Listonosze znów grożą strajkiem
I znów mamy strajk listonoszy! Tym razem protest rozpoczęli pocztowcy z Łodzi, ale już wczoraj przyłączyli się do nich koledzy z Pomorza. Na przyszły poniedziałek planują na razie strajk ostrzegawczy. Jednak już w połowie lipca mogą stanąć urzędy pocztowe.
Dotychczas żadne z porozumień strajkowych nie zostało dotrzymane – mówi Jacek Drążek, wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" Poczty Polskiej w Gdańsku. – Listonosze z mniejszych miejscowości wciąż roznoszą ulotki, a podwyżki dostaliśmy jedynie 50 zł brutto. Listonosze przedstawili nowe żądania. Chcą 400 zł podwyżki dla wszystkich pracowników, bezwzględnego przestrzegania prawa pracy, pakietu osłon socjalnych oraz utworzenia rezerwy urlopowo-chorobowej. Jeśli ich żądania nie zostaną spełnione przez dyrekcję poczty, to 16 lipca wybuchnie strajk generalny w całym kraju.
Pomorscy listonosze przyłączają się do protestu zapoczątkowanego przez listonoszy z Łodzi. Wczoraj oflagowali urzędy pocztowe, a 9 lipca przeprowadzą dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Domagają się m.in. podpisania pakietu osłon socjalnych, podwyżki płac oraz poprawy warunków pracy. "Solidarność" jest jedynym związkiem, który nie podpisał porozumienia po strajkach, które miały miejsce w listopadzie i grudniu ub. roku Związkowcy liczą, że ich koledzy z innych miast poprą protest. Dodatkowo związkowcy wysłali list do premiera Jarosława Kaczyńskiego z prośbą o pomoc i naprawę sytuacji w firmie.
- Strajk pocztowców z przełomu listopada i grudnia ubiegłego roku prawie niczego nie załatwił, a grupa listonoszy przy podwyżkach potraktowana została skandalicznie - twierdzi Krystyna Taranowska, przewodnicząca Komisji Podzakładowej NSZZ "Solidarność" Poczty Polskiej w Gdańsku. - Dostaliśmy podwyżki 50 zł. Pracodawca, który z taką pogardą traktuje podległych mu pracowników, nie powinien naszym zdaniem sprawować swojego urzędu w państwie Prawa i Sprawiedliwości.
- Nie jest prawdą, jakoby porozumienie dyrekcji ze związkami nie było realizowane - zaprzecza Jacek Przyborski, regionalny rzecznik prasowy Poczty Polskiej w Gdańsku. - Druki bezadresowe w miastach powyżej 20 tys. mieszkańców nie są roznoszone przez listonoszy. Zrealizowane zostały postulaty podniesienia poziomu najniższego wynagrodzenia dla nowo zatrudnionych pracowników. Z dniem 1 stycznia 2007 roku pracownikom eksploatacji dokonano podwyżki płac na poziomie 4%.
Poczta Polska zatrudnia ok. 100 tys. osób, z tego 25 tys. to właśnie listonosze. Rocznie dostarczają oni ok. 1,5 mld listów, a druków bezadresowych około 1 mld sztuk. Ja twierdzą związki zawodowe tylko w 2006 roku roznoszenie druków bezadresowych przyniosło stratę w wysokości 15 mln złotych, jednak usługa ta stale jest rozwijana. - W czyim interesie jest rozwijanie deficytowej usługi - pyta się Taranowska. - Dlaczego nadal nie są rozwiązane sprawy dotyczące nadgodzin dla listonoszy? Przy takim traktowaniu należy się spodziewać samoistnego paraliżu Poczty, nie mówiąc już o strajku. Jesienią ub. roku podobna akcja protestacyjna, do tej z Łodzi, rozpoczęła się w Gdańsku. Następnie objęła wszystkie większe miasta Polski. Zamknięte były urzędy pocztowe. Listonosze doręczali przekazy pocztowe tylko osobom niepełnosprawnym. Do listonoszy przyłączyli się także inni pracownicy Poczty Polskiej. W lipcu może czekać nas powtórka, jednak na wiele większą skalę.
Robert Kiewlicz