Banaś kontra PiS. Prokuratura sprawdza zawiadomienie ws. wyborów kopertowych. To na rękę Zbigniewowi Ziobrze?

Jak ustaliła Wirtualna Polska, prokuratura okręgowa w Warszawie przez blisko trzy miesiące nie podjęła decyzji w sprawie dalszych losów ws. zawiadomienia NIK dotyczących wyborów kopertowych. Według nieoficjalnych informacji, przedłużanie badania sprawy będzie na rękę prokuratorowi generalnemu i ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze.

Marian Banaś podkreśla, że NIK jest organem w pełni niezależnym oraz obiektywnym w swoich działaniach
Marian Banaś podkreśla, że NIK jest organem w pełni niezależnym oraz obiektywnym w swoich działaniach
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Sylwester Ruszkiewicz

- Postępowanie znajduje się na etapie czynności sprawdzających – informuje Wirtualną Polskę Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie. Równocześnie dodając, że śledczy nie informują na tym etapie postępowania o żadnych szczegółach dotyczących sprawy.

Prokuratura nadal sprawdza. Śledczy szybko nie podejmą decyzji?

Przypomnijmy, że kierownictwo NIK skierowało zawiadomienia do prokuratury pod koniec maja. Informował o nich 25 maja osobiście prezes NIK Marian Banaś. - Mając na uwadze wagę stwierdzonych wątpliwości, kieruję zawiadomienia do prokuratury wobec premiera, szefa kancelarii premiera, wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych - oświadczył szef Najwyższej Izby Kontroli.

Podobnie wygląda sprawa wcześniejszego zawiadomienia również dotycząca wyborów kopertowych. W połowie maja NIK złożyła doniesienie do prokuratury odnośnie udziału Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. - Nie było podstaw prawnych, żeby premier wydawał Poczcie Polskiej i PWPW decyzję ws. realizacji wyborów prezydenckich - twierdził NIK. Jak informuje WP, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej, postępowanie w tej sprawie również jest "na etapie czynności sprawdzających".

Nieoficjalnie mówiło się wówczas, że prokuratura – bez przeprowadzenia postępowania sprawdzającego – odmówi wszczęcia śledztwa. I powoła się np. na nadzwyczajne okoliczności epidemiczne lub ekspertyzy prawne KPRM broniące decyzji premiera. Tak się jednak nie stało.

– Postępowanie sprawdzające prowadzone przez prokuraturę może się jeszcze ciągnąć. To co jest sprawdzane, badane i analizowane przez śledczych nie odbywa się bez kontroli Prokuratury Krajowej na czele z Bogdanem Święczkowskim i Prokuratury Generalnej Zbigniewa Ziobry. W kontekście chłodnych relacji na linii premier-minister sprawiedliwości, niepewność wynikająca z trwającego prawie trzy miesiące postępowania sprawdzającego, może być na rękę temu drugiemu – mówi nam nasz informator, osoba znająca kulisy sprawy.

Czy to oznacza, że prokuratura może wszcząć po postępowaniu sprawdzającym – postępowanie przygotowawcze, a później śledztwo? Jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy i nieoficjalnych przecieków z prokuratury - trudno się tego spodziewać.

Na początku czerwca Zbigniew Ziobro w radiowej Trójce przyznał, że prokuratura nie zignoruje donosów Banasia i "będzie prowadziła stosowne czynności procesowe". Jednocześnie minister podkreślił, że ich wynik "nie będzie odmienny od tego, jaki już w tej sprawie prokuratura wyraziła poprzez decyzje procesowe". Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", w sumie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło ponad 100 zawiadomień w tej sprawie, głównie autorstwa polityków opozycji. Po żadnym z nich prokuratura nie wszczęła śledztwa.

- Prokuratura musi brać pod uwagę twarde fakty. A fakty są takie, że najwyższy rangą akt prawny w Polsce, którym jest konstytucja, stanowi, że wybory prezydenckie muszą się odbywać co pięć lat. Jeśli nie doszłyby one do skutku w okresie po upłynięciu pięciu lat od rozpoczęcia kadencji prezydenta, to oznaczałoby, że państwo przestaje funkcjonować – mówił Ziobro.

W prokuratorskiej batalii Marian Banaś kontra PiS, rządząca partia zdążyła odnieść już jeden sukces. Chodzi o postępowanie z zawiadomienia Mariana Banasia z przełomu maja i czerwca w sprawie Jarosława Kaczyńskiego. Zdaniem szefa Izby, wypowiedzi prezesa PiS godziły w jego dobre imię i niezależność instytucji.

Prokuratura już w połowie lipca odmówiła wszczęcia postępowania przeciwko Kaczyńskiemu. Prokuratorzy uznali, że "wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego należy ocenić w kategorii wyrażania poglądów na konkretne zagadnienie prawne, które jako takie nie wykraczają poza konstytucyjną granicę wolności słowa oraz zakres publicystyki, która zakłada uprawnienia do dokonywania ocen poszczególnych faktów i wydarzeń".

NIK punktuje, rząd powołuje się na Konstytucję

W zawiadomieniu NIK dotyczącym wyborów kopertowych z 10 maja 2020 r., które finalnie się nie odbyły, prezes Izby najcięższe działa wytoczył wobec premiera Mateusza Morawieckiego oraz szefa jego kancelarii, minister Michała Dworczyk. W opinii NIK forsowali oni wybory korespondencyjne, mimo że decyzja premiera z 16 kwietnia 2020 r. w sprawie podjęcia przygotowań przez Pocztę Polską i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych (PWPW) oraz ministrów spraw wewnętrznych i aktywów państwowych miała zostać wydana bez podstawy prawnej.

W zawiadomieniu mowa jest wprost o działaniu Morawieckiego i Dworczyka "na szkodę interesu publicznego" i "spowodowaniu strat znacznej wartości". Z kolei zarzuty ws. Sasina i Kamińskiego dotyczą niedopełnienia przez nich obowiązków służbowych.

W odpowiedzi przedstawiciele rządu bronili się, że wszystkie decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich były zgodne z prawem", a premier i szef jego kancelarii "stali na straży Konstytucji RP".

W lipcu br. prokuratura Zbigniewa Ziobry wysłała do Sejmu wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. Dokument trafił również na biurko prezesa NIK. Śledczy zarzucają Banasiowi szereg nieprawidłowości dotyczących majątku szefa NIK. Według prokuratury, miał podać nieprawdę w 10 oświadczeniach majątkowych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (176)