Ludwik Dorn: istnieje dyskretny urok faktów dokonanych
Ludwik Dorn (Archiwum)
10.02.2005 | aktual.: 10.02.2005 11:54
Gościem Radia Zet jest szef klubu PiS-u, Ludwik Dorn. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry. Panie pośle, IPN nie będzie firmował powszechnej lustracji, czyli teraz powszechna lustracja przechodzi w ręce posłów. Co zrobi w tej sprawie PiS? Prawo i Sprawiedliwość przystępuje do pracy nad nowelizacją ustawy lustracyjnej, przy czym chcemy wykorzystać dorobek współpracowników IPN-u. Z resztą jak dzisiaj z gazet się dowiaduję, pan profesor Rzepliński z gronem współpracowników, już jako grupa prawników, nadal pracuje nad tym projektem i my byśmy chcieli do tego dorobku się odwołać. Przy czym ja od razu chcę powiedzieć, że i w fazie prac i zgłaszania projektu, my nie chcemy by to była inicjatywa jedno klubowa, czysto partykularna, my nie chcemy zawłaszczać tego projektu i jesteśmy tutaj otwarci na współpracę z innymi klubami, na zgłaszanie tego projekt wspólnie, bo to powinien być wspólny projekt. Czyli to ma być lustracja obejmująca i samorządowców i dyrektorów teatrów i placówek kulturalnych i szkół i
rektorów szkół prywatnych, publicznych. Tak, z tego względu, że istotne jest zlustrowanie tych funkcji, tych stanowisk, które są związane z pewnymi sferami wpływów. Ale czy dyrektor biblioteki ma jakiś wpływ? No wie pani, niech pani redaktor przeczyta sobie wspomnienia z dwudziestolecia, z II Rzeczypospolitej, jak potężną i wpływową osobą był np. dyrektor biblioteki sejmowej, to wszyscy zaświadczają. Myślę, że teraz dyrektor biblioteki potrzebuje pieniędzy na nowe książki. Niech pani np. sobie przypomni, jak ponad półtora roku temu, jaka awantura przetoczyła się o stanowiska dyrektora kultowej biblioteki w Warszawie, biblioteki na Koszykowej. No tak, ale to jest zupełnie inna historia, dyrektor biblioteki na Koszykowej a historia dyrektora biblioteki gdzieś w małym miasteczku, czy gdzieś na wsi. Na wsi to już, niestety, nie ma bibliotek. Ale są placówki kulturalne, które można dobrze zlustrować, prawda? Wie pani, o ile ja wiem, w tym projekcie nie ma pomysłu na lustrowanie kierowników zespołów
folklorystycznych... Ale placówek kulturalnych. Ale placówek kulturalnych, owszem. Czy wierzy pan, że ten projekt ma szansę na finał w czasie tej kadencji parlamentu? Należy to sprawdzić, ale jest też tak, że jeżeli tych prac nad projektem nie podejmie się teraz, to jego zgłoszenie, czy przegłosowanie, przeciągnie się w czasie, a tutaj ze względu na higienę psychiczną, także higienę polityczną, potrzebne jest działanie racjonalne, w miarę szybkie, tak, aby rozstrzygnąć tę kontrowersję, te spory, które powstały teraz. Istnieje coś takiego, jak dyskretny urok faktów dokonanych i jeżeli decyzja w tej sprawie zostanie podjęta szybko, tzn. albo jeszcze w tej kadencji albo na samym początku następnej, no to ta siła faktów dokonanych, przyjętych rozwiązań, zacznie działać. Czy PiS chciałby, żeby inni mogli zaglądać do teczek innych? Bez cenzury. Bez cenzury, no to jest kwestia do jakich teczek i jest kwestia ochrony prywatności. Chcielibyśmy, żeby było wiadome, kto był pracownikiem służb bezpieczeństwa i kto nie
był tajnym współpracownikiem, także z tego, co mi wiadomo i ze zdrowego rozsądku wynika, że w sferze donosów, te donosy obejmowały prawdziwe, ale i nie prawdziwe plotki o życiu prywatnym, majątkowym, rodzinnym, towarzyskim. I ja nie wiedzę żadnego powodu dlaczego osoby, które były powodem inwigilacji, bo walczyły z komunizmem, miały być 30, 20, 40 lat później pozbawiane prawa do prywatności. A kto miałby wymazywać gumką myszką te wiadomości? Pani od razu odwołuje się do instytucji cenzora, a ja sądzę, że powszechny dostęp do teczek powinien obejmować informację - był pracownikiem, funkcjonariuszem służby bezpieczeństwa - nie był, był tajnym współpracownikiem – nie był. Natomiast w sferze innej, np. w sferze dostępu do treści donosów, to powinien być dostęp racjonalnie i ustawowo ograniczony. Rozumiem, a czy historycy, którzy zajmują się tym, co się działo przed ‘ 89 rokiem, powinni zamieszczać historie intymne tych, którzy działali w imię wolnej Polski ? Nie wiem czy pan czytał wczoraj artykuł w gazecie
Aleksandra Halla, artykuł opisujący książkę pana Cenckiewicza? Ja czytałem i książkę pana Cenckiewicza i artykuł Aleksandra Halla. W samej książce pana Cenckiewicza ja nie dostrzegłem naruszeń prywatności. Hall dostrzegł. Proszę pani, no bo Aleksander Hall znalazł się tutaj w trudnej sytuacji, ja już nie chcę podejmować tutaj tej kwestii. Wobec osoby wówczas mu niesłychanie bliskiej, okazywał się niedyskretny jeżeli chodziło o jego zakres wiedzy... No właśnie, takie rzeczy powinny się znaleźć w książkach historyków czy nie? Takie rzeczy, uważam, tak, bo to jakby wyjaśnia różne istotne sprawy, które się działy, natomiast jeżeli to nie miało żadnego związku z działalnością konspiracyjną, z działalnością polityczną, to nie widzę tutaj żadnego powodu. Gościem Radia Zet jest szef PiS-u, Ludwik Dorn. A co pan sądzi o Sondażu Trzech - “Gazety Wyborczej”, TVN-u i Radia Zet? Wygrywa Religa, potem jest Lis, Lepper, Kaczyński. Lech Kaczyński ma 7 proc. a Donald Tusk 5 proc. , czy nie warto połączyć siły Tuska i
Kaczyńskiego w jedno? Proszę panią, można rozważać tego rodzaju przedsięwzięcie, gdyby wybory parlamentarne były na wiosnę, gdyby były w czerwcu, gdyby było pewne rozdzielenie czasowe wyborów parlamentarnych i wyborów prezydenckich. Sojusz Lewicy Demokratycznej, który ma tutaj siłę blokująca, zadecydował, zmusił, wymusił to, że wybory będą na jesieni. Proszę też zauważyć, że partia, która chce rządzić, współrządzić, która w wyborach prezydenckich nie wystawia swojego kandydata, wtedy kiedy one się zlewają, bo są bardzo blisko w czasie z wyborami parlamentarnymi, w sposób oczywisty obniża swoje szanse. Od nikogo nie można tego wymagać. Rozumiem, czyli możliwe byłby to tylko wtedy, gdyby wybory były na wiosnę, a nie możliwe, jeżeli wybory są na jesieni. No, niesłuchanie wprost trudne, ja powiem tak dyplomatycznie. To powiedział Ludwik Dorn, szef PiS-u. Dziękuję bardzo.