ŚwiatLista "likwidowanych" opozycjonistów Kremla coraz dłuższa

Lista "likwidowanych" opozycjonistów Kremla coraz dłuższa

Markiełow i Baburowa wzbogacili wydłużającą się listę rosyjskich osobistości niechętnych Kremlowi zamordowanych w nie do końca jasnych okolicznościach. A w znalezienie sprawców, a tym bardziej zleceniodawców, mało kto wierzy.

09.02.2009 | aktual.: 09.02.2009 12:50

Starowojtowa, Politkowska, a teraz jeszcze Markiełow i Baburowa - to tylko kilka tych najgłośniejszych zabójstw. Sprawców czasami udaje się znaleźć. Zleceniodawców nigdy. I coraz mniej ważne staje się, kto stał za tymi zabójstwami, bo tworzy się atmosfera strachu, która coraz skuteczniej zamyka usta protestujących. Na pogrzebie Starowojtowej były tłumy, ale po kolejnych zbrodniach pogrzeby były coraz mniejsze. Tylko co odważniejsi pojawili się na pogrzebie Markiełowa.

Nieważne czy zabójstwo zleca urzędnik kremlowski, oficer FSB, czy może po prostu faszystowski działacz zupełnie nie związany z władzą. Władza i tak jest winna. Jeśli się nie przykłada największych starań, aby znaleźć sprawców, daje się jasny sygnał: "Zabijajcie, pozwalamy".

Niewiele może zmienić spotkanie Miedwiediewa z redaktorem naczelnym "Nowej Gaziety", w której pracowała Barburowa a wcześniej Politkowska. Sam fakt jest bardziej obliczony na efekt PR-owy niż realny, choć stoi w sprzeczności z dotychczasową polityką Putina, który na takie gesty sobie nie pozwalał. - Nam regularnie co trzy lata zabijają dziennikarza. Anastazja to już szósta ofiara w naszej redakcji - mówi wiceszef pisma.

Wydaje się, że Kreml wykorzystuje nacjonalistyczne i neofaszystowskie bojówki w walce z opozycją, dając im coraz większą swobodę działań. W 2008 roku zanotowano 47 zabójstw na tle rasowym w stolicy Rosji, a od początku roku było już ich co najmniej 9. Władzom zdaje się nie przeszkadzać, kiedy giną Tadżycy, którzy przyjechali pracować na moskiewskich budowach. Natomiast co będzie, kiedy zjawisko to dotknie chińskich biznesmenów przyjeżdżających inwestować? Oby te skrajne organizacje nie wyrwały się Kremlowi spod kontroli, o ile to już się nie stało.

Niestety smuci też postawa samych Rosjan. To, że pogrzeby nie zamieniają się w manifestacje jest winą nie tylko strachu, ale także bierności. Wydaje się, że w Rosji zawarto pewną umowę społeczną: zarabiajcie ile chcecie, władzy nic do tego, róbcie co chcecie we własnym domu, władzy to też nie interesuje, natomiast wszystko co się dzieje poza ścianami waszego domu to wyłączna domena Kremla. Po burzliwej prezydenturze Jelcyna, Rosjanie z ochotą zaakceptowali tą umowę wraz z przyjściem Putina, który gwarantował stabilizację.

Ten okres trwa nadal, choć na putinowskiej stabilizacji pojawiły się rysy. A spowodował je kryzys gospodarczy i masowe zwolnienia w rosyjskich fabrykach. Jeśli dojdzie do masowego wystąpienia robotników przeciw władzy, to być może do postulatów gospodarczych dołączą się polityczne i putinowski system stanie pod znakiem zapytania. Ale taki scenariusz jest niestety mało prawdopodobny.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)