Chcą się jej pozbyć. Posłanka zabrała głos
Wraca sprawa współpracy posłanki Pauliny Matysiak z Lewicy z posłem Prawa i Sprawiedliwości Marcinem Horałą w ramach powołanego w czerwcu ruchu społecznego "Tak dla rozwoju". We wtorek koalicja rządząca podjęła pierwszą nieudaną próbę odwołania posłanki z komisji infrastruktury. Na kolejnym posiedzeniu Sejmu ma się odbyć głosowanie w tej sprawie. - Myślę, że to jest element politycznej zemsty. Pracuję jeszcze w kilku innych komisjach: kultury i środków przekazu oraz obrony narodowej (…). Odwołanie dotyczyło tylko komisji infrastruktury. Myślę, że dlatego, że jestem kojarzona z tematami związanymi z transportem. Zajmowałam się nimi w poprzedniej kadencji i myślę, że to jest taka "kara" od Nowej Lewicy, żeby mi pokazać moje miejsce - mówiła w czwartek w programie "Tłit" Wirtualnej Polski posłanka Matysiak. Według niej, argumenty kolegów z partii dotyczą "tylko kwestii personalnych" stowarzyszenia, które stworzyła wraz z posłem Horałą. Nikt nie ma za to podważać tematów, którymi "Tak dla rozwoju" się zajmuje, tj. wspieranie rozwoju inwestycji w CPK, elektrowni jądrowych i polskiej armii. Posłanka Matysiak zaprzeczyła też, jakoby nie informowała władz Lewicy o swoich planach. - Informacje na temat pomysłu założenia stowarzyszenia w Partii Razem były od maja i wiem, że w maju były przekazane do kierownictwa Nowej Lewicy. Nikt ze mną od tamtego czasu w tym zakresie nie rozmawiał - zaznaczyła. Dodała, że o tym, iż jest planowane głosowanie ws. jej odwołania z komisji infrastruktury dowiedziała się "siedząc już na sali plenarnej" Sejmu. - Nie uważam, że popełniłam błąd. W wielu obszarach potrzebujemy wzniesienia się ponad swoją małostkowość, ponad myślenie, że z pewnymi ugrupowaniami niczego nie wolno robić, nawet w sytuacjach, kiedy mamy to samo zdanie - oświadczyła posłanka Lewicy.