Lustracja zakonnic
Nie tylko księża, ale także zakonnice będą
lustrowane. Jako jedne z pierwszych do archiwów SB postanowiły
zajrzeć urszulanki - informuje "Dziennik Polski".
Siostra Marta Olech, przewodnicząca tego zgromadzenia twierdzi, że Służba Bezpieczeństwa miała mizerne efekty, jeśli chodzi o werbowanie zakonnic. Tłumaczy to tym, że w zakonach żeńskich było o wiele mniej okazji sprzyjających werbunkowi takich jak wyjazdy na studia za granicę czy objęcie ważnych funkcji. Archiwa SB będą badane również przez inne zgromadzenia żeńskie.
Wg gazety dotychczas natrafiono, i to przypadkiem, na dwa dokumenty dotyczące zachowań zgromadzeń żeńskich i przenikania tam agentury. Jeden z nich to krótkie sprawozdanie, w którym funkcjonariusze SB informują przełożonych, czy zakony "dobrze się sprawują" i nie prowadzą przypadkiem działalności "antypaństwowej", a także, jaki jest stopień infiltracji tych środowisk. W przypadku drugiego dokumentu z lat 80., zachowały się także notatki, na podstawie których powstał raport esbeka.
Z materiałów zgromadzonych przez IPN wynika, że na 20 tys. zakonnic udało im się wciągnąć do współpracy około 30. Siostra Olech uważa, że to niekoniecznie musiały być zakonnice, ale także np. osoby związane ze wspólnotami zakonnymi.
Jeśli wierzyć informacjom zgromadzonych w archiwach SB na temat infiltracji żeńskich zgromadzeń zakonnych, funkcjonariusze ubolewali, iż "stan agentury w zakonach jest tak dramatycznie niski" - czytamy w dzinniku.
Marta Olech, która jest równocześnie przewodniczącą Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych podkreśla, że SB miała utrudnione zadanie, bo we wspólnotach zakonnych jest jak w rodzinie. Jej członkowie znają się bardzo dobrze, swoje zwyczaje i kontakty. (PAP)