Ale wie pan, panie premierze, że politycy przede wszystkim obiecują coś na przyszłość, licząc na to, że albo utrzymają
rządy, albo je zdobędą i trochę wracając do pańskiej poprzedniej wypowiedzi, myśli pan, że to jest trochę początek takiej kampanii
wyborczej? PiS startuje w maratonie, który skończy się jesienią 2023 roku, w istocie o to właśnie chodzi?
Oczywiście, to jest początek kampanii wyborczej. Zresztą nawet trudno mówić o początku, dlatego że PiS
prowadzi kampanię wyborczą przez całą kadencję. Nawiasem mówiąc, ja tego
nie traktuję w kategoriach ujemnych.
No właśnie.
Kampania wyborcza zawsze
zaczyna się
od momentu zakończenia poprzedniej. Więc ja tutaj nie wytykam nic PiS-owi, to jest działanie profesjonalne.
Natomiast wracając do pana pytania. W tym opublikowanym tekście są rzeczy słuszne i rzeczy
szkodliwe. Jeżeli chodzi o słuszne.
Jeżeli się planuję 7% PKB na ochronę zdrowia, ja uważam to za posunięcie
słuszne. Dopłaty do kredytów mieszkaniowych, gdzie młodzi mają
otrzymywać 100% wkładu własnego - okej, przy czym trzeba się liczyć
z tym, że na pewno wzrosną ceny na te mieszkania i to jest
sygnał, że rząd rezygnuje z budowania mieszkań, więc mieszkania będą budowali deweloperzy i obywatele.
No i rozwiewa się 75000 mieszkań
na wynajem, którymi niedawno się jeszcze chwaliła Lewica, że podobno wynegocjowała. Uważam
za właściwe też likwidację umów śmieciowych i oczywiście podniesienie kwoty wolnej od
podatku do 30 000 zł. Ale są tam również rzeczy niesłuszne. Zacznę od tego co jest mi szczególnie drogie,
drogie mojemu sercu, jako że w 2003 roku mój rząd wprowadził
19% podatek liniowy dla wszystkich samozatrudnionych.
I ten system przetrwał wszystkie rządy aż do tego obecnego.
Bo ten obecny wprowadza 9% podatek zdrowotny zamiast
ryczałtowanego, co oznacza, że samozatrudnieni nie będą płacić już 19%, a
prawdopodobnie 26-28%. No to się im po prostu przestanie opłacić. To praktycznie rzecz biorąc
oznacza likwidację.
Tak, ale nominalnie nikt tego nie zmienia i nikt nie odbiera, nie
podnosi tego podatku liniowego. On zostaje na poziomie 19%, przynajmniej w sferze deklaracji takich pozorów, prawda.
No więc pozwolę sobie to wytłumaczyć, że 19% zostaje, ale przychodzi 9% podatek zdrowotny, którego
nie było.
Bez możliwości odliczenia od dochodu, to też jest ważne. Bo teraz to możliwe.
Oczywiście. Więc to razem to jest 26-28%. Więc myślę, że ponieważ statystyki podają, że na tych formach samozatrudnieniowych
pracuje jakieś milion sześćset, milion siedemset tysięcy Polaków,
to niestety to uderzy w nich i
w dużej części oni będą musieli z tego zrezygnować. Więc nie ma się z czego cieszyć. Uważam, że błędem
jest to, że nie wprowadzono trzeciej stawki podatkowej, którą rząd Jarosława Kaczyńskiego kiedyś zlikwidował.
A jednym słowem to
co według mnie jest najgorsze to to, że rząd nie premiuje
pracy, tylko
stosuje metody rozmaitej dystrybucji. A społeczeństwa
bogate to są te, które promują pracę.
Ale czy ten program, panie premierze, można by nazwać programem
lewicowym? Bo w sferze takich deklaracji przynajmniej pozorów chyba tak, tak mi się wydaje. Bo bo próbuje się wyrównywać
szanse, tak by być biedniejsi mieli więcej kosztem tych najbogatszych. Tak przynajmniej to sprzedaje PiS.
Więc tam są rzeczy, na które Lewica
może spojrzeć przychylnym okiem i są też rzeczy,
których nie może prawidłowo ocenić. Więc to tak nie można powiedzieć, że on jest lewicowy albo nie. On
w części jest nawet socjalistyczny, powiedziałbym, ale z części jest
zaprzeczeniem ideałów lewicowych. Ale jeszcze raz powtórzę - to wszystko zależy teraz od tego, jakie będą przychodzić ustawy.
Bo programowo to nie ma wielkich problemów, żeby coś powiedzieć. Ale potem trzeba jeszcze opracować
konkretną ustawę i tam zwykle diabeł tkwi w tych ustawowych szczegółach.