Łódź. Referendum ws. odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej nie będzie
Referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej nie zostanie przeprowadzone. Powodem jest brak wymaganej liczby podpisów pod wnioskiem. - Najważniejsze, że nie składamy broni - powiedziała pełnomocniczka komitetu referendalnego Agnieszka Wojciechowska van Heukelom.
Czas na zebranie podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej upływa 31 sierpnia. Agnieszka Wojciechowska van Heukelom poinformowała jednak we wtorek, że do referendum nie dojdzie, ponieważ zabrakło "mniej więcej czterech tysięcy podpisów". Łącznie zebrano 47 tys. z wymaganych ponad 51 tys. podpisów.
- Nie udało się doprowadzić do referendum, ale liczba podpisów jest imponująca, jak na warunki, w których przyszło nam zabiegać o poparcie łodzian, m.in. wakacje i wiele przypadków zastraszania mieszkańców, którzy chcieli się przyłączyć do akcji - powiedziała w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Wojciechowska van Heukelom podkreśliła, że "najważniejsze, że nie składamy broni" i "będziemy nadal wytykać błędy władzom miasta". - Mimo wszystko, taka liczba podpisów to duży sukces, bo zaktywizowaliśmy mieszkańców, a nie mieliśmy przecież politycznego poparcia - dodała, zaznaczając jednocześnie, że przez 60 dni zbierania podpisów komitet pokazał "wiele afer w ekipie prezydent Zdanowskiej".
- Obnażyliśmy tzw. układ łódzki, poprzez zachowania przewodniczącego i radnych oraz urzędników wspierających prezydent Łodzi, którzy próbowali nas szkalować i zastraszyć - oceniła.
Zobacz też: Najnowszy sondaż WP. Liderem PiS. Ekspert: efekt Tuska mija
Hanna Zdanowska pozostanie prezydentem.
Na początku zbiórki podpisów jej organizatorzy tłumaczyli, że wniosek o rozpisanie referendum nad odwołaniem Hanny Zdanowskiej z funkcji prezydenta Łodzi motywowany jest m.in. sytuacją mieszkaniową łodzian oraz podniesieniem kosztów życia w mieście.
"Wśród grup niezadowolonych łodzian są mieszkańcy walących się kamienic, ludzie oczekujący na mieszkania komunalne, mieszkańcy obszarów rewitalizowanych, kierowcy poruszający się po Łodzi, pracownicy spółek komunalnych, ludzie kultury, pracownicy szkół, seniorzy. Czarę goryczy przelały kolejne bezzasadne podwyżki kosztów życia w mieście (...), łodzianie nie zgadzają się na dalszą niegospodarność, bagatelizowanie ich problemów i ciągłe ośmieszanie wizerunku miasta" - napisano wówczas w uzasadnieniu wniosku.