"Liban nie prosi o wojska, sam się obroni"
Minister spraw zagranicznych Izraela Cipi Liwni po spotkaniu z premierem Romano Prodim powiedziała, że nie przyjechała do Włoch po to, by prosić o przysłanie wojsk do południowego Libanu. Możemy bronić się sami - podkreśliła. Dodała, że Izraelowi zależy natomiast na zaangażowaniu wspólnoty międzynarodowej w problemy Bliskiego Wschodu.
24.08.2006 | aktual.: 24.08.2006 21:42
Izrael chce pomagać społeczności międzynarodowej po to, by pomogła ona z kolei rządowi libańskiemu, bo w przyszłości to od niego będzie zależało, czy będzie na tyle silny, by doprowadzić do likwidacji ugrupowań w Libanie i zagwarantować, że nie będą miały dostępu do broni - oświadczyła Cipi Liwni.
Razem z szefem włoskiego rządu opowiedziała się za tym, by siły pokojowe ONZ jak najszybciej rozpoczęły misję w Libanie. Romano Prodi poinformował, że nie rozmawiał z szefową izraelskiej dyplomacji na temat ewentualnego objęcia przez Włochów dowództwa nad kontyngentem "błękitnych hełmów". Jako pierwszy, takie rozwiązanie zaproponował premier Izrael Ehud Olmert.
Nie mówiliśmy tym bardziej o wspólnym francusko-włoskim dowództwie - dodał Prodi niemal dokładnie w tym samym momencie, gdy prezydent Jacques Chirac zapowiedział zwiększenie francuskiego kontyngentu w Libanie do dwóch tysięcy żołnierzy. Chirac podkreślił również, że Francja może objąć dowództwo nad powiększonymi siłami, gdyby taka była wola ONZ.
W wywiadzie telewizyjnym Prodi oświadczył, że z satysfakcją przyjął decyzję Francji o zaangażowaniu swych wojsk w siły pokojowe w Libanie.
Prodi poinformował, że w trakcie rozmowy z panią Liwni otrzymał zapewnienie, iż Izrael będzie przestrzegał rozejmu i wycofa swe wojska, ale jednocześnie domaga się spełnienia wszystkich warunków rezolucji Narodów Zjednoczonych, w tym uwolnienia porwanych izraelskich żołnierzy.
Wcześniej w Rzymie izraelska minister spraw zagranicznych spotkała się z szefem włoskiej dyplomacji, wicepremierem Massimo D'Alemą. Cipi Liwni powiedziała wtedy między innymi, że nie ma konfliktu między jej krajem a Libanem i że interesy obu tych państw są zbieżne.
Odnosząc się zaś do zakończonego niedawno rozejmem konfliktu zbrojnego między Hezbolalhem a Izraelem powiedziała, że "odpowiedzialność za to, co się stało, ponosi libański rząd". Jest zbyt słaby, by działać na rzecz pokoju, podczas gdy opinia publiczna jest pod wpływem ekstremistów - dodała.
Sylwia Wysocka