Lewicy jest ciasno
Bitwa o stołki opanowała Sejm. I to
dosłownie. Gdy Marek Belka miota się po korytarzach, próbując
skleić nowy rząd, posłowie lewicy toczą między sobą partyzanckie
potyczki o pokoje, fotele i biurka w parlamencie - pisze "Fakt".
07.04.2004 | aktual.: 08.04.2004 06:49
Zamieszanie wywołało pojawienie się nowego klubu - Socjaldemokracji Polskiej. Na sali obrad rozłamowcy Marka Borowskiego wciąż pozostają rozrzuceni, niczym dywersanci, w ławach SLD - informuje dziennik.
SdPl wystąpiła więc do Kancelarii Sejmu o przydział osobnego sektora. "Albo usiądziemy na miejscach Unii Pracy, albo klinem między Samoobroną i SLD" - mówi "Faktowi" Jolanta Banach, przewodnicząca klubu SdPl. Działacze nowej partii nie ukrywają, że zależy im na fotelach zajmowanych dziś przez posłów Unii Pracy. Dlaczego? Bo znajdują się po lewej stronie sali, tradycyjnie zajmowanej przez lewicę.
UP nie podda się bez walki. "A niby z jakiej racji mielibyśmy ustępować? Jesteśmy małym klubem, nie rozpychamy się, ale nie pozwolimy się przesadzać" - zapowiada Izabela Jaruga-Nowacka, liderka ugrupowania - pisze "Fakt".
Żeby na lewym froncie zmieściło się całe SdPl, bardziej na prawo musiałoby powędrować również SLD. "Niech oni siedzą po prawej stronie, jeśli im tam wygodnie" - odpowiada walecznie Katrzyna Piekarska, wiceprzewodnicząca Sojuszu. Kto postawi na swoim, okaże się w przyszłym tygodniu. Fachowcy ze śrubokrętami do odkręcania wizytówek z poselskich foteli czekają na wytyczne - pisze "Fakt". (PAP)