Lewica z wozu, prawicy lżej
Nikt nie chciał ustąpić i teraz jest albo - albo. W tej sprawie żadna ze stron nie może uważać się za niewinną. Miller może być pewien, że jego krytycy nie zostawią na nim suchej nitki, pierwsze mordercze salwy już padły. Miller może też być pewien stałej obecności w mediach. Niezależne media prawicowe bardzo lubią, gdy lewica sama się wyrzyna. Lewica z wozu, prawicy lżej - pisze "Trybuna".
Zdaniem dziennika, Millerowi z wieku, urzędu i zasług należała się szansa wzięcia udziału w wyborach z list lewicy, sprawdzenia swej realnej siły i znaczenia. Z powodu mniej chwalebnych kart z przeszłości niż ta zapisana u stóp Akropolu, musiałby się zgodzić na wyznaczone mu miejsce na liście. Gdyby przegrał, przegrałby na zawsze. Gdyby wygrał, jako członek klubu parlamentarnego musiałby grać do wspólnej bramki.
Jeśli teraz przegra, to też na zawsze, ale jeśli wygra? Jeśli okaże się, że to on lepiej wyczuwa nastroje ludzi emocjonalnie związanych z lewicą? Co będzie, jeśli okaże się, że sformułował program trafiający do serc, a nie tylko do rozsądku? Ludzie przecież mogą głosować, "bo i tak nie mają innego wyjścia", ale znacznie chętniej głosują, jeśli się z czymś utożsamiają. (PAP)