PolitykaŁukasz Warzecha: PiS stracił rozpęd i inicjatywę

Łukasz Warzecha: PiS stracił rozpęd i inicjatywę

Stało się to, co musiało się stać: PiS stracił rozpęd i inicjatywę. Symbolicznym z tego punktu widzenia momentem był dzień, w którym Jarosław Kaczyński, komentując tekst "Trotyl na wraku tupolewa", użył sformułowania "straszliwa zbrodnia". W tym jednym momencie przekreślił kilka tygodni intensywnej pracy nad zmianą wizerunku swojego ugrupowania jako partii merytorycznej i umiarkowanej.

Łukasz Warzecha: PiS stracił rozpęd i inicjatywę

W kolejnych dniach prezes PiS szedł za ciosem, prawdopodobnie uznając, że wycofanie się byłoby gorszym rozwiązaniem. Udzielił m.in. bardzo stanowczego wywiadu tygodnikowi "Uważam Rze". Platforma skwapliwie skorzystała z sytuacji, spychając ponownie PiS do smoleńskiego narożnika. Jej politycy nie musieli się nawet szczególnie starać. Donald Tusk wkrótce po słowach Kaczyńskiego mógł pokazać się jako umiarkowany mąż stanu, nie wkładając w tę pozę żadnego wysiłku.

Atut PiS, jakim był prof. Gliński, znikł w cieniu sprawy artykułu w "Rzeczpospolitej" i reakcji na niego ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości. Kolejna debata, organizowana przez ugrupowanie Kaczyńskiego po tych wydarzeniach, poświęcona rolnictwu, przeszła już praktycznie bez echa. Wydaje się, że Prawo i Sprawiedliwość nie miało długodystansowego pomysłu na skorzystanie ze statecznego, umiarkowanego Piotra Glińskiego. Dała o sobie znać doraźność i brak profesjonalizmu w budowaniu strategii wizerunkowej. PiS pod tym względem jawi się zdecydowanie jako partia krótkich zrywów, dobrze zaplanowanych w krótkim, ale fatalnie w długim okresie.

Dodatkowo na niekorzyść PiS mógł zadziałać Marsz Niepodległości, i to na dwa sposoby. Bardziej umiarkowanych, centrowych wyborców, których poparcie dla PiS było najbardziej chwiejne, a ich wiedza o działaniach tej partii - najmniejsza, mogła odstraszyć stworzona wokół marszu medialna atmosfera i klisza, zgodnie z którą szli w nim zadymiarze, groźni nacjonaliści, może nawet faszyści, wspierał ich zaś właśnie PiS. Co oczywiście nie było prawdą, bowiem ugrupowanie Kaczyńskiego od marszu mocno się zdystansowało, ale tej świadomości wspomniana grupa wyborców mieć nie musiała.

Wyborców bardziej zaangażowanych i bardziej zdecydowanie sprzeciwiających się rządom PO mógł z kolei zrazić właśnie fakt niewsparcia marszu przez PiS. Ujrzeli, że jest inna siła, choć na razie nie ujęta w partyjne ramy - co może dodawać jej atrakcyjności - która z pewnych względów jest atrakcyjniejsza niż nieco stetryczała i ospała partia Kaczyńskiego.

Warto przy okazji zauważyć, że sondaż Wirtualnej Polski różni się nieco od innych sondaży, jakie ukazały się w ostatnich dniach. W tym bowiem przypadku spadek poparcia dla PiS nie jest równie drastyczny i wynosi 3 punkty proc.. O więcej wzrosło poparcie dla Platformy - 5 punktów proc. Razem daje to różnicę 9 punktów proc., wciąż jednak nie jest to zmiana gigantyczna, choć przecież znacząca, wziąwszy pod uwagę, że poprzednio był to zaledwie 1 punkt proc.

Jeden rzut oka na wyniki pokazuje, że na scenie politycznej niezmiennie królują dwa główne ugrupowania. SLD notuje najniższy od wielu miesięcy poziom poparcia. Dołuje Ruch Palikota, który - widać to coraz wyraźniej - jest efemerydą na jedną kadencję.

Tym razem tendencje poparcia dla partii politycznych przełożyły się również na lidera rządu. Donald Tusk zyskał 5 punktów proc., choć wciąż jego przeciwnicy mają przewagę nad zwolennikami. Ta sytuacja pokazuje, do jakiego stopnia polską sceną polityczną rządzi Jarosław Kaczyński. Zwyżka Tuska nie jest spowodowana żadnym jego realnym sukcesem. W ostatnim czasie nie wydarzyło się nic, co by ją uzasadniało. Trudno przecież za taki fakt uznać - bardzo zresztą umiarkowaną - celebrację pięciolecia sprawowania władzy.

Ten wzrost notowań trzeba zatem przypisać wspomnianej wypowiedzi prezesa PiS. Premier musi być szczęśliwy za każdym razem, gdy jego polityczny przeciwnik wygłasza stwierdzenia podobne do tego o "straszliwej zbrodni". Te wypowiedzi, odpowiednio obrabiane przez przychylne wobec rządu media, wzbudzają u części wyborców efekt "a ja się boję PiS-u". To z kolei każe im widzieć w Tusku jedynego obrońcę, nawet jeśli w innych sprawach nie byliby skłonni wspierać premiera z entuzjazmem.

Przyglądajmy się uważnie sondażom w najbliższym czasie. Już po przeprowadzeniu obecnego badania ogłoszono zatrzymanie domniemanego zamachowca Brunona K., zaś w czwartek 22 listopada w Brukseli decydować się będą losy długoletniej perspektywy budżetowej UE. Wynik tych negocjacji i sposób ich "sprzedania" opinii publicznej w Polsce będzie mieć z pewnością znaczny wpływ na notowania Platformy i Donalda Tuska.

Łukasz Warzecha specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)