Lex TVN. "Ultimatum" dla Gowina? "Decyzja o rozstaniu zapadła"
Zapadła decyzja o pozbyciu się Jarosława Gowina z rządu. Sprzeciw lidera Porozumienia wobec ustawy tzw. lex TVN ma być jedynie pretekstem do wyrzucenia wicepremiera i ministra rozwoju. Na razie PiS używa "straszaka" i stosuje wobec Gowina wirtualne "ultimatum". I próbuje przeciągnąć na swoją stronę jego bliskich współpracowników.
Jarosław Gowin i ośmioro stojących za nim posłów Porozumienia nie zagłosuje za obecnym projektem nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji autorstwa posłów PiS. Projekt - jak tłumaczą politycy partii Jarosława Kaczyńskiego - ma uniemożliwić takim krajom jak Rosja wykupywanie udziałów w polskich mediach, ale w istocie uderzy w amerykańskiego właściciela grupy TVN. A na to zgody wicepremiera i ministra rozwoju nie ma. Gowin i jego ludzie otwarcie dają temu wyraz.
Dlatego PiS chce wywrzeć na liderze Porozumienia medialną presję. Portal Onet napisał o rzekomym "ultimatum", jakie kierownictwo PiS miało postawić Gowinowi w związku z lex TVN: albo Gowin poprze nowelizację autorstwa PiS, albo wyleci z rządu.
- Na razie jest to ultimatum wirtualne, choć groźba jest realna. Mimo wszystko przyjmujemy to ze spokojem. Robimy swoje - mówi stronnik Gowina.
Straszak na Gowina
W tej informacji jest część prawdy: w PiS podjęto decyzję o wyrzuceniu z rządu Gowina, ale decyzja ta zapadła już kilka miesięcy temu. Choć z Gowinem wiązano jeszcze pewne nadzieje (liczono, że poprze w całości "Polski ład" PiS), to niedawno je porzucono.
Wicepremier i minister rozwoju ostał się jeszcze w rządzie PiS, bo formacja Kaczyńskiego nie znalazła jak dotąd odpowiedniej większości w Sejmie gwarantującej w miarę stabilne rządzenie. Politycy PiS zapowiadają jednak nieoficjalnie, że stanie się to już niebawem, a Gowin przestanie być partii Kaczyńskiego potrzebny.
Pretekstem do wyrzucenia Gowina ma być nowelizacja lex TVN, ale współpracownicy wicepremiera nie wierzą, że dojdzie do tego w obecnych okolicznościach politycznych. - Wakacje jeszcze przetrwamy - słychać w otoczeniu lidera Porozumienia.
Jak słyszymy, "ultimatum" stawiane wicepremierowi ma być póki co "wirtualne". To ma być straszak na posłów Porozumienia przed głosowaniem nad lex TVN i ustawami z programu "Polski ład", który Gowin początkowo poparł, ale później się wycofał (twierdząc, że PiS złamało umowę i wpisało do programu nowe, nieustalone propozycje).
Oficjalnie PiS stara się łagodzić nastroje. - Nie ma planu wypychania kogokolwiek. Nie ma takiego zdarzenia, nie ma ultimatum. Trwają rozmowy wewnętrzne. Uzgadniamy stanowiska i jak dotąd zachowujemy większość - powiedział w poniedziałek w Sejmie szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Ale wszyscy doskonale wiedzą, że sam Terlecki chciałby odejścia Gowina z rządu.
- Główną przyczyną wylotu Gowina będzie jego sprzeciw wobec "Polskiego Ładu" i propozycji podatkowych przygotowanych przez PiS, przede wszystkim dotyczących podniesienia składki zdrowotnej. To jest dziś główna oś sporu - twierdzi jeden z naszych informatorów.
Inny dodaje: - Trwają prace nad przeciągnięciem kilku posłów-wiceministrów od Gowina na stronę PiS. Gowin o tym wie i jest wściekły. Ustawa o TVN ma jeszcze mocniej rozgrzać nastroje.
Presja PiS ws. lex TVN
Do głosowania ws. nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji - przynajmniej według wicemarszałka Sejmu i szefa klubu parlamentarnego PiS Ryszarda Terleckiego - może dojść już w tym tygodniu. Ale - jak zwracają uwagę niektórzy - najpierw powinno zostać zwołane posiedzenie sejmowej komisji kultury w tej sprawie. - Komisja może zebrać się we wtorek lub w środę - słyszymy w PiS.
Wicemarszałek Terlecki zachowuje ostrożny optymizm. - Ta ustawa jest w porządku obrad Sejmu, natomiast to nie znaczy, że ta ustawa jest przeciwko komukolwiek. To jest ustawa, która porządkuje prawo dotyczące funkcjonowania mediów. Bardzo możliwe, że głosowanie odbędzie się na tym posiedzeniu Sejmu. Na razie mamy spokojną większość - powiedział dziennikarzom szef klubu PiS.
Ale optymizm Terleckiego tonuje rzecznik Porozumienia Jan Strzeżek. - Nie wiem, skąd wynika to przekonanie marszałka Terleckiego, szczególnie, że my od samego początku jako Porozumienie mówiliśmy, że tej ustawy [tzw. lex TVN] w tym kształcie nie poprzemy. Nie chcemy, żeby Polska była krajem, gdzie jedyna narracja w mediach to narracja Jacka Kurskiego - zapowiada współpracownik Jarosława Gowina.
Sam wicepremier zabrał w poniedziałek głos i powtórzył, że jego partia proponuje do nowelizacji autorstwa PiS ochraniające TVN poprawki. - Zgadzamy się z intencją polegającą na tym, żeby doprecyzować przepisy w taki sposób, aby media działające w Polsce nie mogły wpaść w ręce kapitału pochodzącego z krajów, które kierują się antydemokratycznymi wartościami. Natomiast z całą pewnością te działania nie mogą wpływać na ograniczenie pluralizmu mediów i nie mogą nas też konfliktować z naszym głównym - z punktu widzenia polskiego bezpieczeństwa - sojusznikiem, jakim są USA. Dlatego potwierdzam, że Porozumienie zgłosi do tej ustawy poprawkę rozszerzającą grupę krajów, które mogą być większościowymi właścicielami mediów w Polsce, już nie tylko na kraje należące do EOG, ale na kraje należące do OECD - stwierdził Jarosław Gowin.
Jak dodał wicepremier i minister rozwoju, "poprawka Porozumienia pozwoli chronić polskie media przed wrogim przejęciem ze strony tych państw, które niekoniecznie chcielibyśmy widzieć na rynku medialnym, oraz zapewni bezpieczeństwo funkcjonowania TVN".
Determinacja prezesa
O prawdziwych zamiarach Jarosława Kaczyńskiego w sporze lex TVN ma wiedzieć jedynie wąskie grono jego współpracowników. - Na razie toczy się gra, testowanie, na co można sobie pozwolić, a gdzie się cofnąć. Pewne jest jedno: prezesowi zależy na przeforsowaniu tej ustawy - mówi nam jeden z polityków PiS.
Inny dodaje: - Poprawki łagodzące projekt, które zaproponowali Gowin i jego ludzie, są nie do przyjęcia. Krok w tył na tym etapie byłby kapitulacją.
Jak słyszymy, przedstawiciele formacji rządzącej w kuluarach negocjują poparcie dla nowego prawa z Konfederacją. Robią podchody do ludzi Pawła Kukiza, próbują szukać większości wśród posłów niezależnych. - Nie byłoby tego, gdyby nie determinacja kierownictwa, na czele z prezesem - mówi polityk PiS z Nowogrodzkiej.
Wokół sprawy pojawia się coraz więcej spekulacji i nieoficjalnych przecieków. Niektóre z nich - m.in. te, które opisała Wirtualna Polska w ubiegłym tygodniu, jakoby cała awantura miała być dyplomatyczną rozgrywką z USA - elektryzowały opinię publiczną. Ale pojawiają się kolejne.
W programie "Tłit" szef klubu parlamentarnego Lewicy Krzysztof Gawkowski zdradził, co o projekcie nowelizacji - nazywanej lex TVN - mówi się w sejmowych kuluarach: "Rządzący myślą o powołaniu konsorcjum: Pekao SA, PKO BP, KGHM i Orlen, które wyłoży odpowiednią ilość pieniędzy i kupi udziały [w Grupie TVN] w wielkości 51 proc. Chodzi o to, żeby powoli, ale skutecznie przejąć stację, która jest najbardziej antyrządowa" - przekonuje polityk opozycji. Jak stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską szef klubu Lewicy, takie informacje miał usłyszeć od posłów Zjednoczonej Prawicy - w tym członków Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.
Ale, gdy próbowaliśmy potwierdzić to u źródła, wszyscy nasi rozmówcy - zarówno z Solidarnej Polski, jak i PiS - zaprzeczyli twierdzeniom Gawkowskiego.
Lex TVN w praktyce
Przypomnijmy: projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji pojawił się w Sejmie niespodziewanie w środę 7 lipca późnym wieczorem. W myśl nowelizacji zmieniono art. 35. Obecne zapisy mówią, że koncesja może zostać udzielona firmie, której siedziba znajduje się na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Tak jest w przypadku TVN-u, którego właścicielem jest koncern Discovery z USA. Amerykanie zarządzają jednak stacją za pośrednictwem spółki Polish Television Holding BV, zarejestrowanej w Holandii. Ponad rok temu stacja TVN24 złożyła wniosek o odnowienie wygasającej 26 września koncesji. KRRiT wciąż nie podjęła jednak decyzji w tej sprawie. Na razie wysyła pytania związane ze strukturą właścicielską i połączeniem Discovery z Warner Media.
W nowym brzmieniu art. 35 uzyskuje warunek, który mówi o tym, że koncesja może zostać udzielona, jeśli "osoba zagraniczna nie jest zależna od osoby zagranicznej, której siedziba lub stałe miejsce zamieszkania znajduje się w państwie niebędącym państwem członkowskim Europejskiego Obszaru Gospodarczego". Dodatkowo udział podmiotów zagranicznych w spółce nie może przekraczać 49 proc. To z kolei może znacząco uderzyć w strukturę TVN i spowodować, że stacja nie dostanie koncesji na dalsze nadawanie.