"Limuzyna" rządu Tuska ma silnik od trabanta?
Gdzie nie przyłożyć ucha, wszyscy notowania Platformy, charyzmę sondażową premiera Tuska i marketingową sprawność rządu nazywają używając największych słów. Poparcie jest więc "fenomenalne", "niesłychane", "wybitne", czy "historyczne". Naprawdę tak uważacie? Przyjrzyjmy się temu dokładniej.
09.10.2008 14:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Donalda Tuska dobrze ocenia 46%, a źle 38% badanych. To "fenomenalny" wynik. Tak się jednak składa, że po pierwszym (prawie) roku Kazimierz Marcinkiewicz miał kilkanaście punktów więcej społecznego zaufania. Wtedy nazywano to wynikiem "bezprecedensowym". Nie pamiętam już, jakich słów używano w stosunku do premiera Jerzego Buzka, ale i skromny profesor ze Śląska bez wielkich słów po roku miał tyle samo zwolenników, co Tusk i nieco mniej przeciwników. Ale mam dla szefa Platformy i grupy komentatorów jeszcze jedną złą wiadomość. Po roku rządzenia Leszkowi Millerowi (sic!) ufało 46% badanych, a prawie 40% było zadowolonych, że stoi na czele rządu. Szczerze gratuluję więc premierowi Tuskowi poparcia, ale w polskiej polityce nie jest to wynik historyczny.
Tym bardziej historyczny nie jest wynik jego rządu. Gabinet oceniany dobrze przez 30% badanych ma po roku poparcie mniejsze niż rządy premierów Marcinkiewicza (45%), Buzka (36%) i Millera (34%). I jest jeszcze jedna, teraz bardzo zła wiadomość dla premiera Tuska. Po prawie dwóch latach od przejęcia władzy, a po roku od zostania szefem rządu, gabinet Jarosława Kaczyńskiego (tak, tego okropnego Kaczyńskiego!) miał tylko 4% mniej zwolenników od rządu Platformy.
I zanim wyciągnę wnioski już, obiecuję, ostatnia partia cyferek. Poparcie dla partii Platforma Obywatelska (43%) jest rzeczywiście wyjątkowe. Ani AWS (38%), ani SLD (36%) takiego po roku władzy nie osiągnęły. Choć jednocześnie widać po cyferkach, że nie tak wiele im brakowało.
Z czego tak wysokie poparcie wynika? Był kiedyś film "Podwójne uderzenie" i dziś w polityce również możemy obserwować skutki podwójnych ciosów. Platforma w walce o poparcie ma świetnego sojusznika. Nie jest nim jednak Jean-Claude Van Damme, ale Jarosław Kaczyński. Jego awantura o alimenty Ludwika Dorna, sądowy proces z byłym wiceprezesem PiS, czy ciągnąca się awantura o próbę, jak krzyczą posłowie PO, "wyłudzenia 300 złotych" wspaniale grają w orkiestrze Platformy. Jarosław Kaczyński jest w tej orkiestrze jednym z głównych grajków. Choć zdaje się nie mieć tego świadomości. Gdy dodać do tego lewicę, która nie wie, w co ręce włożyć, mamy pełny krajobraz polityczny.
Sytuacja nie jest jednak dla Platformy komfortowa. Wyobraźcie sobie luksusowy samochód budzący zazdrość przechodniów. Co lepiej znający się na motoryzacji zaczynają dostrzegać, że samochód brzmi nie tak, a co najważniejsze, że przyspiesza nie tak. A niektórzy już widzą, że ta limuzyna ma silnik od trabanta. W naszym przypadku piękną karoserią jest Platforma, kierowcą jest Donald Tusk, a silnikiem jest jego rząd. Bez sprawnego, cały ten wehikuł w końcu stanie. To rząd napędza maszynerię biurokracji, to on napędza Sejm ustawami, to tu na dłuższą metę rodzić się musi poparcie dla politycznego układu. Silnik rządu Platformy to na pewno nie widlasta dwunastka, a co najwyżej dwusów. A kierowca nie ma ochoty na remont.
Jednocześnie zmienia się sytuacja, w której rząd działa. Przegrany w kompromitującym stylu pojedynek z PZPN. Kryzys gospodarczy, który odbije się na samopoczuciu Polaków. Prezydent, który nie tylko zaczął jeździć po Polsce, ale też który propozycją referendum w sprawie zdrowia zaczął bardziej aktywną polityczną grę.
Sporo wskazuje więc na to, że łatwo już w sondażach było. To badanie to może być ostatnie takie tango. Oczywiście orkiestra może je grać jeszcze nawet parę miesięcy.
Tomasz Machała specjalnie dla Wirtualnej Polski
*w porównaniach korzystałem z danych CBOS.