Ludwik Dorn i Józef Oleksy: czy rząd stoi posłem Bondą
Sygnały Dnia: – Opozycja oczekiwała, by prezydent wezwał do odrzucenia wotum zaufania i stworzenia nowego, ponadpartyjnego gabinetu. Prezydent nie wezwał. Rząd wygrał, a Miller proponuje nowe otwarcie, zaprasza do współpracy opozycję. Co Pan na to?
Ludwik Dorn: – Oczywiście, pan premier może powiedzieć wszystko, gdy w dotychczasowym stanie rzeczy już wszystko powiedział. Jest tak, że Sojusz Lewicy Demokratycznej po tym głosowaniu i ten rząd po prostu nie jest dla nas partnerem. To nie jest już czynnik, który może organizować jeśli chodzi o stosunki rząd – opozycja życie publiczne swoimi inicjatywami. To jest po prostu zgangrenowane miejsce, które należałoby wyciąć. To się nie udało, ale, być może, to się uda w przyszłości.
Sygnały Dnia: – Panie Pośle, co musiałoby się stać, żeby rząd był partnerem?
Ludwik Dorn: – Musiałby odejść Leszek Miller.
Józef Oleksy: – Ja powiem tak, że opozycja jest bezradna i bezsilna, nie ma mocy, więc się użala i zwraca się do prezydenta, żeby prezydent za opozycję coś uczynił, wzmocnił ją. Ja przypomnę tylko trochę złośliwie, że kiedy był rząd tej opozycji, to Sojusz się nie zwracał nigdy do prezydenta, żeby podjął akcję na rzecz obalania rządu premiera Buzka. Więc to jest takie szukanie wsparcia przy poczuciu własnej niemocy i to jest fakt polityczny w Polsce, że opozycja może się ograniczyć jedynie do słów i czyni to, ale posuwa się też do słów takich, jak choćby przed chwilą: „gangrena”, „wyciąć gangrenę”. To jest słownictwo nie z arsenału polityki. I odradzam wam używania takich słów, bo one tylko potwierdzają, że w czynach nie jesteście w stanie przeprowadzić zmiany. I dobrze, dlatego że prawica nie ma koncepcji na realizację interesów Polski, więc nie powinna zbyt ochoczo zwalczać tych, którzy ją mają i jeszcze nawet potrafią mieć większość.
Sygnały Dnia: – Proszę Panów, ale jest jeszcze jedna miara kryzysu w Polsce: co trzeci Polak najchętniej wymieniłby i premiera, i rząd, i Sejm, i wszystkich polityków razem.
Ludwik Dorn: – No to ja bym jednak ustosunkował się najpierw do tego, co pan poseł Oleksy tutaj powiedział. No tak, można powiedzieć, że w Sejmie opozycji się nie udało, tylko to jest tak, że ten rząd, a także władza Sojuszu Lewicy Demokratycznej posłem Bondą – bohaterem wielkiej afery zbożowej – stoi. To znaczy opozycja...
Józef Oleksy: – Pan nie jest w stanie dowieść, że poseł Bonda był namawiamy bądź zachęcany do takiego głosowania.
Ludwik Dorn: – No, panie pośle, oczywiście, ja nie łaziłem za szefem Kancelarii Premiera Markiem Wagnerem z włączonym magnetofonem i nie nagrałem. W sensie procesowym nie jestem w stanie dowieść, ale istnieje zdrowy rozsądek.
Sygnały Dnia: – Liczby mówią o tym, że i tak ten jeden poseł nie zaważył o tym.
Ludwik Dorn: – To jest kwestia posła Bondy i to jest kwestia siedmiu posłów. I to są ci decydenci z Samoobrony. Więc mówmy, pani redaktor, o konkretach, a nie że są jakieś liczby. Można wskazać konkretnych posłów, można wskazać np. konkretne sprawy karne czy cywilne, które mają różni posłowie (na ogół to jest albo Samoobrona, albo dysydenci z Samoobrony), które są opóźniane, odwlekane. I tym się rząd utrzymuje. I można to powiedzieć: że to jest stan zgangrenowany. I to jest nie inwektywa, tylko bardzo precyzyjny opis rzeczy.
Józef Oleksy: – Nie można tak powiedzieć, bo to jest polityka i musi pan uwzględniać tu reguły gry, które wcale nie muszą być od razu obrzydliwe. One po prostu są w polityce. Natomiast ja też...
Ludwik Dorn: – Jak się ma prokuratorów, to ma się dodatkowe głosy. To nie jest jednak reguła demokracji parlamentarnej.
Józef Oleksy: – Nie, nie, panie pośle, posuwa się pan za daleko stanowczo, bo pan sugeruje ni mniej, ni więcej, że prokuratura jest używana dla kombinowania tak, żeby winni przestępstw nie byli osądzeni, bo są pomocni dla SLD. To jest karkołomne i nieprzyzwoite, to jest sugerowanie nieprzyzwoite, panie pośle.