Leszek Miller: PE to dla Polaków rzecz odległa
Proszę pamiętać, że niemalże dokładnie rok temu w referendum frekwencja była prawie 60% i bardzo dobry wynik na tak dla integracji europejskiej. Czyli co? Rok temu Polacy byli bardzo dojrzali, a rok później niedojrzali. Gdyby trzymać się tej retoryki, po prostu Parlament Europejski to dla bardzo wielu Polaków rzecz bardzo odległa, niemalże nierzeczywista. Dla bardzo wielu Polaków zatem wybory do Parlamentu Europejskiego nie wywołują żadnych ekscytacji. I to nie jest tylko tak w Polsce - powiedział poseł SLD Leszek Miller w radiowych "Sygnałach Dnia".
15.06.2004 10:48
"Sygnały Dnia": Panie premierze, nieco ponad 20% frekwencja wyborcza w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Sojusz Lewicy Demokratycznej–Unia Pracy, komitet wyborczy tych dwóch partii zdobył 5 mandatów. I teraz jest ciekawa rzecz, mianowicie dzisiejsza Gazeta Wyborcza publikuje taką oto informację, że gdyby przyjąć, że frekwencja byłaby o sto procent wyższa, czyli byłaby zbliżona do tej, jaka była w wyborach w 2001 roku, to wówczas na koalicję SLD–UP oddało głosów 5 milionów 342 tysiące 519 osób, a teraz 568 tysięcy 847. Razy dwa to jest niespełna milion 200 tysięcy, czyli mówiąc krótko SLD–UP straciło ponad 4 miliony wyborców. Co się stało przez te dwa lata?
Leszek Miller: Przede wszystkim nie warto porównywać rzeczy nieporównywalnych, dlatego że dwa lata temu nie było wyborów do Parlamentu Europejskiego; były wybory do Parlamentu narodowego, gdzie innego rodzaju hasła, innego rodzaju emocje, innego rodzaju styl uprawiania kampanii decydował o sukcesie lub porażce.
"Sygnały Dnia": Pamięta pan hasło SLD sprzed dwóch i pół roku?
Leszek Miller: Po drugie dwa lata temu nie było dwóch partii lewicowych, to znaczy nie było SdPL, co zawsze jest sygnałem elektoratu, iż jeśli formacja się dzieli, to trzeba się głęboko zastanowić, czy warto na nią głosować. Więc porównujmy to, co da się porównać.
"Sygnały Dnia": Ale 300 tysięcy osób zdecydowało się głosować na Socjaldemokrację Polską. Jednak widocznie jest coś sensownego w tym, że ta partia istnieje.
Leszek Miller: I to jest niewątpliwie sygnał, który uskrzydli naszych kolegów z SdPL. Tak samo byłby to sygnał, który by ich zmartwił, gdyby nie weszli do Parlamentu. Natomiast pan wspomniał o frekwencji. To jest rzeczywiście problem, chociaż według mnie nie można mówić o jakiejś niedojrzałości społecznej czy jakiejś niedojrzałości politycznej Polaków...
"Sygnały Dnia": To bodaj prezydent wspomniał o tym, tak, panie premierze?
Leszek Miller: Wielu ludzi o tym mówi i jeden z socjologów powiedział, że Polacy się „odobywatelnili”, jeśli mogę użyć takiego słowa...
"Sygnały Dnia": Trudne słowo.
Leszek Miller: Tak, trudne do wymówienia. Otóż proszę pamiętać, że niemalże dokładnie rok temu w referendum frekwencja była prawie 60% i bardzo dobry wynik na tak dla integracji europejskiej. Czyli co? Rok temu Polacy byli bardzo dojrzali, a rok później niedojrzali. Gdyby trzymać się tej retoryki, po prostu Parlament Europejski to dla bardzo wielu Polaków rzecz bardzo odległa, niemalże nierzeczywista. Jest niewielka wiedza, czym zajmuje się Parlament Europejski, jakie ma kompetencje, o czym decyduje. Dla bardzo wielu Polaków zatem wybory do Parlamentu Europejskiego nie wywołują żadnych ekscytacji. I to nie jest tylko tak w Polsce. Tak jest również w starych krajach Unii Europejskiej, gdzie wybory do Parlamentu Europejskiego są zawsze przy znacznie niższej frekwencji, choć, oczywiście, nie tak niskiej jak w Polsce.
"Sygnały Dnia": Ale dużo wyższej jak w Polsce, przyzna pan, panie premierze.
Leszek Miller: Tak, nie tak niskiej jak w Polsce, zgadzam się.
Przeczytaj cały wywiad