List ws. budżetu UE: szantaż, groźny sygnał, ostrzeżenie
Określenia "szantaż", "groźny sygnał" i "ostrzeżenie" pojawiają się w komentarzach polityków na temat apelu sześciu przywódców państw UE, którzy wezwali do redukcji budżetu na lata 2007-2013. Większość komentatorów podkreśla, że dążenia do ograniczania wydatków na UE przez najbogatsze państwa to nic nowego.
16.12.2003 | aktual.: 16.12.2003 20:16
Ogłoszone dwa dni po fiasku brukselskiego szczytu wezwanie podpisali przywódcy Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii, Holandii i Szwecji. Ograniczenie unijnego budżetu na lata 2007-2013 oznaczałoby zmniejszenie środków finansowych dla nowych, uboższych państw członkowskich UE.
Niewłaściwe wiązanie
W opinii podsekretarza stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej Jarosława Pietrasa, niewłaściwe jest wiązanie sprawy ewentualnych ograniczeń wydatków w przyszłym budżecie Unii z wynikami prac konferencji międzyrządowej nad konstytucją europejską.
Pietras powiedział, że Komisja Europejska zapowiedziała przedstawienie projektu przyszłego budżetu na drugą połowę stycznia 2004 r. i - w jego ocenie - "list sześciu" może być pewną grą obliczoną na wywarcie nacisku na przyjęcie przez KE określonych rozwiązań.
Szef sejmowej Komisji Europejskiej Józef Oleksy (SLD) uważa, że "list sześciu" "jest sygnałem groźnym, aczkolwiek na razie ogólnym". Może to oznaczać - jak powiedział - chęć przesunięcia kłopotów budżetowych w największych krajach Unii na UE.
Kłopoty budżetowe
Jak powiedział Oleksy, takie sygnały były obecne już wcześniej, ponieważ kraje zgłaszały już taką potrzebę. W ocenie Oleksego oznacza to, iż duże kraje mające kłopoty budżetowe, "wnioskując o obcięcie wydatków Unii Europejskiej, będą to rozumieć jako obcięcie także ich wkładu jako płatników netto do UE".
Także zdaniem Jana Rokity (PO) zamiar oszczędzania wydatków na UE przez najbogatsze kraje wspólnoty jest zamiarem znanym już od co najmniej dwóch lat. Kraje te są już od dawna nastawione coraz bardziej "egoistycznie". "Najlepszym świadectwem tego jest fakt, że budżet Unii, określony przecież jakiś czas temu na poziomie 1,24%0 dochodu narodowego krajów Unii, już spadł do poziomu poniżej 1%" - podkreślił.
Nie należy więc - uważa Rokita - wiązać sprawy listu ze sporem w sprawie konstytucji UE, w którym Polska zajmuje twarde stanowisko w obronie nicejskiego systemu głosowania.
Nerwowa, nieudolna reakcja
Prezes Prawa i Sprawiedliwość Jarosław Kaczyński uważa zaś, że list sześciu przywódców można potraktować jako szantaż i jest "nerwową, nieudolną reakcją na wynik negocjacji w Brukseli".
Zdaniem Kaczyńskiego Polska nie będzie postawiona przed wyborem - albo system głosów ustalony w Nicei, albo pomoc finansowa UE. "Gdybyśmy jednak byli postawieni przed takim wyborem, to musimy wybrać Niceę, gdyż nie możemy dać się postawić w sytuacji kraju, który handluje swoimi prawami i swoją pozycją" - dodał.
Także Zbigniew Kuźmiuk (PSL) traktuje "list sześciu" jako ostrzeżenie. Potwierdzają się - jego zdaniem - głosy "o swoistym szantażu wobec Polski i ten list po części tak trzeba odczytywać". Jak podkreślił, do listu podchodzić należy jednak bez zbędnych emocji i dalej przygotowywać stanowisko Polski w sprawie konstytucji europejskiej oraz "twardo bronić interesów Polski".