuzia Nelec. 16 dziecko we wspaniałej rodzinie Państwa Nelców z Przeciszowa w Małopolsce" - napisał, a post polubiło ponad 4 tys. osób.
Większość Polaków ocenia pomysł 300 zł wyprawki szkolnej pozytywnie, ale nie wszyscy. Wprowadzenie dodatku dla uczniów klas szkół podstawowych i średnich do 18. roku życia w wysokości 300 złotych dobrze ocenia 74 proc. badanych. Z sondażu pracowni IBRIS wynika, że źle o tym pomyśle wypowiada się 19 proc. Polaków, a 7 proc. nie ma zdania.