Luzowanie obostrzeń. Bartosz Arłukowicz: potrzeba ładu i uporządkowania
Od 12 lutego rząd znosi część obostrzeń - otwarte zostaną m.in. hotele, kina oraz teatry do 50 proc. pojemności, a także stoki. Nadal zamknięte zostaną restauracje oraz punkty gastronomiczne. - Mam wrażenie, że rząd odbija się od ściany. Trzeba przywracać gospodarkę do funkcjonowania, bo ludzie tracą pracę. Potrzeba ładu i uporządkowania - mówił w programie "Newsroom" WP Bartosz Arłukowicz. Były minister zdrowia wytknął Radzie Ministrów brak konkretnego schematu na przywracanie normalności gospodarczej. - Rząd powinien narysować jasny plan i powiedzieć ludziom: jeśli zakażeń będzie ponad 5 tys. zakażeń, to będziemy zamykać to i to - tłumaczył europoseł Platformy Obywatelskiej.
Stoki na przykład będą poluzowane … Rozwiń
Transkrypcja:
Stoki na przykład będą poluzowane na dwa tygodnie warunkowo. Pytanie co potem? W którą
stronę zmierza rząd, jak to będzie dalej z tymi obostrzeniami?
Pani redaktor, szanowni państwo, trudno powiedzieć, w którą stronę zmierza rząd, bo ja mam wrażenie, że rząd zmierza od ściany
do ściany. Trzeba
oczywiście przywracać gospodarkę do funkcjonowania, bo firmy padają, ludzie tracą
pracę, przedsiębiorcy tracą swoje firmy, ale przydałoby się w tym trochę
porządku, jakiegoś ładu i uporządkowania. Ja sprawdziłem dane,
które były jawne, publicznie, więc można o nich rozmawiać. Poprzednią
fazy otwierania gospodarki mieliśmy 28 stycznia. Pan premier zapowiedział,
że wtedy otworzą się galerie handlowe, ale w dalszym ciągu nie będą mogły być otwarte ani stoki, ani przestrzenie sportowe,
ani hotele, anie inne gałęzie gospodarki. A cóż się zmieniło między 28 stycznia a 5 lutego?
28 stycznia mieliśmy 7000 zakażeń 389 zgonów. Wczoraj
mieliśmy 444 zgodny i ponad 6500 zakażeń. Czyli
zgonów mieliśmy wczoraj więcej niż wtedy, wtedy nie mogliśmy otworzyć stoków, hoteli w żaden sposób, pan premier twardo mówił "nie".
Co się zmieniło przez ten tydzień, że mówi "tak"? Oczywiście podkreślam - trzeba uruchamiać gospodarkę, tylko przydałoby się to zrobić
z jakimś planem, żeby przedsiębiorcy mogli zaplanować funkcjonowanie swoich firm. Bo jeżeli dzisiaj właściciel hotelu słyszy, że będzie mógł otworzyć swój hotel
na próbę, na dwa tygodnie, no to on musi przewrócić załogę do pracy, zrobić odpowiednie zakupy, doposażenie,
zakupić jedzenie i tak dalej, i tak dalej. Jak
ten przedsiębiorca ma funkcjonować, jak on nie wie, co się z nim będzie działo za tydzień, dwa? Rząd powinien narysować jasny plan - mówię o
tym od bardzo wielu tygodni, a nawet miesięcy - i
powiedzieć ludziom tak, że
jeśli zakażeń będzie w Polsce więcej niż 5000, to zamkniemy takie i takie branże.
No właśnie, ale czemu
pana zdaniem nie ma właśnie jeszcze tego planu? Bo ja o to też dopytuje kolejne osoby, które są związane
z rządem doradców, kiedy, przy jakich pułapach te obostrzenia będą luzowane, no i nigdy nie ma takich szczegółowych konkretnych
odpowiedzi.
No właśnie o to chodzi
i dlatego jest taki bałagan, chaos i dlatego jest takie zdenerwowanie przedsiębiorców i nas wszystkich. Dlatego że rząd
sam stwarza zasady, które potem łamie. I nie wyzłośliwiam się tu partyjnie czy na panią poseł Emilewicz, ja nie o tym
mówię. Mówię o tym, że rząd wprowadzał strefy żółte, zielone, czerwone, opisywał, że przy takim i takim poziomie zakażeń będą zamykane bądź
uruchamiane odpowiednie działy gospodarki. I sam natychmiast zaczyna łamać tworzone
przez siebie zasady. No to musi budzić chaos, musi budzić nerwy i zniecierpliwienie przedsiębiorców, którzy postanowili wziąć sprawy w
swoje ręce.
No właśnie, ci przedsiębiorcy najbardziej zniecierpliwieni to przedstawiciele chociażby branży fitness czy też restauratorzy.
Oni nadal muszą być zamrożeni. No właśnie, oni dzwonią do pana, mówią, że już nie wytrzymują, że mają dosyć, bo
już sobie z tym kompletnie nie radzą?
To są dziesiątki, setki sygnałów tygodniowo o tym, że te firmy po prostu upadają. Oni wytrzymali bardzo
wiele miesięcy w zamknięciu, próbowali niejednokrotnie pracować na wynos czy tworzyć kuchnię na zewnątrz. To
po prostu w części przypadków się po prostu nie udaje. Ja uważam, że oni by współpracowali i przestrzegaliby tych zakazów,
gdyby mieli jakiś horyzont działań, gdyby wiedzieli, że w określonym
czasie będą kolejne bądź zdjęte obostrzenia, bądź nałożone obostrzenia. Bądź perspektywy na przykład tego, kiedy będą zaszczepieni. Ale oni
tego wszystkiego nie wiedzą, bo my nie wiemy, kiedy choćby zaszczepimy naszych siedemdziesięciolatków, w jakim
terminie się to uda.