Lewica wysyła list do ministra finansów. "Istnienie barów mlecznych jest zagrożone"
Wrocławskie środowiska lewicowe składają list na ręce Ministra Finansów, w którym wnioskują o rozszerzenie katalogu surowców dotowanych w barach mlecznych o przyprawy i mięso. - Istnienie barów mlecznych jest zagrożone, a są to instytucje niezwykle społecznie potrzebne - mówił Bartłomiej Ciążyński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Wrocławscy przedstawiciele ugrupowań lewicowych - SLD, Unii Pracy, Partii Zieloni oraz Polskiej Partii Socjalistycznej - przedstawili treść listu, który chcą złożyć na ręce ministra finansów, Mateusza Szczurka. Dotyczy on potrzeby zmian w nowelizacji rozporządzenia dotyczącego dotacji dla barów mlecznych.
- Sprzeciwiamy się ukrócaniu dotacji dla barów mlecznych, dlatego kierujemy do ministra list-petycję, w którym domagamy się wpisania do wykazu dotowanych surowców wszystkich przypraw oraz mięs. Nie widzimy powodu, dla którego w barach mlecznych ma się podawać tylko dania jarskie i do tego nieprzyprawione - dodał Ciążyński.
Z początkiem 2015 r. weszła w życie nowelizacja rozporządzenia w sprawie stawek, szczegółowego sposobu i trybu udzielania i rozliczania dotacji przedmiotowych do posiłków sprzedawanych w barach mlecznych. W związku z tym dotacją ze strony państwa przestały być objęte przyprawy, a treść nowelizacji wskazuje dokładnie, że potrawy mogą być przygotowane wyłącznie z listy surowców dotowanych. W przeciwnym razie bar może utracić wsparcie ze strony państwa.
- Nie wiem jak minister wyobraża sobie przyrządzenie chociażby zupy bez żadnej przyprawy. W wykazie surowców, z których można przyrządzać dotowane posiłki jest tylko sól i absolutnie nieznany w Polsce pieprz surowy z rodzaju Piper - mówił Bartłomiej Ciążyński.
W uzasadnieniu swojej petycji działacze wskazują na fakt, że bary mleczne stanowią pożyteczną społecznie instytucję, dzięki której osoby niezamożne, starsze oraz studenci mają dostęp do ciepłych i tanich posiłków. Środowiska lewicy apelują także o wpisanie do wykazu mięs, ponieważ, jak twierdzą, spowoduje to znaczną obniżkę cen potraw mięsnych w barach i dzięki temu poprawi dostęp do takich posiłków osobom niezamożnym.
- Ministerstwo tłumaczy się, że można interpretować rozporządzenie liberalnie, jednak to stwierdzenie powinno być skierowane do urzędów skarbowych, które rozliczają dotacje. Nie rozumiem też pewnych przesłanek za wprowadzeniem nowelizacji, które wskazują na to, że bary zarabiają na przyprawianiu zup lub pierogów - powiedział członek Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Mariusz Put z Unii Pracy podkreślił, że do barów mlecznych bardzo często przychodzą ludzie, których zmusza do tego zła sytuacja materialna. - Czy ta decyzja świadczy o całkowitym oderwaniu się pracowników ministerstwa od rzeczywistości czy może ma na celu wypchnięcie na zupełny margines osób niezamożnych i skierowanie ich do nielicznych jadłodajni prowadzonych przez instytucje charytatywne? - pytał działacz UP.
- Być może bary mleczne przeszkadzają polskiej liberalnej polityce tak jak spółdzielnie, jak inne pożyteczne społecznie instytucje, które niekoniecznie wiążą się z zyskiem. Osoby niezamożne mają prawo korzystać z pomocy państwa, bo nie jest ono tylko od rozliczania podatków, ale również od wspierania obywateli - powiedziała Ewa Miszczuk z Polskiej Partii Socjalistycznej.
Przedstawiciele wrocławskiej lewicy oprócz listu chcą przesłać do Ministerstwa Finansów również paczkę pieprzu. - Chcemy żeby urzędnicy ministerialni, którzy wykazali się sporym odrealnieniem, wpisując na listę surowców trudny do dostania w Polsce pieprz surowy z rodzaju Piper, zobaczyli jak wygląda zwyczajny, często stosowany w naszych kuchniach pieprz - zaznaczył Bartłomiej Ciążyński.
Zobacz także wideo: Bary mleczne do odstrzału
Michał Dzierżak, Wirtualna Polska
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .