"Łowcy skór" - straszliwy proceder w łódzkim pogotowiu
Dziennikarze Gazety Wyborczej odkryli w łódzkim pogotowiu proceder handlu zwłokami. Sprzedają lekarze, sanitariusze, kierowcy karetek i dyspozytorzy. Zmarłego nazywa się "skórą". Dla zdobycia "skóry" być może nawet zabijano.
W obszernym reportażu dziennik opisuje przerażające wyniki dziennikarskiego śledztwa. Według niepotwierdzonych informacji nie jest wykluczone, że opóźniano nawet wyjazd karetek pogotowia, by chorym uniemożliwić ratunek.
Haniebny proceder trwa już od ponad 10 lat. Walczące o pogrzebowy rynek zakłady wywindowały cenę "skóry" do 1200-1800 zł. Ofiarami padają rodziny zmarłych, których do wyboru tego, a nie innego zakładu pogrzebowego skłania się podstępem lub szantażem.
Poszlaki wskazują nawet na umyślne przyspieszanie zgonu pacjentów poprzez podawanie leków, których nieodpowiednie użycie powodowało śmierć chorych. Niektórzy lekarze nie podejmowali prób reanimowania ofiar wypadku czy ciężko chorych.
Sprawę bada Centralne Biuro Śledcze w Łodzi oraz wydział do spraw przestępczości zorganizowanej łódzkiej Prokuratury Apelacyjnej.
Policja prowadzi czynności wyjaśniające. Jeżeli zebrany materiał dowodowy będzie wystarczający do przedstawienia zarzutów, to konkretnym osobom mogą być postawione zarzuty popełniania poważnych przestępstw kryminalnych - powiedział w środę rzecznik łódzkiej policji podinsp. Jarosław Berger.
Dodał, że do tej pory nikogo nie zatrzymano, nikomu też nie postawiono zarzutów.
Dyrektor wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego, Bogusław Tyka, potwierdził Radiu Łódź, że docierały do niego sygnały o nieprawidłowościach w gospodarowaniu lekami. Zanotowano między innymi nadmierne zużycie leków, które przy niewłaściwym użyciu mogą spowodować zgon. Po skojarzeniu z przypadkami nieskutecznych zabiegów reanimacyjnych, pojawiły się podejrzenia o celowym działaniu niektórych pracowników pogotowia.
Ministerstwo zdrowia przeprowadzi kontrolę rozchodu leków zwiotczających w stacjach pogotowia - zapowiedział wiceminister zdrowia Aleksander Naumann.
Dyrektor Tyka potwierdził przypadki handlu ludzkimi zwłokami i wyjaśnił, że chciał ukrócić proceder jesienią 2001 r., zaraz po objęciu stanowiska dyrektora.
Jest to dla mnie proceder karygodny, ale pierwsze próby zlikwidowania tego zjawiska zostały już podjęte. Nie chcę więcej mówić na ten temat. Zawsze wśród załogi musi się znaleźć czarna owca - powiedział Tyka.
Prokurator apelacyjny Kazimierz Olejnik podkreślił, że podejrzenia mogą dotyczyć jedynie wąskiego grona pracowników stacji pogotowia.
Doktor Ryszard Frankowicz - prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjenta uważa, że odpłatne wskazywanie miejsca zgonu praktykowane jest w naszym kraju już od kilku lat. Jego zdaniem nie biorą w tym udziału sami lekarze, ale średni personel medyczny, kierowcy pogotowia i dyspozytorzy.
Prezes Stowarzyszenia powiedział że do podobnych sytuacji dochodzi także w szpitalach publicznych gdzie przedsiębiorcy pogrzebowi płacą pielęgniarkom za powiadamianie o zgonach pacjentów.
W rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową dr Frankiewicz przytoczył przypadek z własnej praktyki lekarskiej, gdy jeszcze w trakcie reanimacji w domu pacjenta pojawili się tam przedstawiciele zakładu pogrzebowego.
Wiceprzewodniczący łódzkiej okręgowej rady lekarskiej, Ryszard Golański nie wierzy, że pracownicy łódzkiego pogotowia mogli postępować w ten sposób. To przekracza obszar mojej wyobraźni - powiedział Golański i dodał, że uwierzy w ewentualne przestępstwa dopiero wówczas, gdy sąd wyda wyrok skazujący. Podkreślił, że sprawę muszą dokładnie zbadać organa ścigania.
Rzecznik łódzkiej policji zaapelował do wszystkich osób pokrzywdzonych lub mających istotne informacje na ten temat, by skontaktowały się telefonicznie z łódzkim oddziałem Centralnego Biura Śledczego. Numer telefonu: 0-42-635-12-90 w godzinach 8 - 22. Rzecznik nie wykluczył, że sprawa może dotyczyć także innych terenów.
Prokuratura Krajowa już rozważa możliwość sprawdzenia czy taki proceder miał miejsce w innych regionach Polski. Prokurator Zygmunt Kapusta z warszawskiej prokuratury apelacyjnej powiedział, że gdyby istnienie takich praktyk potwierdziło się, byłyby one kwalifikowane jako zabójstwo. (mp)