Listą Wildsteina załatwić wójta
Wójt Człuchowa Adam Marciniak stał się
ofiarą tzw. listy Wildsteina. Przeciwnicy wójta okrzyknęli go
agentem SB i rozwiesili w gminie stosowne ulotki donosi "Gazeta
Wyborcza".
11.02.2005 | aktual.: 11.02.2005 06:35
Zaczęło się od kartki, którą ktoś kilka dni temu powiesił na tablicy ogłoszeń Urzędu Gminy w Człuchowie. Nagłówek: "Część listy Bronisława Wildsteina, współpracowników SB i UB". Były na niej osoby o nazwiskach: Marcinek, Marcinia i Marciniak. Na środku widniało powiększone i wytłuszczone nazwisko Adam Marciniak z dopiskiem "wójt". Potem na słupach, przystankach autobusowych, drzwiach sklepów i budynkach pojawiły się ulotki. Jeden z radnych zauważył osobę rozwieszającą ulotki i powiadomił wójta, podając mu też numery rejestracyjne samochodu "plakaciarza". Wójt wyruszył na poszukiwania. Odnalazł mężczyznę na stacji benzynowej. Wezwał policję - pisze "Gazeta Wyborcza".
Poznałem tego człowieka - mówi. W ostatnich wyborach aktywnie wspierał mojego kontrkandydata z SLD. Sam zresztą chciał początkowo ubiegać się o urząd. Należy teraz do Unii Pracy, wcześniej działał też w Samoobronie. Według Marciniaka zatrzymany mężczyzna już wcześniej próbował go oczerniać.
Dlaczego nazwisko wójta - jeśli to właśnie o niego chodzi - w ogóle znalazło się na liście wyniesionej z Instytutu Pamięci Narodowej? W marcu 1968 roku byłem jednym z organizatorów strajków studenckich we Wrocławiu - tłumaczy. Potem działałem w "Solidarności", byłem członkiem zarządu związku w Człuchowie. Nigdy jednak nikt z SB ze mną nie rozmawiał, nie namawiał do współpracy, nawet wtedy, gdy w stanie wojennym starałem się o uzyskanie paszportu i wyjazd do Stanów Zjednoczonych do matki - powiedział dziennikowi wójt. (PAP)